Obiecywali pompy ciepła. Zniknęli z pieniędzmi
Z mieszkającym niedaleko Oświęcimia panem Piotrem skontaktowała się firma oferująca nowoczesne możliwości ogrzewania domu. Mężczyzna zdecydował się na zakup pompy ciepła i wpłatę ponad 30 tysięcy złotych zaliczki. Niedługo później kontakt z firmą się urwał, a pieniądze przepadły. W całej Polsce poszkodowanych jest co najmniej kilkadziesiąt osób. Udało nam się dotrzeć do przedstawiciela firmy - nie ma sobie nic do zarzucenia.
43-letni Piotr Knapik spod Oświęcimia od kilku lat posiada instalację fotowoltaiczną. W tym roku do ogrzewania swojego domu postanowił kupić pompę ciepła. Skontaktowała się z nim firma z Katowic. Przedstawiła ofertę, podpisała umowę i zniknęła. Pan Piotr stracił ponad 30 tysięcy złotych.
- 20 maja tego roku podpisałem umowę na zakup i montaż pompy ciepła z przedstawicielem firmy. Zapłaciłem pierwszą ratę w wysokości 32 tysięcy złotych. I na tej postawie firma miała uruchomić proces - mówi pan Piotr.
- Nie mamy nic. Nie mamy pompy, nie mamy pieniędzy. Nie mamy informacji od firmy. Strona internetowa nie działa. Nie działa telefon kontaktowy - dodaje pan Piotr.
ZOBACZ: Małżeństwo zmieniło się w horror. Pasmo wzajemnych oskarżeń
Również Bogdan Gęba z Lubelszczyzny zaufał przedstawicielom tej samej firmy. Za panele fotowoltaiczne i pompę ciepła zapłacił 60 tysięcy złotych. Wiadomo, że poszkodowanych jest więcej.
- Dzwoniłem do przedstawicielki firmy, ona mówiła, że będzie interweniowała. Potem przysłała SMS-a, że już w tej firmie nie pracuje i proszę się kontaktować z firmą w Warszawie - mówi pan Bogdan.
- Na naszym czacie na komunikatorze jest ponad 30 osób. Są również tacy ludzie, którzy zapłacili całość w jednej racie. Oni są poszkodowani na dużo, dużo większe kwoty. Niektórzy też pobrali kredyty, bo była taka możliwość - stwierdził Piotr Knapik.
Podążyliśmy tropem nierzetelnej firmy. Jej główna siedziba rzekomo mieści się w centrum Warszawy, ale to wirtualne biuro. Z kolei jej filia mieści się w Katowicach.
- Kiedyś była siedziba. Oddział. Ale już nie ma. Od paru miesięcy - mówi nam pracownica biurowca w Katowicach.
Firma, której nasi rozmówcy zapłacili ogromne pieniądze, zniknęła z rynku. Ustaliliśmy, że w jej miejsce postała nowa spółka. Pracuje w niej również Adrian I. - dyrektor regionalny, który zawierał umowy z naszymi rozmówcami. Przedstawiciele nowej spółki nie chcieli się z nami spotkać.
- Wiem, że pan I. tam pracuje. I pani Sylwia, która pracowała, też pracuje w tej firmie - wskazuje pan Piotr Knapik.
- Nie mam takiej potrzeby z panem rozmawiać. Ja nie muszę z panem rozmawiać. Życzę miłego dnia, pozdrawiam - usłyszeliśmy od Adriana I.
Sprawą firmy zajmuje się prokuratura.*
*skrót materiału