Rodzina zastępcza walczy o opiekę. Matka poszła do sądu

Historia walki rodziny zastępczej o 5-letnią Oliwię. Dziewczynka była w bardzo złym stanie po przeszczepie wątroby, a biologiczna matka nie stawiała się z nią na badania kontrolne. Sąd zadecydował, że Oliwia ma wrócić do matki, a chwilę później - decyzję wstrzymano. Nowi opiekunowie boją się o zdrowie i życie dziecka.

Państwo Ruszczakowie z Przemyśla 26 lat temu postanowili, że chcą pomagać dzieciom, których biologiczni rodzice nie byli w stanie zapewnić prawidłowej opieki. Ich decyzja była podyktowana odruchem serca.

- W 1985 roku wzięliśmy ślub. Nie mieliśmy jeszcze swoich dzieci. Wtedy z mężem zdecydowaliśmy, że niezależnie od tego, czy będziemy mieć swoje dzieci, czy nie, to tak naprawdę adoptujemy dziecko. Naszym planem była adopcja, nie rodzina zastępcza - mówi pani Renata Ruszczak.

- Sama rodzina zastępcza zaczęła się wtedy, kiedy ja miałem około 9,10 lat. Wtedy przyszły do nas dwie dziewczyny: Aśka oraz Zośka, które były siostrami. Aśka była moją rówieśniczką, no więc miałem siostrę, po prostu - mówi Piotr Ruszczak, biologiczny syn pani Renaty, dziś 35-latek.

ZOBACZ: Fatalna opieka w ośrodku rehabilitacji. Śledczy badają zaniedbania

W czerwcu tego roku, do państwa Ruszczaków trafiła 5-letnia Oliwia. Dziewczynka była po przeszczepie wątroby. Z dokumentów szpitala wynikało, że biologiczna matka ponad rok nie stawiała się na badania kontrolne córki. Stan zdrowia dziewczynki był bardzo zły. Na czas postępowania sądowego dotyczącego biologicznych rodziców dziewczynki, opiekę nad Oliwią mieli sprawować państwo Ruszczakowie.

- Szpital wystąpił do sądu o to, że Oliwia nie może wrócić do mamy z tego względu, że trafiła do szpitala z ostrym odrzucaniem wątroby przez to, że nie dostawała leków - wyjaśnia pani Renata.

- Skoro nie były podawane jej leki po przeszczepie, to ona była narażona na to, że po prostu umrze. Jej życie było zagrożone - mówi pan Piotr.

17 listopada pani Renata przeżyła szok. Biologiczna matka dziewczynki przesłała jej kopię postanowienia sądowego. Sąd zdecydował, że Oliwia ma wrócić do matki.

- Pani doktor powiedziała, że Oliwia przynajmniej przez rok powinna być u nas i przyjmować leki. Stan wątroby jest nadal bardzo zły - mówi pani Renata.

- Napisałam do sądu krótką notatkę z pytaniem, dlaczego taka decyzja. Wskazałam, że z Oliwką pracuje sztab ludzi i podałam artykuł, z którego mama zaniedbała swoje dziecko. Napisałam też do szpitala - wymienia pani Renata.

- To było postanowienie sądu, które musimy zrealizować. Bo każde postanowienie sądu realizujemy i to bez zbędnej zwłoki - wyjaśnia nam Jolanta Jabłońska, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Przemyślu.

ZOBACZ: Zamknął biznes i nie zapłacił niepełnosprawnym. Wyroki nie pomogły

20 listopada sąd zmienił swoją decyzję i wstrzymał oddanie dziecka matce. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi dlaczego. W przesłanej mailem odpowiedzi sąd podkreślił, że postępowania w sprawie władzy rodzicielskiej są niejawne.

- Póki Oliwka przebywała w szpitalu, to pieniądze z zasiłku za stopień niepełnosprawności dostawała matka. Jak Oliwka trafiła pod naszą opiekę, to matce odcięli pieniądze. I nagle okazało się, że bardzo ją kocha - mówi pan Piotr Ruszczak.

Biologiczna matka Oliwii mieszka obecnie w Domu Samotnej Matki w Łodzi. Nie chciała z nami rozmawiać.

*skrót materiału

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX