Sprzedali działkę z domem. Mają zwrócić nabywcy 200 tys. zł
Państwo Kowalscy spod Lublina sprzedali działkę z powstającym domem, który miał być dla syna, za 300 tys. zł. Nabywca twierdzi, że został oszukany, bo budynek ma „liczne wady ukryte”. Sprawa trafiła do sądu, a ten nakazał Kowalskim zwrot pieniędzy. Wraz z odsetkami to ponad 200 tys. zł, czyli 2/3 wartości transakcji.
Bożena i Jerzy Kowalscy spod Lublina zamierzali wybudować każdemu z dwóch synów po domu. Miało to zachęcić dzieci do powrotu do Polski. Plany uległy zmianie i rodzina była zmuszona sprzedać obie inwestycje. W 2016 roku sprzedali działkę z domem w budowie za 300 tys. zł.
- W akcie o notarialnym jest zapis, że umowa dotyczy sprzedaży działki z rozpoczętą budową i dom jest w stanie surowym zamkniętym. Dokładnie sprawdzał wcześniej, przywoził tam ekspertów od budownictwa, wnikliwie oglądał wszystkie dokumenty. Nie miał zastrzeżeń, myśmy mówili, że to jest wszystko niedokończone – opowiada Bożena Kowalska.
- Sprawa jest o wady ukryte tego budynku. Takie rzeczy, które później wyszły, jak już byłem posiadaczem tego budynku i były na tyle drastyczne dla mnie, nie do przyjęcia, że zacząłem walkę o swoje. Budynek był tak przygotowany, bo to nie jest jedyny budynek sprzedany przez tych państwa, on był tak przygotowany przez tych państwa, żeby nie było widać tych wad. Bardzo zły stan fundamentów, brak ław fundamentowych – mówi Tomasz Nosowski.
- To nie była budowa dla niego, to była ich indywidualna budowa dla syna, więc na tyle, na ile mieli pieniędzy, na tyle, na ile było ich stać, dlatego dom budowany system gospodarczym – uważa Grzegorz Kaszlikowski, sąsiad państwa Kowalskich, który pomagał budować dom.
ZOBACZ: Brakuje ryb i turystów. Mieszkańcy wskazują winnych
W czerwcu bieżącego roku Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że panu Nosowskiemu należy się odszkodowanie. W trakcie procesu podnoszona była kwestia licznych wad konstrukcyjnych stwarzających zagrożenie dla stabilności domu. Kowalscy mają zapłacić wraz z odsetkami ponad 200 tys. zł.
- Jak on 11 marca kupił, to już pod koniec kwietnia mieszkał legalnie dzień i noc. On twierdził, że on pomieszkuje, że on nie mieszka, że pomieszkuje tylko, że to wszystko grozi zawaleniem, że tak źle jest zbudowany ten dom – mówi Bożena Kowalska.
ZOBACZ: Miejski parking czy samowola budowlana? Spór w Płońsku
Reporterka: Pomimo tych wad konstrukcyjnych zdecydował się pan jednak tu mieszkać, dlaczego?
- No, a gdzie mam mieszkać? Pieniądze, które zapłaciłem za ten dom, były uczciwe. Państwo Kowalscy nie mieli problemu z żadną złotówką. Wydali je po prostu, zainwestowali je w dom syna, a ja borykam się z problemami do dzisiaj – zaznacza Tomasz Nosowski.
Reporterka: A czy to prawda, że dom nie ma odbioru technicznego?
- Tak.
- A dlaczego?
- No, nie można zrobić odbioru technicznego. Nie mam dokumentacji, ponieważ dokumentacja od wielu lat jest w sądzie.
- Nie boi się pan?
- Wie pani, ten dom wiadomo, że nie posiada fundamentów w takim stanie, w jakim powinny być zrobione zgodnie z planem budowlanym. Mieszkam tutaj, bo gdzie mam wynajmować osiem lat mieszkanie?
ZOBACZ: Po remoncie urzędnicy kazali się wyprowadzić. Pieniędzy nie chcą oddać
Kowalscy złożyli apelację. Zdaniem ich adwokata sąd zastosował wobec pani Kowalskiej przepisy, jakby była ona deweloperem i budowała panu Nosowskiemu dom pod zamówiony projekt, a nie sprzedała mu działkę z budową.
- Sąd zastosował tutaj orzecznictwo, gdzie ktoś ma komuś coś wybudować w stanie idealnym, w stanie idealnym nie wybudował, więc musi do tego stanu idealnego przywrócić albo zapłacić pieniądze – tłumaczy adwokat Piotr Selwa, pełnomocnik pani Kowalskiej.
- Istotą sprawy jest nieuczciwość osób, które wybudowały ten budynek. Wyrok jest sprawiedliwy, aczkolwiek sprawiedliwość późno przyszła, bo sześć lat to bardzo długo – ocenia z kolei adwokat Marcin Pytlak, pełnomocnik pana Nosowskiego.
ZOBACZ: Tragiczna śmierć po porodzie. Mąż wini szpital
Jeśli wyrok sądu apelacyjnego zostanie utrzymany, Kowalscy będą musieli zapłacić. Już trzy lata temu sąd na wniosek nabywcy wpisał go przymusowo na hipotekę działki pani Kowalskiej.
- Pierwsze co powinien zrobić sąd, to powinien przyjść, zalakować drzwi. Nie tak, że oni użytkują. Tak jak ja bym sobie kupił samochód i mówił, że kupiłem zły samochód, ale jeździłem nim przez siedem lat. Tłukłem go, jeździłem, przerabiałem, ale jest zły. I teraz chcę pieniądze – uważa Grzegorz Kaszlikowski, sąsiad Kowalskich.