9-letni Filip zginął potrącony przez auto. Sprawca nie trafił za kraty
Dziewięcioletni Filip zginął potrącony przez samochód na przejściu dla pieszych. Sprawca znacznie przekroczył prędkość jadąc przez Krężnicę Jarą koło Lublina. Choć sądy obu instancji uznały, że jest winny, to do więzienia nie trafił ze względu na trudną sytuację rodzinną. To kolejny cios dla rodziny Filipka, która do dziś przeżywa traumę po stracie dziecka.
Tragedia rozegrała się dwa lata temu w Krężnicy Jarej koło Lublina
- Usłyszałam ogromny huk i pisk opon. A po kilku sekundach zobaczyłam, jak mój syn wypada spod samochodu – wspomina Milena Kasperek, matka Filipa.
- Córka dzwoni do mnie ponownie i mówi: oni go reanimują, ale z tego nic nie będzie. Cały czas krzyczała, piszczała strasznie. Później zadzwonił zięć, powiedział, że Filipek nie żyje – opowiada Zofia Stępień, babcia Filipa.
- Syn leżał martwy, ucałowałem go, świat się zawalił. Tego się nie da określić, tego żalu, smutku – dodaje Paweł Kucharzyk, ojciec Filipa.
ZOBACZ: Nagle skończył się asfalt. Auto zniszczone, odszkodowania brak!
Zaraz po wypadku sprawca miał przedstawiać różne wersje zdarzeń. Nie było niestety świadków. Dopiero odnalezione przez ojca Filipa nagranie z monitoringu pozwoliło ustalić przyczyny wypadku.
- Sprawca, jak wyszedł z samochodu, zaczął krzyczeć, że dzieci biegają jak bezpańskie psy – twierdzi Milena Kasperek, matka Filipa.
- Przyjechałem tu na miejsce zdarzenia, to było wytłumaczenie, że syn wjechał hulajnogą na przejście. Pytałem policji, czy szukali nagrania po mieszkańcach, a oni, że nie. Podchodzę do ogrodzenia, pan się tu taki kręcił i mówi, że może mi pomóc, ma nagranie – relacjonuje pan Paweł.
- Widziałam nagranie z monitoringu. On w niego wjechał, on go zabił. Nie hamował. Dziecko szło zgodnie z przepisami – mówi Zofia Stępień, babcia Filipa.
- Jestem święcie przekonana, że Filip sądził, że zdąży przejść. Ten samochód musiał być naprawdę daleko. On wszedł na jedną połowę, a na drugiej zaczyna biec, świadczy to o tym, że on się przestraszył, że ten samochód nie jechał, jak powinien jechać – dodaje matka Filipa.
ZOBACZ: Dekretem Bieruta zabrali im dom. Wygrywają ze stołecznym ratuszem
Sądy dwóch instancji nie miały wątpliwości: winę za wypadek ponosi kierowca samochodu, który pędził ponad 90 km/h w terenie zabudowanym. Sprawca dziś ma 70 lat. Mimo wyroku, jest na wolności.
- Sąd Rejonowy w Kraśniku wymierzył oskarżonemu karę dwóch lat pozbawienia wolności oraz orzekł o sześcioletnim zakazie prowadzenia pojazdów. Wydał postanowienie o odroczeniu wykonania kary wobec skazanego. Przesłanką, która zadecydowała o odroczeniu kary do 31 stycznia 2024 roku, jest sytuacja osobista i rodzinna skazanego – informuje Barbara Markowska z Sądu Okręgowego w Lublinie.
- Dwa lata więzienia to nie jest żaden wyrok, ale nawet i tego nie chce odsiedzieć. Nawet i tego. Powołuje się na to, że ma chorą mamę, którą musi się opiekować. Ja też mam chorą mamę. Moja mama zachorowała przez ten wypadek Filipka, bo ujawnił się u niej nowotwór przez ten ogromny stres. On ma też żonę, ma synów. Niech się zajmą babcią, a on niech idzie i odpowie za to, co zrobił nam wszystkim – podkreśla matka Filipa.
- Sprawca nawet się nie interesuje, jak my żyjemy. Nawet słowa „przepraszam” nie usłyszałam od niego. On sobie siedzi cieplutko w domciu. Cieszy się wnukami, dziećmi. Ja tego szczęścia nie mam. Zniszczył mi życie. Nam zniszczył życie – podkreśla Zofia Stępień, babcia Filipa.
To fragment rozmowy ze sprawcą wypadku Markiem K.:
- Wyrok jest prawomocny, ale adwokat złożył kasację.
- A sądzi pan, że nie powinien być w więzieniu?
- Co ja sądzę, to moja sprawa, nie będę z panem rozmawiał.
- Pan nie poniósł żadnej kary, nawet pan nie przeprosił rodziny.
- Przeprosiłem.
- Przed sądem, tyle co pan musiał.
- Dzięki.
- Dlaczego pan nie jest w więzieniu, zabił pan dziecko?
(Odchodzi)
ZOBACZ: Ogromny hałas, nocne pobudki, kłęby kurzu. "Tu nie da się żyć"
- Kara dwóch lat za zabicie dziecka i jeszcze uchylać się od tego? Na jakim my świecie żyjemy? – pyta Zofia Stępień, babcia Filipa.