AWF skreśliła studenta. Nie zaliczył egzaminu, na którym się… topił

AWF skreśliła studenta. Nie zaliczył egzaminu, na którym się… topił

Dramatyczny wypadek podczas egzaminu na warszawskiej AWF. Adrian Bruderek stracił przytomność i przez minutę przebywał na dnie basenu. Zauważył go inny student. Ratownika nie było. Pan Adrian cudem przeżył, ale gdy wrócił na uczelnię i zaliczył kolejne egzaminy, został skreślony z listy studentów z powodu braku zaliczenia testu na… basenie.

- Gdyby znajomy mnie nie zauważył, gdyby nie koleżanka, która od razu przeszła do resuscytacji, to bardzo możliwe, że mnie tu już by nie było – opowiada Adrian Bruderek.

28-latek pochodzi z Zawady w województwie łódzkim. Od dziecka interesuje się koszykówką. Jego marzeniem jest zostać trenerem. Jednak by otrzymać licencję, mężczyzna musi ukończyć studia sportowe. Dlatego w 2015 roku rozpoczął naukę na warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego.

- Grałem w kosza. Tu są jakieś medale, puchary – pokazuje nam pan Adrian i dodaje: - Gram w drużynie założonej przez kolegę. Wczoraj miałem trening, w niedzielę mam kolejny mecz.

- Koszykówka jest całym jego życiem. Zawsze grał w kosza. W gimnazjum zdobywał wyróżnienia. Zdobywał medale w technikum, chciał zostać trenerem – potwierdza Wioletta Bruderek, siostra pana Adriana.

- Dla mnie to była duma i on był zadowolony z tego, że mu się to wszystko układa. Był taki szczęśliwy, że się dostał do tej szkoły – wspomina Iwona Bruderek, matka pana Adriana.

ZOBACZ: Wielki konflikt z Romami. Napięcie rośnie

W styczniu 2016 roku pan Adrian miał wypadek, który przekreślił jego marzenia. Tylko cudem uniknął śmierci. Podczas studenckiego egzaminu na basenie mężczyzna zasłabł i wpadł do wody. Topił się ponad minutę. Potem w ciężkim stanie trafił do szpitala.

- Było to zaliczenie z kraula, 50 metrów. Pokonałem swoją długość i później nic nie pamiętam. Zasłabłem prawdopodobnie. Przechodząc z toru na tor wpadłem do wody i nikt tego nie zauważył. Po mnie poszła kolejna seria, kolega przepłynął całe swoje 50 metrów, więc to też dość długo trwało. Dopiero zobaczył na dnie, że ktoś tam jest – opowiada pan Adrian.

- Dostałam telefon, usłyszałam: „Proszę panią, mam smutną wiadomość. Syn miał pani wypadek, my go ratujemy” – mówi Iwona Bruderek, matka pana Adriana.

- Miałem zachłystowe zapalenie płuc. I samo to, że doszło do zatrzymania krążenia, mózg był niedotleniony, więc to była śmierć kliniczna – dodaje pan Adrian.

Podczas egzaminu nie było ratownika, mimo że wymaga tego regulamin pływalni warszawskiej AWF.

- Ratownika nie było, prowadzący byli na trybunach, więc mieli ograniczoną widoczność.

Jak się okazuje, nie był to precedens, bo taka praktyka była regularna. W regulaminie jasno jest napisane,  że musi być ratownik wodny. A oni to interpretowali, że skoro prowadzący mają uprawnienia ratownika, to jest to wystarczające. Ale prowadzący spisywali wyniki – zaznacza pan Adrian.

ZOBACZ: Frankowicze wygrali z bankiem. Pieniądze zaginęły

Mężczyzna po wielu miesiącach rehabilitacji wrócił na uczelnię. Zaliczył zaległe egzaminy i dowiedział się, że… został skreślony z listy studentów.  

- Wszczepili mi taki rejestrator ilr i pozwolili wrócić na uczelnię. Zasugerowano mi, żeby wziąć urlop dziekański. I przez rok byłem. Po roku, po tym urlopie dziekańskim, dostałem informację, że zostaję skreślony – tłumaczy.

Postępowanie władz uczelni dziwi, mimo że same przyznają, że wypadek miał miejsce po wykonaniu zaliczenia. Potwierdza to jeden z dokumentów. Załamany pan Adrian postanowił walczyć z uczelnią w sądzie.

 - W mojej ocenie egzaminu to nie zaliczyła uczelnia. Nie wzięła odpowiedzialności za bezpieczeństwo swoich studentów, za bezpieczeństwo mojego klienta podczas przeprowadzania egzaminu – ocenia Andrzej Barciński, pełnomocnik pana Adriana.

ZOBACZ: Pojechali nad morze zarobić. Teraz żałują

Władze warszawskiej uczelni nie mają sobie nic do zarzucenia. Nie udało się nam porozmawiać z jej rektorem. Stanowisko AWF dostaliśmy mailem.

„Dokumentacja dotycząca studenta Adriana Bruderka znajduje się w zasobach archiwum uczelni. Na tę chwilę nie jesteśmy w stanie udzielić informacji w tej sprawie”.

Pan Adrian ma nadzieję, że niebawem wróci na uczelnię. Chce ponownie zawalczyć o swoje marzenia. Liczy, że tym razem nic nie stanie mu na przeszkodzie.

- Dla mnie to jest jeden plus tej historii, że już teraz mają ratownika na basenie. Następne dziecko nie będzie miało takiego wypadku, jak miał mój syn – podsumowuje Iwona Bruderek.

*Poniżej zamieszczamy treść sprostowania otrzymaną od AWF.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX