Dowiedzieli się, że miasto chce ich sprzedać z kamienicą
Władze Łodzi kilkanaście dni temu ogłosiły przetarg na sprzedaż części zabytkowej kamienicy przy ul. Narutowicza 16. To świetnie ulokowana nieruchomość, niedaleko ul. Piotrkowskiej. Kilkadziesiąt sprzedawanych lokali to mieszkania komunalne, których lokatorzy od lat starali się o wykup. Ludzie są oburzeni.
Witold Stasiak ma 72 lata i od urodzenia mieszka w zabytkowej kamienicy przy ul. Narutowicza w centrum Łodzi. W budynku z 1911 roku znajduje się kilkadziesiąt lokali komunalnych, których najemcy od pewnego czasu nie mogą spać spokojnie.
- Przypadkowo dowiedzieliśmy się, że został ogłoszony przetarg ograniczony wyłącznie dla pozostałych współwłaścicieli tego budynku. Do przetargu przystąpiła jedna firma, która posiada większość lokali, nie będących w gestii miasta. Chodzi o to, że ta firma chce przejąć wszystkie pozostałe lokale i będzie właścicielem całego budynku. Mieliśmy przykłady, jak ta firma, która przystąpiła do przetargu, postępowała z innymi lokatorami – mówi pan Witold.
- Cały czas byłam namawiana do opuszczenia lokalu. Przychodzili do mnie, pytali, czy jestem już gotowa opuścić lokal. Powiedziałam, że się nie wyprowadzę. W związku z tym prowadzono remonty nade mną i wokół mnie, co mnie doprowadziło do takiego stanu, że nie byłam w stanie mieszkać tu. Łzy mi leciały po policzkach, jak stąd wychodziłam, bo zostawiłam tutaj kawał mojego życia, dwanaście lat – twierdzi Katarzyna Dawidowicz, była mieszkanka kamienicy.
ZOBACZ: 86-latek traci siły, w domu ma niepełnosprawne dzieci
Chcieliśmy poznać stanowisko firmy, która jest współwłaścicielem kamienicy i jako jedyna miała stanąć do przetargu. Niestety, nikt nie udzielił nam wywiadu w tej sprawie.
- Wiele razy ja i inni mieszkańcy próbowaliśmy dowiedzieć się, czy możemy wykupić te mieszkania, jak wygląda sytuacja prawna. Oczywiście cały czas te odpowiedzi były zawoalowane: „nie można, nie wiadomo” itd. – mówi Witold Stasiak.
- Dlaczego urząd miasta, nasze władze, nie dbają o lokatorów, o mieszkańców? Żadne prawo tak naprawdę nas nie chroni. Najlepiej jakby nas zamieść, nie ma nas i koniec. Oni byliby zadowoleni, bo czekają na te lokale, bo oni chcą tu zrobić hostel. Więc pytam: kim my jesteśmy? My, którzy mieszkamy tu od lat i płacimy czynsze? – dodaje pani Ewa.
„Kamienica jest współwłasnością Miasta, kilku podmiotów firmowych i kilku osób fizycznych. Miasto od wielu lat - zgodnie ze swoją polityką - wychodzi ze współwłasności nieruchomości zostawiając sobie te nieruchomości, których jest jedynym właścicielem” – brzmi fragment oświadczenia Urzędu Miasta Łodzi.
ZOBACZ: Wilgoć, grzyb i 13 stopni w mieszkaniu
- Jest kwestia śmieszności ceny, za którą te lokale zostały wystawione. Łącznie jest to 2100 metrów kwadratowych w dwudziestu lokalach. Cena wywoławcza dla tego przetargu, w którym może startować jedna firma, to jest 3,5 mln złotych. To daje średnią poniżej 1700 zł za metr kwadratowy – podkreśla Radosław Wiśniewski, który od dwudziestu lat wynajmuje od miasta lokal na parterze kamienicy, w którym prowadzi sklep z odzieżą. Przedsiębiorca nie rozumie, dlaczego urzędnicy ignorują stałych najemców.
- Nie jest to w porządku, trochę mało cywilizowane zasady. Szkoda, że się mnie nigdy nie spytali, czy może ja chciałbym wykupić lokal, bo kiedyś, jak się dowiadywałem, to nie było nigdy takiej szansy. A w czynszach przez te dwadzieścia lat to człowiek milion złotych spokojnie zapłacił – zauważa.
- Jest to jedna z kilku najbardziej efektownych kamienic łódzkich, tzw. wielkomiejskich kamienic czynszowych. To jest początek XX wieku. To jest bardzo atrakcyjny teren, blisko ulicy Piotrkowskiej, lokalizacja jest fantastyczna. Dla mnie szokiem jest, że miasto decyduje się sprzedać tak zabytkową, piękną kamienicę w centrum Łodzi, która na pewno jest dużo więcej warta, ta część, która została wystawiona na przetarg, niż cena wywoławcza – dodaje prof. Janusz Czumaczenko, mieszkaniec kamienicy.
ZOBACZ: Oszust kupił na jego dane osobowe samochód. Kolosalne skutki
Lokatorzy twierdzą, że kiedy zainteresowali się sprawą, usłyszeli od urzędników o wstrzymaniu sprzedaży budynku. Ale dopiero podczas realizacji naszego materiału do zainteresowanych trafiła informacja, że przetarg odwołano. Wciąż jednak są niepewni swojej przyszłości i mają żal o tę sytuację.
- Lokatorzy nie są w ogóle stroną dla urzędu miasta, dla wydziału zbycia majątkiem, dla tych referatów, które powinny zapewnić przejrzystość i jasność tego typu procedur, jakim jest sprzedaż lokali w danym budynku. Kilkakrotnie spotkaliśmy się z sytuacjami bardzo zbliżonymi. Możemy mówić, że jest to pewien zestaw zachowań, a nie wyjątek w tej regule – alarmuje Dariusz Olszewski z Łódzkiego Stowarzyszenia Lokatorów.
Mieszkańcy liczą na to, że w spokoju uda im się doczekać finału spraw sądowych związanych z kamienicą i apelują do urzędników.
- Oczekiwalibyśmy od miasta, aby wstrzymało się z jakimikolwiek posunięciami do momentu aż nie zostaną rozstrzygnięte wszystkie zawiłości dotyczące tej nieruchomości – mówi Marcin Korol, mieszkaniec kamienicy.
- Żal mam do urzędu miasta, że nikt nami się nie zajmuje. My jesteśmy tutaj potraktowani jak śmieci, jesteśmy nieważni. Ważne są pieniądze – dodaje Witold Stasiak.