Wybuch paczki w Siecieborzycach. Skąd wiedział o trotylu?
Przełom w sprawie wybuchu paczki w Siecieborzycach, w którym ranna została 31-latka i jej dwoje dzieci. Śledczy zatrzymali byłego partnera kobiety - Błażeja K. Dwa dni wcześniej udało nam się porozmawiać z mężczyzną. Twierdzi, że jest niewinny. W rozmowie przekazał jednak pewien zastanawiający szczegół.
Siecieborzyce – mała wieś w województwie lubuskim. Miesiąc temu rozegrały się tutaj sceny rodem z gangsterskich filmów. W jednym z domów miał miejsce zamach bombowy. Jego ofiarą padła 31-letnia pani Urszula i dwoje jej dzieci.
- Wyglądała jak paczka, która jest nadana przez kuriera z naklejką z adresem. To był około 20-centymetrowy pakunek – powiedziała Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
- Ta kobieta zasłoniła sobą resztę pomieszczenia i przyjęła na siebie główną energię uderzenia. Dlatego obrażenia u pozostałych są znikome w porównaniu do tego, co jest u niej – opowiada Robert Duchnowski, ekspert ds. kryminalistyki.
W wyniku eksplozji pani Urszula odnosi poważne rany. Traci prawą dłoń. W lewej lekarzom udaje się uratować dwa palce. Odłamki wbijają się też w gałki oczne. Częściowo kobieta traci więc wzrok. Ranne zostają również jej dzieci: niespełna trzyletni Bartek oraz siedmioletnia Ola.
ZOBACZ: Eksplozja paczki w Siecieborzycach. Sprawca nadal na wolności
W cieniu podejrzeń od początku znalazł się 34-letni Błażej K. – były partner pani Urszuli, ojciec jej dziecka. Miesiąc przed wybuchem został pozbawiony praw do opieki nad synem. Od ponad roku przeciwko mężczyźnie toczy się też sprawa o znęcanie nad panią Urszulą i jej pobicie. Udało nam się skontaktować z nim poprzez komunikator internetowy:
„Urszula jest przebiegłą żmiją. Specjalnie wymyśliła to pobicie jako fundament/tło do sprawy o opiekę nad Bartkiem. A sądy uwielbiają takie tło w sprawach. Wszystkie kobiety po rozstaniu twierdzą, że są bite, gwałcone, itd.”
Czy ma pan cokolwiek wspólnego z zamachem, który miał miejsce?
„Nie mam nic wspólnego. Nie znam się na bombach. Jestem kierowcą. Mam dostatnie życie, po co mi kłopoty? Śmierć Urszuli nie kalkuluje mi się po prostu.”
ZOBACZ: Konflikt przedsiębiorcy z urzędnikami. Kto ma rację?
- Chyba w sierpniu wysłał jej SMS-a, pisząc: "Nie wiesz, co cię czeka" - mówi o Błażeju K. Karolina Szymańska-Senger, matka pani Urszuli.
To fragment rozmowy z ojcem Błażeja K.
Reporter: Kiedy ten wybuch miał miejsce, to gdzie syn był? W Polsce czy za granicą?
Ojciec: W Polsce. I pojechał na Niemcy.
Reporter: No to mógłby po drodze dostarczyć tę paczkę…
Ojciec: Panie, oglądał pan telewizję? Człowiek był skazany niewinnie i po 18 latach wyszedł…
ZOBACZ: Podżyrowała kredyt koleżance. Została z długami
A to kolejny fragment internetowej rozmowy z Błażejem K.:
„W momencie wybuchu byłem pod Hanowerem 500 kilometrów dalej. Jak mam 500 kilometrów przejechać w minutę?”
Ładunek mógł być tam umieszczony kilka godzin wcześniej. Moment eksplozji nie jest momentem bezpośredniego działania sprawcy.
„Nie jestem saperem, by znać się na budowie bomb, a trotylu też nie kupisz w Biedronce.”
Skąd Pan wie, że użyto trotylu?
„Sami w wiadomościach to powiedzieliście albo wasi koledzy. Oglądałem w necie parę reportaży.”
Wiem, że w Pana domu miało miejsce przeszukanie…
„Tak. Siedem razy i co znaleźli? Spawarkę ponoć mi zarekwirowali i kamery. Od osiemnastego nie ma mnie w domu. Nie wiem, co tam narobili.”
Spodziewa się Pan zatrzymania?
„Kogoś muszą zamknąć, a że ja im pasuję, to pewnie mnie powieszą. To nie problem jakiś dowód podrzucić.”
- Nigdzie wcześniej nie padło jakiekolwiek słowo, że był użyty trotyl. Więc albo tak po prostu wyrzucił to z siebie, albo się zagalopował. Zapomniał na chwilę… - komentuje Marcin Banaszkiewicz, szwagier pani Urszuli.
ZOBACZ: Zamordował matkę. Nie pójdzie do więzienia, bo… bierze narkotyki
Dwa dni po rozmowie z nami Błażej K. został zatrzymany. Prokurator przedstawił mu zarzut usiłowania zabójstwa pani Urszuli oraz jej dzieci. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Śledczy twierdzą jednak, że mają mocne dowody łączące go z zamachem.
- Z naszych ustaleń wynika, że osobiście dostarczył tę paczkę pod dom – mówi Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
- To są rzeczy, które mi się w głowie nie mieszczą. Gdybym mógł, powiedziałbym mu, że jest zwyrodnialcem. I że nie spoczniemy, dopóki nie posadzimy go za kratami na długie, długie lata – zaznacza Marcin Banaszkiewicz, szwagier pani Urszuli.