Żyją obok końcowej stacji WKD. "Jak na lotnisku"
Państwo Barbasiewiczowie mieszkają obok stacji końcowej Warszawskiej Kolei Dojazdowej w Grodzisku Mazowieckim i skarżą się na nieustanny, trudny do zniesienia hałas. Pochodzi on z klimatyzatorów umieszczonych na dachach pociągów. Mieszkańcy ulicy domagają ekranów dźwiękochłonnych, wsparcie finansowe zaproponowało miasto, ale kolej mówi zdecydowane "nie".
Państwo Jolanta i Robert Barbasiewiczowie od ponad 20 lat mieszkają w Grodzisku Mazowieckim. Mają tu dom i przez lata wykańczany ogród. Sąsiadują ze stacją końcową Warszawskiej Kolei Dojazdowej.
- Wcześniej nie było żadnego problemu, ze względu na to, że były tu wówczas wagony z czasów… epoki Gierka. Zmieniło się to mniej więcej w roku 2013. Warszawska Kolej Dojazdowa zakupiła nowe pociągi. Cieszyliśmy się z tego, bo liczyliśmy, że jeżeli są nowe, to są lepsze. I pod wieloma względami są lepsze. Na pewno są wygodniejsze, na pewno są szybsze, mają klimatyzacje, mają ogrzewanie – opowiada Robert Barbasiewicz.
ZOBACZ: Walczy z samowolą budowlaną. Boi się o bliskich
A z postępem pojawiły się nowe uciążliwości. Chodzi o hałas z klimatyzatorów umieszczonych na dachach pociągów. A, że jest to stacja końcowa, to składów jest więcej i stoją dłużej niż na standardowej stacji. Już 10 lat temu państwo Barbasiewiczowie postulowali oddzielenie domów ekranami dźwiękochłonnymi.
- Szum jest spowodowany klimatyzatorami, które w ciągu zimy grzeją, a latem chłodzą - mówi Robert Barbasiewicz.
- Nagle się okazuje, że śpię przy wentylatorze jakim. Nie wiem, może okapie kuchennym. Taki dźwięk jednostajny. Jedynie wiceburmistrz przyszedł, zobaczył. doświadczył. Nikt ze strony naszego sąsiada - WKD nie przyszedł i nie sprawdził. My stwierdzamy, że jest hałas. WKD stwierdza, że hałasu nie ma – dodaje Jolanta Barbasiewicz.
ZOBACZ: Zdiagnozowano bardzo rzadką chorobę. Wyskoczyła przez okno szpitala
Dlatego mieszkańcy w 2017 roku zwrócili się do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Płocku o przeprowadzenie badań, a te wykazały znaczne przekroczenia norm hałasu zarówno w dzień, jak i w nocy. WKD podważała te wyniki wskazując na błędy proceduralne.
- Zrobiliśmy też prywatne badanie, to oczywiście do nich też są zastrzeżenia, chociaż są przekroczenia. Te przekroczenia sięgają 6dB – tłumaczy Jolanta Barbasiewicz.
O uciążliwość pytamy również innych mieszkańców ulicy.
- W weekend to tu się nie da siedzieć, bo one się chłodzą cały czas, te wentylatory chodzą. No jak na lotnisku, po prostu. Szumi non stop, tak jakbym sobie odkurzacz postawił przy leżaku. Człowiek chce posiedzieć po pracy ale pół godziny i do domu – mówią.
ZOBACZ: Dostała 26 mandatów z zagranicy. Auto dawno sprzedała
Z końcem 2023 roku zwiększy się częstotliwość kursowania kolejek. A to za sprawą trwającej budowy dodatkowego toru. Składów na stacji końcowej będzie więcej i zbliżą się do zabudowań o kolejne metry.
- Konsultacje? Jakie konsultacje. Przecież oni wiedzieli, mówię o władzach WKD, że tutaj się toczy w tej chwili spór, że jest sprawa sądowa, że są problemy. Efekt jest taki, że robiono, mówiąc krótko, tak, jak ma być i nie ma dyskusji – mówi Robert Barbasiewicz.
- Braliśmy udział w rozmowach. To był czas, gdy poważnie rozważaliśmy budowę ekranów i gmina deklarowała partycypację finansową w tej inwestycji. Natomiast w międzyczasie WKD podjęła decyzję, że ekranów nie będzie. To też spowodowało myślę duży dystans i takie niedobre emocje w relacjach z mieszkańcami, bo oni pierwotnie uzyskiwali zapewnienia, że te ekrany mogą się pojawić, a później stanowcze „nie” – zauważa Tomasz Krupski, zastępca burmistrza Grodziska Mazowieckiego.
- W latach 2021-22 w nawiązaniu do zgłaszanych zastrzeżeń podejmowaliśmy działania, zleciliśmy akredytowanej jednostce wykonanie pomiarów. Zestawiła ona wyniki i w każdym z tych opracowań wyniki określały, że nie zachodziły przekroczenia emitowanego hałasu – odpowiada Krzysztof Kulesza, rzecznik prasowy WKD.
Tak wspomniane pomiary pamiętają mieszkańcy ulicy: - W mojej furtce ustawili, żeby zbadać, jakie jest natężenie hałasu. I ta firma, która ustawiła, najpierw poszła powiadomić WKD, to tak było cichutko, że nie wiem. Mówię, no to co pan robi? Poszedł pan powiadomić, że pan nagrywa ich? To chyba jest naiwne, nie. Nawet jak tu aparatura była. To maszyniści dostali przykaz wyłączać tu, jak najdłużej trzymać opuszczone pantografy, nie podnosić. Przed odjazdem podnosić i tak dalej. To były takie testy.
ZOBACZ: Odcięci od świata. Tuż za bramą mają… betonowy płot
Jak twierdzą Barbasiewiczowie, w ich ogrodzie pomiarów zleconych przez WKD nie było. Ale wyniki badań z innych posesji złożono w sądzie jako dowód w ich sprawie. Jednocześnie spółka nie pokazała ich ani naszym bohaterom, ani przedstawicielom urzędu miasta.
- Tych opinii jest kilka i jak można się spodziewać, tylko jedna opinia jest pozytywna - ta zamówiona przez WKD. Wszystkie inne opinie, opinia moich klientów i opinia WIOŚ-u wykazują, że zostały przekroczone normy hałasu. W szczególności w nocy jest to dokuczliwe, gdy te normy są przekraczane o blisko 30-40 procent – zaznacza Mikołaj Badziąg, prawnik, reprezentujący mieszkańców.
Dziś spór będzie rozstrzygał sąd. W jednym z fragmentów odpowiedzi na pozew, prawnicy WKD stwierdzili, że Barbasiewiczowie mogli sprzedać dorobek życia i się wyprowadzić. A skoro tego nie zrobili, to są w 90 procentach winni powstałego problemu.
- Ja jestem w 90 procentach winny tego, że żyję… tutaj. Nie wiem nawet, co mam odpowiedzieć – komentuje Robert Barbasiewicz.