Rak z przerzutami i brak ubezpieczenia. Rodzinny dramat w Brodnicy
Wielki dramat małżeństwa z siedmioletnią córką z Brodnicy. U pana Artura zdiagnozowano raka wątroby z przerzutami. Stało się to po tym, jak mężczyzna stracił pracę. Przepisy nie pozwalają urzędnikom ubezpieczyć chorego, więc nie będzie miał on z czego opłacić kosztownego leczenia.
Czterdziestotrzyletni pan Artur z Brodnicy w Kujawsko-Pomorskiem jeszcze rok temu był zdrowym człowiekiem. Dziś każdego dnia walczy ze śmiertelną chorobą i urzędniczymi przepisami.
- Chciałbym dożyć tego, jak córka się wyuczy i będzie pełnoletnia, ale ja tego na pewno nie zobaczę – mówi pan Artur.
ZOBACZ: Nagle skończył się asfalt. Auto zniszczone, odszkodowania brak!
Pan Artur z panią Iwoną poznali się piętnaście lat temu. Siedem lat temu urodziła się córka: Maja. Mężczyzna ciężko pracował, ale niestety w sierpniu ubiegłego roku stracił pracę i od razu zarejestrował się w Urzędzie Pracy jako bezrobotny. Kilka dni później zaczął chorować.
- Normalnie się czułem, później zacząłem chudnąć w szybkim tempie i choć nic mnie nie bolało, doszedłem do wniosku, że muszę się zbadać - wspomina.
Diagnoza była ogromnym ciosem: rak wątroby z przerzutami. Mężczyzna rozpoczął intensywne leczenie. Przechodził wielomiesięczną chemioterapię.
- Tak go boli, że z bólu chce odejść, a ja mówię: co ty mówisz, mamy dziecko. Myślę, co będzie, jak nie daj Boże on odejdzie. Ja sobie sama nie poradzę – mówi pani Iwona.
ZOBACZ: Dekretem Bieruta zabrali im dom. Wygrywają ze stołecznym ratuszem
To jednak nie koniec kłopotów. 17 sierpnia tego roku pan Artur został wyrejestrowany z urzędu pracy i tym samym stracił ubezpieczenie zdrowotne. Teraz już nie może się leczyć bezpłatnie.
- Celem rejestracji w urzędzie pracy nie może być pozyskanie ubezpieczenia zdrowotnego, co nie znaczy, że jeśli ktoś choruje przewlekle, to nie może się zarejestrować, jeśli sam stwierdza, że może szukać pracy – mówi Irena Żabińska-Magalska z Urzędu Pracy w Brodnicy.
- Jak mnie wyrejestrowano, powiedziano mi, żebym poszedł do opieki i się ubezpieczył – dodaje pan Artur.
Niestety, urzędnicy w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Brodnicy ubezpieczenia panu Arturowi odmówili. A winne są temu przepisy.
- Trzeba spełnić jakieś wymogi. Głównym jest kryterium dochodowe: 600 złotych na osobę w rodzinie – tłumaczy Aleksandra Bykowska z MOPS w Brodnicy. I dodaje, że w przypadku, gdy mężczyzna trafi do szpitala, a placówka wystosowuje wniosek o potwierdzenie prawa do ubezpieczenia, MOPS będzie musiało niestety odmówić.
- Mamy 2400 złotych z groszami – tłumaczy pani Iwona.
ZOBACZ: Podszywają się pod Jezuitów. Sprzedają "leki" na miażdżycę i choroby serca
Na trzy osoby wychodzi więc 800 zł. Wielokrotnie prosiliśmy o wypowiedź Ministerstwo Zdrowia. Niestety odpowiedzi nie dostaliśmy.
- Gdyby przyszło zapłacić za szpital, będę musiał poddać się, nie będę miał za co – zaznacza pan Artur.
Rodzina przeżywa dramat. Pan Artur musi mieć podaną kolejną chemioterapię. A rodziny nie stać nawet na wizytę lekarską, nie mówiąc o leczeniu i lekach. Pani Iwona jest na rencie, a rodzina wynajmuje mieszkanie za 1400 złotych. Jeśli pan Artur nie zdobędzie natychmiast pieniędzy, jego życie będzie zagrożone.
- Tu jest tragedia, on robi, co może, ona już wszędzie uderza i nigdzie nie ma pomocy – podsumowuje pani Hanna, sąsiadka rodziny.
Jeżeli chcą Państwo pomóc rodzinie prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl