Wojna sąsiadów. Wzajemnym oskarżeniom nie ma końca
- Nie mogę spokojnie prowadzić gospodarstwa, bo non stop mam kontrole, postępowania administracyjne przeciwko mnie toczą się we wszystkich możliwych urzędach – mówi Krzysztof Pędrak. On i jego żona prowadzą gospodarstwo rolne i jak twierdzą, za sprawą ich sąsiada, emerytowanego policjanta, mieli około 100 kontroli różnych instytucji. Wzajemnym oskarżeniom nie ma końca.
Pani Alicja i pan Krzysztof mieszkają w Hrubieszowie w województwie lubelskim. Po przebytej chorobie pan Krzysztof zrezygnował z pracy w piekarni i postanowił skupić się na prowadzeniu gospodarstwa rolnego. W 2005 roku kupił z żoną działkę w Dziekanowie.
- To jest samo centrum miejscowości, my nie zamieszkujemy tam, a wiadomo, maszyny stoją, ciągniki, paliwo i każdy sąsiad ma to na oku. Bardzo się cieszyłem. Miałem po rodzicach trochę ziemi, zaczęliśmy prowadzić gospodarstwo rolne. Dziś uprawiam ponad 60 hektarów ziemi, 41 hektarów własnych i 20 w dzierżawie – opowiada Krzysztof Pędrak.
ZOBACZ: Wywłaszczeni pod A2 mówią o rażąco niskich wycenach za lasy
Radość pana Krzysztofa z prowadzenia gospodarstwa nie trwała długo. A wszystko to, jak twierdzą Pędrakowie, za sprawą ich sąsiada – emerytowanego policjanta. Bowiem stałymi gośćmi na posesji pana Krzysztofa są funkcjonariusze z komisariatu, w którym niegdyś pracował jego sąsiad, i urzędnicy z różnych instytucji.
- Jedyną jego rozrywką, zajęciem jesteśmy my. Jak mój mąż jedzie na pole, to on jedzie z żoną i go nagrywa. Mąż miał potrzebę naostrzyć talerzówkę, więc wyprowadził ją z garażu, rozłożył na podwórku i ostrzył. Przyjechała na naszą posesję policja – opowiada Alicja Pędrak.
- Tych interwencji było bardzo dużo, myślę, że około kilkudziesięciu przypadków na pewno. Przez tyle lat konfliktu potwierdzały się niektóre interwencje, było kilka interwencji bezzasadnych – informuje Edyta Krystkowiak z policji w Hrubieszowie.
- Zawsze mamy myśli z tyłu głowy: co dziś nowego sąsiad wymyśli? Gdy mąż zamówił 17 ton nawozu i rozładowywaliśmy, przyjechała do nas na gospodarstwo straż pożarna, samochód za ponad milion złotych wraz z załogą, bo „sąsiad obawia się wybuchu” – mówi Alicja Pędrak.
ZOBACZ: Lekarze obniżyli jej stopień niepełnosprawności. Nie ma na leki.
Ostatecznie sprawa została umorzona, ponieważ składowane nawozy nie stwarzały zagrożenia pożarowego.
- Kontrole miałem za środki ochrony roślin, że nabieram zboże z garażu, przed sądem stoję, że ciągnikiem wyjeżdżam z garażu, kontrolę miałem, że wykonałem beczki do podgrzewania wody, co stoją przy garażu, za nawozy potrzebne w gospodarstwie – wylicza Krzysztof Pędrak.
- Stwierdziliśmy nieprawidłowe przechowywanie nawozów. Rolnik dostał zarządzenia pokontrolne wzywające do usunięcia tych nawozów w terminie do końca kwietnia – informuje Małgorzata Skwarek z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie.
Próbowaliśmy osobiście porozmawiać z sąsiadem pana Krzysztofa, żeby dowiedzieć się, skąd wziął się ten konflikt, ale odmówił wypowiedzi przed kamerą. Podczas kilkudziesięciominutowej rozmowy telefonicznej twierdził, że to on jest ofiarą, a pan Krzysztof nie powinien prowadzić tu gospodarstwa.
- Według nas i według miejscowego planu przestrzennego, tam nie może być prowadzona ta działalność. Skieruję sprawę do sądu cywilnego o szkodliwe emisje: hałasów, pyłów, pestycydów. Mamy dokumentację, mamy filmy – przekonuje sąsiad państwa Pędraków.
ZOBACZ: Wypadek radiowozu z nastolatkami. Świadkowie o dwuznacznych żartach policjantów
Wzajemnym oskarżeniom na temat kto kogo nagrywa nie ma końca. Sąsiad pana Krzysztofa dostarczył nam nagrania, na których pani Alicja ma go złośliwie niepokoić poprzez filmowanie jego i jego posesji.
Pan Krzysztof natomiast zainstalował monitoring, bo na jego posesji od strony sąsiada lądowały różne rzeczy. Końca konfliktu nie widać.