Bez pieniędzy i pompy ciepła. Plaga oszustw
Zapłacili ogromne pieniądze za instalację pomp ciepła w swoich domach i kontakt z firmą się urwał. W Interwencji pokazujemy historię kolejnych osób oszukanych na montażach takich instalacji, tym razem z Mazowsza. Czy popyt na alternatywne źródła ciepła zaczęli wykorzystywać oszuści?
Pan Ryszard mieszka w niewielkim domu w warszawskiej dzielnicy Targówek. Ze względu na duże rachunki za ogrzewanie postanowił zamówić pompę ciepła. Wpłacił ponad 22 tysiące złotych zaliczki. I czekał na instalację. Niestety kontakt z firmą z Łodzi się urwał.
- Pan, z którym rozmawiałem, nakierował mnie tak, żeby wpłacić jak najszybciej, ponieważ zaczął się robić kłopot z pozyskaniem pomp ciepła, w związku z powyższym, jeżeli ja już wpłacę tę przedpłatę, to oni będą mogli zakupić pompę – opowiada Ryszard Walewski.
Próba telefonicznego kontaktu kończy się na wysłuchaniu automatycznej wiadomości:
„W obecnie trudnej sytuacji firmy, kontakt za pośrednictwem infolinii jest niemożliwy. Wszelkie sprawy proszę kierować do nas drogą mailową. Za utrudnienia i niedogodności bardzo przepraszamy”.
ZOBACZ: Wywłaszczeni pod A2 mówią o rażąco niskich wycenach za lasy
Sylwia Piwowarska z narzeczonym Łukaszem Tuńskim zamówili pompę do nowego domu w okolicach podwarszawskiego Nadarzyna. Zaliczkę wpłacili, ale pompy nie dostali.
- Firmę znalazłem w internecie, poprzez jeden z portali. Po wysłaniu informacji do kilkunastu firm, skontaktowała się ze mną ta i przedstawiła swoją ofertę. Cena była o jakieś 2 tysiące złotych niższa niż konkurencja. Zapłaciłem 20 tysięcy złotych – opowiada Łukasz Tuński.
- Zaczęliśmy wydzwaniać do firmy, zaczęliśmy też w internecie szukać, gdzie dowiedzieliśmy się, jaka jest sytuacja. Kompletnie straciliśmy nadzieję, ręce nam opadły – dodaje Sylwia Piwowarska.
Czy to już prawdziwa plaga nierzetelnych firm zajmujących się dostawami pomp ciepła i paneli fotowoltaicznych? Kilka tygodni temu pokazywaliśmy historię poszkodowanych przez dwa różne przedsiębiorstwa z Torunia. Ich klienci również wpłacili duże zaliczki, a sprzętu nie dostali.
- My już nie łudzimy się, że odzyskamy nasze pieniądze, chociaż bardzo byśmy chcieli, bo to nie były małe kwoty. Mam jednak nadzieję, że osoby, które oglądają ten program, zostaną ostrzeżone – mówiła wówczas Emilia Zawada.
- Chcieliśmy sobie trochę ulżyć i sobie ulżyliśmy, że nie mamy nic… Piec cieknie, bo był do wymiany, nie mamy drzewa, nie mamy węgla, a zima za pasem – tłumaczyła Anna Rybicka.
ZOBACZ: Lekarze obniżyli jej stopień niepełnosprawności. Nie ma na leki.
Jedziemy do Łodzi, do siedziby firmy, której pani Sylwia i pan Ryszard wpłacili pieniądze. Okazuje się, że to wirtualne biuro, czyli adres użyczony pod działalność firmy. Nasz e-mail wysłany do firmy również pozostał bez odpowiedzi.
- To już nie tutaj. Rozwiązaliśmy już umowę z tym państwem i nie ma tutaj ich siedziby.
Dużo ludzi wcześniej tu przychodziło pytać o firmę, dlatego nasze drogi się rozeszły. Wiemy, że to zgłoszone jest na policję, dużo osób jest poszkodowanych – słyszymy na miejscu.
Poszkodowani zgłosili sprawę policji i prokuraturze. Niedawno do klientów trafiło pismo od prezesa firmy.
- Wysłał do nas maila o restrukturyzacji firmy, ale osobiście uważam, że to jest gra na zwłokę. To nic nie wnosi, nie mamy żadnych postanowień tej restrukturyzacji bądź ugody, którą chcieliby zawrzeć. Wszyscy wiedzieli, że nie nastąpi instalacja i że to było wyłudzenie pieniędzy od kolejnych klientów - mówi Sylwia Piwowarska.