Konflikt przedsiębiorcy z urzędnikami. Kto ma rację?
Pan Zbigniew Adkonis od 30 lat prowadzi w Słupsku na Pomorzu firmę zajmującą się holowaniem i przechowywaniem pojazdów. Współpracował m.in. z urzędem miasta. Mężczyzna od kilku lat domaga się od magistratu pieniędzy za usługi, które świadczyła jego firma. Urzędnicy jednak nie chcą odebrać stojących na parkingu samochodów ani za nie płacić.
Ten specyficzny parking znajdujący się w Słupsku na Pomorzu to wbrew pozorom nie muzeum motoryzacji. Przez lata odholowywano tutaj auta porzucone lub źle zaparkowane, niektóre z nich są zabezpieczone jako dowody w sprawach karnych.
- W myśl polskiego prawa, rzeczy, które zostały mi powierzone do przechowywania, muszę przechowywać tak długo, aż zostaną wydane. Jeżeli ja spróbuje coś z tym zrobić, np. zezłomować, sprzedać, zniszczyć, to ponoszę odpowiedzialność karną - tłumaczy pan Zbigniew.
ZOBACZ: Urzędnicy absurd. Ministerstwo jedno, a Pomoc Społeczna drugie
Pan Zbigniew 30 lat temu założył firmę zajmującą się holowaniem i przechowywaniem aut. Przedsiębiorca pełnił usługi dla urzędu miasta, sądów i prokuratury. Chociaż już nie współpracuje z tymi instytucjami, to auta odholowane w ramach umów wciąż znajdują się na jego parkingu.
- Trafiają tutaj samochody, które zostały porzucone, spowodowały kolizję, albo były użyte do przestępstwa. Każdy samochód ma swój numer, pojazdy są oznaczone - opisuje pan Zbigniew.
Zgodnie z przepisami, jeśli po odpowiednim czasie właściciel nie zgłaszał się po swój pojazd, wówczas samochód, po odpowiednim wniosku ze strony urzędników do sądu, stawał się własnością miasta. Następnie urzędnicy, już jako właściciele auta, powinni opłacić parking i samochód, zlicytować bądź przekazać do utylizacji. Problem jednak polega na tym, że zdaniem przedsiębiorcy miasto takich wniosków o przywłaszczenie pojazdów nie składa, w wyniku czego niektóre wraki aut nawet przez kilkadziesiąt lat zajmują miejsce na jego parkingu, a on wciąż liczy koszty za każdy dzień postoju.
- Zacząłem działalność w 1992 roku i są takie samochody, które stoją tu od tego czasu - twierdzi przedsiębiorca.
ZOBACZ: Miał być tani węgiel. Mieszkańcy oburzeni
- Ta cała sytuacja wynika z niedbalstwa. Policjant zabezpiecza pojazd w postępowaniu przygotowawczym. I on stoi, bo zapomniano go wydać. Zestarzał się, zardzewiał, właściciel tego pojazdu nie chce odebrać, a pojazd nadal stoi - mówi pan Zbigniew.
Przedsiębiorca oskarża o brak działania między innymi prokuraturę w Słupsku. Ta z kolei twierdzi, że straciła zaufanie do firmy ze względu na ciążące obecnie na panu Zbigniewie zarzuty. Między innymi chodzi o popełnienie przestępstwa przeciwko mieniu.
- To była konkretnie sytuacja. Otrzymałem zlecenie przewiezienia pojazdu z Lęborka. Samochód stał cały tydzień. Jak przyszedłem do firmy, stwierdziłem, że na tylnym siedzeniu jest krew, a boczne szyby w drzwiach były otwarte. Padał deszcz, więc kazałem to wytrzeć i zakleić szyby folią, żeby nie padała woda do środka. I na tym się skończyło. Przyjechała policja i mi postawiono zarzuty, że zleciłem przewiezienie samochodu użytego do przestępstwa i dopuściłem do usuwania śladów. Kompletna bzdura - opisuje pan Zbigniew.
Pan Zbigniew uważa, że ta sprawa nie ma związku z jego roszczeniami, bo problem z odbiorem aut istniał jeszcze zanim postawiono mu zarzuty. Ponadto przedsiębiorca domaga się zapłaty nie tylko od sądów i prokuratury, ale także urzędu miasta.
ZOBACZ: Lekarze obniżyli jej stopień niepełnosprawności. Nie ma na leki.
- Czuję się zdewastowany przez te instytucje. Mam podatki, mam zachwianą płynność finansową. To są rzeczy, z którymi muszę sobie radzić, a administracja miejska powinna zabrać te pojazdy. Nie zabiera, stoją do dzisiaj i blokują mi firmę - twierdzi mężczyzna.
- Po stronie gminy leży, żeby wywiązać się z umowy z właścicielem lub też po prostu zapłacić mu, jeżeli pojazd jest przechowywany na jego terenie bez umowy. Jedynie później gmina musi starać się odzyskać te pieniądze - tłumaczy Oskar Możdżyń, prawnik z portalu autoprawo.pl.
- Ponad dziewięć lat temu NIK przeprowadzała kontrolę dotyczącą usuwania pojazdów z przestrzeni miejskiej, jednym z podmiotów kontrolowanych był Urząd Miejski w Słupsku. Zastrzeżenia budziły terminy związane z występowaniem do sądu o przepadek pojazdów. Już wówczas mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której ta zwłoka wahała się od stu do czterystu dni - mówi Łukasz Pawelski, rzecznik prasowy Najwyższej Izby Kontroli.
- Gmina powinna działać w taki sposób, żeby jak najszybciej ustalić właściciela samochodu albo jak najszybciej doprowadzić do tego, że sama stanie się właścicielem samochodu i będzie mogła go zezłomować. Natomiast to są często bardzo trudne postępowania i tak naprawdę problem ma przede wszystkim właściciel parkingu, który będzie próbował dochodzić wynagrodzenia od gminy - dodaje Oskar Możdżyń.
ZOBACZ: Kolej buduje ogromny mur w Zakopanem. Nawet urzędnicy o nim nie wiedzieli
- My jako miasto wielokrotnie zwracaliśmy się do firmy Adkonis i podejmowaliśmy czynności, żeby te samochody odebrać, kilkukrotnie też pisemnie żądaliśmy wydania tych aut. Niestety, nie wiemy do końca dlaczego, firma bezprawnie przetrzymuje te samochody na tym terenie i nie ma innej drogi niż sądowa, dlatego wystąpiliśmy do sądu o rozstrzygnięcie tego problemu - tłumaczy Monika Rapacewicz, rzecznik prasowa Urzędu Miejskiego w Słupsku.
Jeden z takich sporów został już rozstrzygnięty i to na korzyść firmy pana Zbigniewa. Na mocy ugody miasto Słupsk musiało zapłacić przedsiębiorcy ponad pół miliona złotych. Tymczasem przed sądem i samorządowym kolegium odwoławczym toczą się kolejne batalie o ogromne pieniądze oraz nic już nie warte wraki samochodów.
- Jeżeli urzędnik będzie ponosił odpowiedzialność finansową za swoje błędy, to wtedy będzie wykonywał pracę tak, jak powinien. Urzędnik nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Ta odpowiedzialność przechodzi na społeczeństwo. Na nas, na podatników - podsumowuje pan Zbigniew.