Wyremontowała, spłaciła dług, urzędnicy będą ją eksmitować
Choć spłaciła zadłużenie i tak straciła prawo do zajmowanego przez nią mieszkania komunalnego. 47-letnia łodzianka miała 3900 zł zadłużenia czynszowego. Zaległości powstały w 2011 roku po śmierci męża, który był głównym najemcą lokalu. Teraz długów nie ma, ale urzędnicy eksmitują kobietę z lokalu, w którego remont zainwestowała poważne pieniądze.
- Bardzo przeżyłam chorobę męża, nie mogłam sobie w ogóle poradzić. I później ta śmierć mnie dobiła. Bardzo ciężko było mi wtedy płacić. Nie pracowałam. Mąż zarabiał, a ja zajmowałam się wychowywaniem dziecka. Nie miałam pracy. Nie miałam załatwionej renty po mężu. Świat mi się zupełnie zawalił. Półtora roku szukałam pracy, bo gdzie dzwoniłam, pytali, czy dziecko jest – wspomina pani Iwona.
Pani Iwona została sama z małym dzieckiem, nie miała pracy. Miasto wystąpiło do sądu z wnioskiem o eksmisję samotnej matki. W 2015 roku zapadł wyrok, z którym pani Iwona nie może pogodzić się do dziś.
- Wyrokiem z dnia 20 września 2015 roku sąd nakazał opróżnienie lokalu przez pozwaną i jej syna i wydanie go na rzecz miasta Łódź. Jednocześnie przyznał im uprawnienie do lokalu socjalnego i nakazał wstrzymanie opróżnienia lokalu do czasu wskazania przez miasto Łódź oferty na lokal socjalny. Pani pozwana w tej sprawie nie złożyła apelacji – informuje Monika Pawłowska-Radzimierska z Sądu Okręgowego w Łodzi.
- Leczyłam się psychiatrycznie, miałam depresję. Nie myślałam racjonalnie, żyłam z dnia na dzień. Ja tamtego okresu tak szczerze mówiąc nie pamiętam. Ja nie pamiętam tamtego wyroku z sądu, jak dostałam – opowiada pani Iwona.
ZOBACZ: Katował 8-letniego Kamila. Bił, przypalał, polewał wrzątkiem!
Pani Iwona robiła wszystko, by powstrzymać eksmisję. Spłaciła zadłużenie wraz z odsetkami – to w sumie ponad 7 tys. zł. Na własny koszt wymieniła okna.
- Ostatnią ugodę, jaką z nimi podpisałam, to było w 2016 roku i to była ugoda na cztery lata. Spłacałam zadłużenie, płaciłam czynsz na bieżąco. Była mowa, że jak będę płaciła czynsz na bieżąco, będzie ze mną podpisana umowa najmu, przywrócą mi umowę najmu. Niestety – stało się inaczej.
Pani Iwona przeżyła kolejny szok - w lutym tego roku otrzymała pismo informujące, że „sprawa dotycząca przeniesienia do lokalu socjalnego została przyjęta do realizacji”.
- Czuję się jak taki nieczłowiek, bo nie wiem, jak to naprawdę można określić – mówi pani Iwona.
- Tyle lat to się ciągnie. Córka tyle ugód podpisała z tymi urzędnikami. I co to dało? Nic nie dało – dodaje pani Teresa, matka pani Iwony.
ZOBACZ: Mała Ola zmarła. Winią lekarzy
Pani Iwona i jej zmarły mąż włożyli w remont zrujnowanego mieszkania 50 tys. zł. Sądzili, że będą mogli wynajmować je przez wiele lat. Dziś urzędnicy uznali, że znajdujący się w starej łódzkiej kamienicy lokal ma za duży metraż. I właśnie tym teraz motywują odmowę kontynuowania najmu.
- Nie można przedłużać umowy, która nie obowiązuje. Pani nie ma zawartej umowy najmu, pani korzysta z lokalu w sposób bezumowny, w związku z tym nie można przedłużać stosunku prawnego, który nie istnieje – mówi Małgorzata Szpakowska-Korkiewicz, dyrektor Zarządu Lokali Miejskich w Łodzi.
ZOBACZ: Gmina zbudowała ogród skalny. Rolnik nie przejedzie
Zwracamy uwagę, że pani Iwona nie jest dzikim lokatorem, tylko umowę najmu z miastem miał jej mąż.
- Ale wobec pani został orzeczony wyrok eksmisji. Pani zostanie udzielona pomoc mieszkaniowa, jeżeli pani spełnia warunki do udzielenia takiej pomocy mieszkaniowej w zakresie, w którym taka pomoc powinna być udzielona, czyli pani dostanie propozycję mniejszego mieszkania. Przystosowanego dla dwóch osób. Nie ma podstaw do tego, aby dwie osoby zajmowały tak duży lokal – wyjaśnia Małgorzata Szpakowska-Korkiewicz.
- Tutaj to mieszkanie to gruzy były. Ani podłóg nie było, ani nic. Wszystko musieli stawiać sami. I ten cały wkład, żeby teraz zaprzepaścić… Nie rozumiem tego - mówi pani Iwona.
- W mojej ocenie Zarząd Lokali Miejskich, urzędnicy pani prezydent Zdanowskiej, robią krzywdę tej rodzinie. Ten standard mieszkania jest wysoki, ale on nie wynika z jakiegokolwiek wkładu miasta, tylko tej rodziny. Jak można teraz tę rodzinę przenieść wyrokiem sądu, nie eksmisją, bo tak to jest nazywane, do lokalu socjalnego – dziwi się Tomasz Anielak, radny Rady Miejskiej w Łodzi.