Wolał dom dziecka niż ten rodzinny. Jego historia porusza
Gdy 26-letni pan Wojciech opowiedział w szpitalu o swoim dramatycznym losie, inny pacjent postanowił zawiadomić o tym naszą redakcję. W rodzinnym domu od najmłodszych lat mężczyzna spotykał się z agresją i pijaństwem. Trafił do domu dziecka. Dziś, dzięki swojemu uporowi walczy o poprawę zdrowia i losu. Potrzebuje jednak wsparcia.
Pan Wojciech ma dwadzieścia sześć lat. Mieszka w małej miejscowości w województwie lubuskim. Jest osobą niepełnosprawną. Ma problemy z poruszaniem. Kilka miesięcy temu trafił do szpitala. Po raz kolejny przechodził bardzo trudną i bolesną operację.
- Stopy miałem prostowane, palce miałem łamane, w każdego z nich wkładano mi druta i prostowali stopę. Lekarze mówią, że gdybym w dzieciństwie został zadbany, to bym chodził normalnie – mówi Wojciech Hrynowiecki.
W szpitalu pan Wojciech opowiadał o swoim trudnym życiu. Wobec tych poruszających zwierzeń nie pozostał obojętny inny pacjent - pan Wojciech z Zielonej Góry. Mężczyzna postanowił o pomoc poprosić naszą redakcję.
- Ludzie, którzy przyjeżdżają do szpitala, mają czas, żeby pomyśleć o swoim życiu. Przyjeżdżają z różnymi problemami, ale przy tych historiach, które opowiadał Wojtek, to nagle się okazuje, że te twoje problemy, to są żadne problemy – tłumaczy pan Wojciech.
ZOBACZ: Dostała 26 mandatów z zagranicy. Auto dawno sprzedała
Niepełnosprawny Wojciech Hrynowiecki mieszka u pani Teresy. Obca kobieta okazywała i okazuje mu wsparcie.
- Jak byłem mały, to po alkoholu wiadomo… Mnie wrzucili do zamrażalnika. Okropnie miałem, okropnie w życiu, okropnie. Mój ojczym to się zapił na śmierć na ławce. Brakowało nie raz jedzenia, nie miał mnie kto przytulić – wspomina Wojciech Hrynowiecki.
- Straszne miał dzieciństwo, ja nie mogłam patrzeć, jak on pełzał. Wychodził na drogę, nogi podkurczone i tak szedł, coś okropnego – dodaje kuzynka mężczyzny, pani Halina.
Pan Wojciech chodził do specjalnej szkoły z internatem. Niestety kiedy miał kilkanaście lat, trafił do domu dziecka.
- Będąc u nas Wojtek miał trzy operacje. Poruszał się o balkoniku i na wózku. Miał już nawet skierowanie sądowe do Domu Pomocy Społecznej, ale w tym momencie włączyła się do pomocy ciocia – mówi Barbara Tlałka z Domu Dziecka we Wschowie.
- Od razu go przerzucili na dom dziecka, a ja dłużej nie myśląc, żeby go wziąć na te weekendy chociaż… Nie mogłam go wziąć wcześniej, bo mąż chory, nie mógł szkoleń ze mną przechodzić jako rodzina zastępcza – wyjaśnia Pani Teresa, która opiekuję się panem Wojciechem.
- Lepiej się tam czułem niż w swoim rodzinnym domu. Gdyby nie dom dziecka, to bym nie chodził na pewno – zaznacza pan Wojciech.
ZOBACZ: Odcięci od świata. Tuż za bramą mają… betonowy płot
Pan Wojciech po opuszczeniu domu dziecka, nie chciał wracać do mieszkania, w którym przeżył koszmarne dzieciństwo. Przez lata odkładał pieniądze z renty i kupił niewielkie mieszkanie. Ale do generalnego remontu.
- Powiedzieli mi, że ten remont to wydatek około 50 tysięcy zł – przyznaje pan Wojciech.
Niepełnosprawny mężczyzna potrzebuje wsparcia w rehabilitacji, leczeniu i co najważniejsze - w zdobyciu środków na remont mieszkania. Niestety renta 1400 złotych to zbyt mało, by marzenie spełnić i zacząć nowe życie.
- Boję się, że zostanę sam i nie wyląduje na wózku, bo nie ma kto koło mnie chodzić – zaznacza Wojciech Hrynowiecki.