Przez pięć lat nie wszedł do swojego domu. Dzika lokatorka wreszcie ustąpiła
Słodko-gorzki finał walki z dzikimi lokatorami w Krasnymstawie. Choć dzika lokatorka przestała płacić za wynajem w 2019 roku, to Witold Kardyka pozostawał bezradny. Przez pięć lat nie był w stanie wejść do swojego domu! Udało się to dzięki naszej pomocy. Niedawno w sprawie nastąpił przełom. Do szczęśliwego finału jednak daleko.
Historię batalii o budynek w Krasnymstawie pokazywaliśmy już dwukrotnie. Pan Witold w 2014 roku wynajął swój zadbany dom. Chciał pomóc kobiecie z małym dzieckiem. Problemy zaczęły się w 2019 roku. Najemczyni przestała płacić i nie wpuszczała pana Witolda do domu. W sierpniu tego roku, w asyście policji, pan Witold po raz pierwszy zobaczył, w jakim stanie jest jego własność.
- Mamy klauzulę wykonalności z sądu, żeby wejść do domu i skontrolować stan techniczny budynku. Dzika lokatorka, mówię celowo dzika, ponieważ już prawie od pięciu lat zawłaszczyła naszą nieruchomość, nie przyjęła wypowiedzenia. Mamy już trzy rozprawy, w tym jedna eksmisyjna, druga karna, bo jej syn groził śmiercią mojemu ojcu. Ta eksmisyjna trwa. Oni się już nie pojawili na tej rozprawie. Natomiast my w dalszym ciągu chcemy wejść do środka, ponieważ budynek jest w opłakanym stanie. Sadza się w kominie zapaliła, szambo rozszczelnione – opowiadał w sierpniu 2023 roku Alan Kardyka, syn pana Witolda.
- Ustawa o ochronie lokatorów mówi wyraźnie, że jako właściciel lokalu mamy prawo wejść do mieszkania, jeżeli grozi to szkodą, a w tej sytuacji pożarem. Nie mamy przeglądów, nadzoru, przeglądów kominiarskich. W związku z tym właściciel lokalu na mocy samej ustawy ma prawo wejść do lokalu w celu zbadania jego stanu technicznego i zabezpieczenia nieruchomości przed dalszą szkodą – tłumaczył wówczas prawnik Bartosz Graś.
ZOBACZ: Nagranie z wizyty u lekarza szokuje. Mocne oskarżenia
W obecności naszej kamery, po latach oczekiwania, pan Witold wreszcie mógł wtedy wejść do swojego domu.
Dzika lokatorka: Proszę wyjść. Proszę pana, ja nie wyrażam zgody. Ja tu jeszcze mieszkam.
Pan Alan: Jeszcze?
Dzika lokatorka: Tak.
Pan Alan: Od pięciu lat pani już nie ma umowy. Mamy klauzulę wykonalności, przykro mi bardzo.
Dzika lokatorka: Nie, proszę wyjść. No, weźcie pana z kamerą.
ZOBACZ: Usunięto mu kości połowy twarzy. 73 zł miesięcznie od ubezpieczyciela
Ostatecznie nasza ekipa pojawiła się w domu pana Witolda, weszliśmy z nim na strych.
Pan Witold: Wszystko przeżarte przez korniki. Woda jest.
Pan Alan: Dach przecieka. Ten dom nie nadaje się do zamieszkania.
Pan Witold: O, komin zanieczyszczony.
Operator kamery: On się zapalił, tak?
Pan Witold: Tak.
Pan Alan: Kto wyłamał tę szybę?
Pan Witold: Ona sama się nie wyłamała. Zaświnić tak mieszkanie komuś, to jest szczyt chamstwa.
Pan Alan: To jest dramat. Oni się nie wyprowadzą, dlatego że tego jest tyle, że ja nie wyobrażam sobie, ile ciężarówek musiało by to wywozić. Przecież to jest grat na gracie.
Reporterka: Jaki jest stan techniczny domu?
Pan Alan: Dramatyczny. Nie da się tutaj mieszkać. Przyjdziemy z fachowcami.
Dzika lokatorka: Do widzenia.
ZOBACZ: Mają zapłacić horrendalne stawki za auto zastępcze. Ściga ich… Stalin
Przez kolejne miesiące dzika najemczyni nie wpuszczała do domu pana Witolda, który chciał ocenić stan techniczny domu. Nadzór budowlany i kominiarz też byli bezradni. Przełom nastąpił trzy tygodnie temu. Pod osłoną nocy dzika najemczyni uciekła z lokalu.
- Nie widzieliśmy się, nie spojrzeli nam w twarz. Wysłali nam klucze pocztą. Mamy kupę rzeczy, których nie uprzątnęli. Pomalowali po sobie ściany, ale niech ten kolor państwa nie złudzi. Tu tak naprawdę są zamalowane grzyb i pleśń. Były zacieki, grzyb i pleśń. Teraz będziemy musieli to wszystko prawdopodobnie skuwać – opowiada Alan Kardyka.
- Tu jest dykta. Nie ma szyby, bo i po co? W łazience szyba jest niepotrzebna. Przejdźmy na górę. Proszę, łazienka. Okna nie były otwierane przez kilka lat. Były zamknięte na silikon, na taśmy. I po prostu niewentylowane pomieszczenia. Mury nasiąkły tym smrodem totalnej zgnilizny. Komin był zrobiony osiem lat temu i od sadzy tąpnął do środka. To był ostatni moment, kiedy nas nie wpuszczono. A mogła się stać tragedia. Ponieważ po prostu mogli się zaczadzić - ocenia Witold Kardyka.
Rodzina przyznaje, że historia ma słodko-gorzkie zakończenie.
- Z jednej strony bardzo się cieszymy, że odzyskaliśmy wreszcie dom. Z drugiej strony na pewno trzeba będzie zrobić remont. Trzeba będzie zrobić komin, dach, okna. Tam śmierdzi w środku, ponieważ zalepili otwory wentylacyjne. I ta pleśń, i ten grzyb, ta wilgoć, to wszystko trzeba będzie usunąć i trzeba będzie fachowców wezwać, zrobić generalny remont. Nie damy za wygraną. Będziemy do końca walczyli o każdą złotówkę, którą są dłużni byli dzicy lokatorzy – zapowiada pan Alan.