Muchy i fetor w domach. Gigantyczna hodowla świń za oknami

Mieszkańcy Domaszkowic i Kubic koło Nysy od kilku lat zmagają się z uciążliwym sąsiedztwem fermy trzody chlewnej. Hodowla znajdująca się obok ich domów prowadzona jest na przemysłową skalę. Fetor i roje much stały się wizytówką okolicy. Właściciel został oskarżony o wylewanie ścieków do stawów. Dostał też decyzję o zakazie działalności, ale twierdzi, że to go nie powstrzyma.

- Trzynaście lat temu zakupiłam tutaj dom do remontu. Jakbym wiedziała, jak strasznie tu śmierdzi, że nie można oddychać, nigdy bym się nie zdecydowała kupić – opowiada Jolanta Tarnawa.

- Śmierdzi, jak śmierdziało, gnojówka dalej wypuszczana do rzeki, do potoku, trafia do wód gruntowych. Właściciel był zainteresowany zarabianiem pieniędzy kosztem naszego zdrowia. Jemu nie śmierdzi, bo on mieszka koło Kędzierzyna – dodają inni mieszkańcy.

Ferma powstała bez konsultacji społecznych. Taki obiekt powinien posiadać tzw. pozwolenie zintegrowane. Jednak właściciel obszedł prawo, podzielił chlewnie na mniejsze i przepisał na członków swojej rodziny. Hodowla funkcjonuje jako sześć osobnych ferm.

ZOBACZ: Wykańczają ich dopłaty do ciepła. Winne podzielniki?

- Jeżeli on ma pozwolenie na 1450 sztuk, a hoduje 12 tysięcy jednorazowo, to ewidentnie działa nielegalnie. Urzędy to ignorują – mówi jeden z mieszkańców.

- Uciążliwości ma każdy. Ktoś ma obok autostradę, dyskotekę, sąsiada, to nie oznacza, że ktoś może żądania narzucać reszcie. To jest nękanie. Ja już chciałem wystąpić o nękanie, ale czas zrobi swoje. Ja czuję się pokrzywdzony. Ta garstka ludzi, według mnie, ma nie po kolei w głowie. Nie mają żadnego wyroku prawomocnego, my robimy dalej swoje – odpowiada Rajmund Bulik, właściciel chlewni.

Pani Agnieszka jest sołtysem Kubic. Z chlewnią walczy już od kilku lat. Pokazuje zdjęcia martwych świń wyrzucanych na drogę.

- Są tam świnie wyrzucane za ogrodzenie świniarni, nie są utylizowane, wyrzucane do spalarni. Mamy zdjęcia z sierpnia tego roku, kiedy świnie leżą z wnętrznościami rozprutymi. Gospodarz liczy, że przyjdą dzikie zwierzęta, rozszarpią i problem zniknie – uważa Agnieszka Białochławek, sołtys Kubic.

- Mój syn jest w Holandii, przyjechał na urlop, ma astmę. Dostał tutaj takiego skurczu, że wezwaliśmy pogotowie, noc spędził w szpitalu pod tlenem – opowiada Jolanta Tarnawa, która sąsiaduje z chlewnią.

ZOBACZ: Lampart, pole kukurydzy i zniknięcie 28-latka. Co stało się w Gryfinie?

Już trzy lata temu mieszkańcy pokazywali nam miejsca na polach, łąkach i w lasach, gdzie wylewane były odpady z chlewni. Wielokrotnie interweniowała policja. Konsekwencją tego były postępowania toczące się przed Sądem Rejonowym w Nysie.

- W grudniu prokurator skierował akt oskarżenia do sądu przeciwko Rajmundowi B. Zarzucono, że dopuszczał się wylewania ścieków z hodowli trzody chlewnej. Te ścieki spływały do stawów – informuje Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.

- Dokonał zniszczenia mienia w postaci śnięcia karpia o znacznej wartości: 300 tysięcy złotych. Oskarżony nie przyznaje się do zarzutu, twierdzi, że prowadzi hodowlę, ale utylizuje odpady zgodnie z prawem – dodaje Daniel Kliś z Sądu Okręgowego w Opolu.

Kilkanaście dni temu zapadły decyzje, na które mieszkańcy czekali od lat.

- Wydaliśmy cztery decyzje wstrzymujące działalność ferm z dniem 29 lutego 2024 roku.

One mają klauzulę natychmiastowej wykonalności, ale chodziło o zachowanie czteromiesięcznego cyklu hodowlanego i czasu na posprzątanie. To jest konsekwencja opinii konsultantów wojewódzkich z zakresu: chorób płuc, psychiatrii klinicznej i pediatrii, które jednoznacznie wskazują na szkodliwy wpływ na życie i zdrowie ludzi – tłumaczy Wojciech Jarczak, opolski inspektor ochrony środowiska.

ZOBACZ: Spadła na nią piła spalinowa. Winnych brak

Właściciel fermy nie ma jednak zamiaru się im podporządkować i zapowiada odwołanie.

Rajmund Bulik: Absolutnie nie poddam się decyzji, proszę mi pokazać decyzję z wyrokiem prawomocnym, wtedy porozmawiamy.

Reporter: Pan nie poczuwa się do odpowiedzialności wytrucia ryb?

Rajmund Bulik: Tam nie ma dowodów.

Reporter: Z ręka na sercu - nie ma pan sobie nic do zarzucenia?

Rajmund Bulik: Absolutnie nie.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX