Zakład z niebezpiecznymi chemikaliami obok domów. Mieszkańcy protestują

Mieszkańcy Bądkowa koło Torunia boją się przebywać we własnych domach. Wszystko przez zakład za niebezpiecznymi chemikliami, który funkcjonuje… w środku ich miejscowości. Miesza substancje chemiczne mimo braku pozwoleń. Rok temu na terenie firmy rozszczelnił się pojemnik z kwasem solnym, powodując poważne konsekwencje.

Zakład z niebezpiecznymi chemikaliami powstał kilka lat temu. Funkcjonuje na terenach po dawnej spółdzielni gminnej.

- Firma pojawiła się w styczniu 2021 roku, deklarując, że na terenie zakładu będą produkować środki dezynfekujące i odczynnik AdBlue. Przez pewien okres firma prowadziła działalność niezauważalnie – opowiada Ryszard Stępkowski, wójt gminy Bądkowo.

- Działa to w środku miejscowości, od każdej strony są zabudowania, do tego dwa zbiorniki rybne – opowiadają mieszkańcy: Maria i Wojciech Głowaccy.

- To problem. Nie mogę otwierać okien, bo unoszą się zapachy chemiczne. Nie wiemy, co będzie dalej, jesteśmy pełni obaw i z tego powodu protestujemy – dodają inni.

ZOBACZ: Ogromny pożar składowiska odpadów. Alarmowaliśmy o problemie

Okazuje się, że zakład rozpoczął mieszanie substancji chemicznych. Państwowe instytucje twierdzą, że nie ma na to wymaganych pozwoleń. Kontrole z zeszłego roku wykazały liczne łamanie zasad bezpieczeństwa.

- Na tamten czas po pierwsze stwierdziliśmy, że część substancji chemicznych magazynowana jest niezgodnie z wymaganiami. Powinny być w pomieszczeniach, a część z nich była na zewnątrz. Stwierdziliśmy też inne nieprawidłowości, polegające na braku pozwoleń. Bo spółka oprócz tego, że magazynuje, to prowadzi mieszanie substancji. A na to nie ma decyzji. Nie powinni tego robić. Spółka nie posiada zezwolenia na wytwarzanie odpadów, a je wytwarza. W tym zakresie była wydana nasza decyzja wstrzymująca decyzję mieszania – informuje Małgorzata Saługa z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Włocławku.

- Instalacja odgromowa kompletnie niesprawna, instrukcje bezpieczeństwa pożarowego powinny być wdrażane do obiektów, pracownicy powinni się z nimi zapoznać. Tej dokumentacji również nie było – wylicza kolejne nieprawidłowości Michał Żbikowski z Państwowej Straży Pożarnej w Aleksandrowie Kujawskim.

- Tu widać bezsilność państwa. Jest decyzja WIOŚ zakazująca działalności, ale zakład zaskarżył ją do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Gdy sąd odrzucił skargę i utrzymał zakaz, zakład wystąpił do Naczelnego Sądu Administracyjnego i sprawa się ciągnie, a firma prowadzi swoją działalność. Jeżeli nie spełnia warunków, powinna zaprzestać działalności – ocenia Ryszard Stępkowski, wójt gminy Bądkowo.

3 lipca zeszłego roku doszło na terenie zakładu do wycieku kwasu solnego. Zdarzenie było na tyle poważne, że miejscowi strażacy musieli ściągnąć do pomocy specjalne jednostki chemiczne z Torunia i Włocławka.

- Zbiorników było dużo, odnaleziono jeden, który był nieszczelny. Jak to się stało? Do dziś nie wiemy – mówi Michał Żbikowski z Państwowej Straży Pożarnej w Aleksandrowie Kujawskim.

- To jest ciężka chemia, tutaj nie chcę mieszkać. Wartość naszego domu, dobytku spada, wszystkich w okolicy - zauważa Renata Michalska, mieszkanka Bądkowa.

ZOBACZ: Siedem miesięcy w celi. Wzięto go za… przestępcę

Państwo Michalscy mieszkają zaledwie kilka metrów od zakładu. Twierdzą, że wyciek spowodował u nich poparzenie dróg oddechowych. Trafili do szpitala.

- Siedziałem w kuchni, gdy w pewnym momencie zrobiło mi się bardzo niedobrze. Dusiło mnie, leciały łzy z oczu, miałem katar.

- Ja miałam wielki problem z oddychaniem. Dusiłam się. Bardzo kaszlałam. W moim przypadku, to jakby ktoś szczotką ryżową wytarmosił po gardle. Panowie z pogotowia kazali nam oddychać przez maski. Zrobili płukanie – wspominają Renata i Roman Michalscy.

Państwo Głowaccy mieszkają od zakładu kilkanaście metrów. Narzekają na cysterny, które nawet w niedzielę przejeżdżają w pobliżu ich domu. Również oni obawiają się o bezpieczeństwo.

- Oczywiście, że się boimy. Przeraża nas, że zakład prowadzony jest niedbale, inwestor mówi, że wody opadowe zagospodarowuje w swoim terenie, a woda opadowa spływa. W jednym z pism sanepid pyta, jaką dają gwarancję, że nie będzie awarii, o ile do takiej już doszło. Kto może dać taką gwarancję - mówią Maria i Wojciech Głowaccy.

ZOBACZ: Przyjął uchodźców z Ukrainy, skarbówka żąda 40 tys. zł podatku

Sprawą wycieku zajmowała się prokuratora w Aleksandrowie Kujawskim, ale postępowanie umorzyła. Mieszkańcy nie rozumieją, jak zakład może funkcjonować mimo braku wymaganych pozwoleń i tylu zastrzeżeń. 

- Jak widzimy, mauzery firmy stoją na wyciagnięcie ręki, każdy może podejść, a tu są żrące  substancje, kwas, to jest niezabezpieczone i dostępne dla wszystkich – mówi jeden z mieszkańców.

- Kilka lat temu podbudowaliśmy się tutaj. Gdybym wiedziała, że coś takiego powstanie, w życiu bym nie zamieszkała – dodaje inna.

ZOBACZ: Polują na ciała zmarłych w Żaganiu. Bywają szybsi od szpitala

Przez kilka dni usiłowaliśmy porozmawiać z przedstawicielami spółki, chcąc uzyskać ich stanowisko w sprawie obaw i protestu mieszkańców. Bram zakładu nam nie otworzono. Kiedy zatelefonowaliśmy do prezesa firmy, ten rozłączył się.

Kilka dni temu udało nam się wreszcie przekazać jednemu z pracowników wizytówkę z prośbą o kontakt i przesłanie stanowiska firmy. Do tej pory nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi.

- Władze firmy wykazują się niefrasobliwością, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, które przy pracy z chemikaliami powinno być przestrzegane. Będziemy walczyć, żeby tego zakładu nie było. Będziemy walczyć skutecznie – zapowiadają mieszkańcy.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX