Muszą uciekać z domu na noc. Desperacka walka o przetrwanie
Dariusz Galewicz po przeszczepie płuc mieszka z synem w małym zagrzybionym mieszkaniu, które stanowi śmiertelną pułapkę. Mężczyzna robi, co może, by w nim nie nocować. Walczy też o inny lokal. Propozycja urzędników szokuje: to mieszkanie… w jeszcze gorszym stanie, po poważnym zalaniu. Odkryliśmy, że w tej samej kamienicy stoi puste, czyste mieszkanie, też należące do miasta.
Historię pana Dariusza po raz pierwszy pokazywaliśmy pięć lat temu. Samotnie wychowuje syna, bo dla matki dziecka alkohol był ważniejszy. Jest pozbawiona władzy rodzicielskiej. Już wtedy mieszkanie, w którym pan Dariusz żył z Maksem, zagrażało jego zdrowiu. Mężczyzna czekał na pilny przeszczep płuc.
- Główne pomieszczenie ma 16,5 metra. Dziecko nawet nie ma miejsca na zabawę. Maks się rozbija o przedmioty: o meble, o pralkę. Jestem osobą chorą i mam te swoje przyrządy, leki, więc to wszystko powinno być w odosobnionym miejscu, z daleka od dziecka. Tutaj nie ma takiej możliwości. Najtrudniejsze to jest gotowanie w tym pomieszczeniu, automatycznie robią się mokre ściany – opowiada Dariusz Galewicz.
- Dziecko ma zapewniona opiekę. Jest otoczone troską, jest zadbane. Tej rodzinie naprawdę by się przydało lepsze mieszkanie. Nie chodzi o to, żeby było bogato, nie chodzi o to, żeby było wielkie, tylko chodzi o to, żeby mieli lepsze warunki – mówi Monika Pawlak, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.
ZOBACZ: Obca osoba w ich grobie? Żądają wyjaśnień
Pan Dariusz szczęśliwie doczekał przeszczepu płuc. W jego przypadku zabieg ratował mu życie, miał zaledwie 7 procent wydolności płuc. 8 miesięcy temu wyszedł ze szpitala. Niestety musiał wrócić do tego samego zagrzybionego mieszkania. Życie w nim to śmiertelna pułapka.
- Dlatego muszę z niego uciekać. Uciekam na noce z własnego mieszkania. Jestem troszeczkę u siostry, troszeczkę u znajomych. Gdzie tylko popadnie, żeby tu nie być na noc – przyznaje pan Dariusz.
Mężczyzna od lat stara się o zamianę mieszkania.
- Starałem się o przydział lokalu. Owszem, dostałem przydział, skierowanie do lokalu, gdzie stan techniczny tego mieszkania jest podobny mniej więcej do tego mieszkania. Pod grzejnikami wilgoć, groziłoby porażeniem prądem, bo tam już niestety naszła warstwa wody na instalację elektryczną. Tak wygląda ten budynek. Jest nieocieplony, popękany, pełno szczelin. Mieszkanie wilgotne, zimne – wylicza Dariusz Galewicz.
ZOBACZ: Po zbudowaniu ronda nie mogą swobodnie wjeżdżać na posesję
Od mieszkańców kamienicy, do której miałby się przenieść pan Dariusz, słyszymy, że oferowane mężczyźnie mieszkanie dosłownie „pływało”.
- To mieszkanie to było kilka razy zalane. Ono pływało. Poszły rury... Woda nie była wyłączona na zimę. To trwało z pół roku – opowiadają.
Pan Dariusz odmówił przyjęcia mieszkania na parterze ze względu na warunki techniczne.
Mieszkańcy kamienicy, do której miałby się przenieść pan Dariusz, mówią nam też, że obok nich jest lokal niemal gotowy do zamieszkania.
- U nas na górze, z naszym wspólnym korytarzem stoi bardzo ładne mieszkanie, od dwóch lat. Tam nie ma potrzeby remontu, trzeba to tylko pomalować – mówią.
- Tu jest ten lokal, który by mnie interesował. Wystarczający dla dwóch osób. Niestety przeznaczony jest na inne cele mieszkaniowe. Nie wiadomo z jakich względów. Marzy nam się własny kąt, żeby żyć normalnie, godnie. Nie w wilgoci. Potrzebujemy normalne, suche mieszkanie – zaznacza pan Dariusz.
Co na to urzędnicy? Przed naszą kamerą padły ważne słowa.
- My nie jesteśmy dysponentami lokalu jako Zarząd Lokali Miejskich, ale wystąpimy z rekomendacją do dysponenta lokalu, czyli Wydziału Rewitalizacji Urzędu Miasta i oni wydają skierowania. Nie sądzę, aby to skierowanie nie zostało wydane – przyznaje Małgorzata Szpakowska-Korkiewicz, dyrektorka Zarządu Lokali Miejskich w Łodzi.