Nierozwiązana zagadka sprzed lat. Co stało się z 24-latką?

24-letnia Justyna Kanicka zaginęła 13 stycznia 2006 roku. Razem z nią, z banku w którym pracowała, zniknęło około 14 tysięcy złotych. Jak się okazuje utrzymywała ona potajemny związek z pewnym mężczyzną. Rodzina kobiety uważa, że to on stoi za jej zaginięciem. Kilka tygodni temu sprawą zajęli się policjanci z tzw. Archiwum X.

Justyna Kanicka miała 24 lata. Razem z rodzicami i bratem mieszkała w Kamieniu Pomorskim. Pracowała w jednym z miejscowych banków. Oprócz tego, zaocznie studiowała. Od prawie dwudziestu lat każdego dnia jej bliscy zastanawiają się czy żyje i co się z nią stało.

- Wiemy, że spotykała się z chłopakiem, Rafałem. Związek był dość nietypowy, bo ukrywany przed innymi osobami. Ten mężczyzna był wtedy w związku z inną kobietą - mówi Dagmara Buczek, pełnomocnik rodziny zaginionej Justyny.

ZOBACZ: 86-latek traci siły, w domu ma niepełnosprawne dzieci

Przyjaciółka pani Justyny dodaje, że mężczyzna był rok, albo dwa lata starszy od kobiety. - Trudno powiedzieć z czego żył, bo do pracy nigdy nie chodził od 7 do 15 - twierdzi.

- Wiemy, że Justyna dawała Rafałowi pieniądze. Ona go też karmiła. Kiedy spotykali się potajemnie, wynosiła jedzenie z domu, żeby mu je dać - opowiada Dawid Serafin z portalu Interia, który również zajmuje się tą sprawą.

- Widziałam jak zakłada worki foliowe na nogi, jeszcze do niej mówię - co ty robisz? A, bo mi buty przemakają. To ty nie masz już nawet na buty pieniędzy? Ja mówię, jak długo będziesz go utrzymywała? - wspomina Marianna Kanicka, matka zaginionej Justyny.

- On miał takie różne jazdy troszeczkę w swojej głowie. Kiedyś coś się kłóciliśmy, potrafił za mną biec i mnie siłą do samochodu wciągnąć - opowiada znajoma pana Rafała, z którą był w związku w tym samym czasie, co z panią Justyną.

- Tak się na mnie położył, że ja oddechu nie mogłam złapać. I to moje przerażenie, to go naprawdę bawiło. A dla mnie to nie było śmieszne. On na pewno tej Justynie coś zrobił. Może nie chciał tego celowo zrobić, może to wyszło w nieszczęśliwym wypadku, ale ja wiem, że on jej coś zrobił - dodaje kobieta.

ZOBACZ: Walczy z firmą spedycyjną. Chodzi o ogromną kwotę

Jest 13 stycznia 2006 roku. Piątek. Tego dnia, Justyna wieczorem wychodzi z domu. Twierdzi, że jedzie na uczelnię do oddalonego o 100 kilometrów Szczecina. Nigdy jednak nie dociera na miejsce.

- Justyna wyszła z domu sama. Ostatni raz była widziana przez sąsiadkę i od tamtej pory nikt jej nie widział - mówi Dawid Serafin.

- Co ciekawe, kiedy pani Justyna powiedziała rodzicom, że idzie na autobus, już żaden autobus do Szczecina z Kamienia nie jechał. To oznacza, że nie mówiła im całej prawdy - dodaje dziennikarz.

Razem z Justyną, z banku w którym pracowała, zniknęła spora gotówka - około 14 tysięcy złotych. Do dziś nie wiadomo po co Justyna miałaby zabrać ją z bankowej kasy.

Dzień po zaginięciu pani Justyna wysłała SMS-a do swojego brata. Napisała w nim, że pokłóciła się z mamą. Oprócz tego wysłała wiadomość do swojej przyjaciółki, w której pożegnała się z nią i poinformowała, że wyjeżdża daleko stąd. 

Rodzina kobiety uważa jednak, że to nie ona była autorką wiadomości. - Ten SMS jest napisany jednym ciągiem. A Justyna pisała z kropkami, z przecinkami. Ja myślę, że to pisał ten Rafał - tłumaczy Marianna Kanicka, matka zaginionej.

- Justyna w momencie zaginięcia tego telefonu przy sobie nie miała, ponieważ w czwartek, dzień przed zaginięciem Rafał zabrał jej telefon komórkowy - mówi Dawid Serafin z portalu Interia.

ZOBACZ: Małżeństwo zmieniło się w horror. Pasmo wzajemnych oskarżeń

- Być może, on do niej powiedział, że ma wziąć te pieniądze i znikamy. Podejrzewam, że ona to zrobiła dla niego - tłumaczy matka zaginionej.

- Jeśli stało się coś najgorszego, to ja uważam, że to był przypadek, że Justyna była w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie, z nieodpowiednimi ludźmi - uważa przyjaciółka kobiety. 

Próbowaliśmy porozmawiać ze znajomą pana Rafała, która zapewniła mężczyźnie alibi na czas, kiedy zaginęła Justyna. Kobieta nie chciała jednak odpowiadać na pytania.

Pan Rafał odwiedził rodzinę Justyny kilka dni po jej zaginięciu. - Jak mu otworzyłam drzwi, to się jego wyrazu twarzy przestraszyłam. On miał okropny wyraz twarzy, tak jakby coś strasznego przeskrobał. Taki wściekły wyraz oczu - opowiada matka zaginionej.

- Rafał podczas składania zeznań upierał się, że nie znał Justyny, że się z nią nie spotykał. Potem zmienił zdanie, ale zmieniał je dość często - opisuje Mariusz Kanicki, brat zaginionej. 

- To, że Rafał kłamał powinno zapalić czerwoną lampkę w głowach śledczych, no bo skoro kłamał w tak prozaicznej rzeczy, pytanie czy w innych mówił prawdę - zastanawia się Dawid Serafin.

Rodzina zaginionej kobiety zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny fakt. - W domu był test ciążowy, który zniknął wraz z Justyną. Wychodzi na to, że albo go używała, albo go wzięła ze sobą. Przeszło mi przez myśl, że Justyna mogła być w ciąży. Gdyby tam faktycznie było, mógł być to powód. Pozbycie się kłopotu - mówi matka zaginionej.

ZOBACZ: Pojechali nad morze zarobić. Teraz żałują

Dawid Serafin przypomina, że po zaginięciu kobiety służby nie przeprowadziły poszukiwań w terenie, nie wezwano psów tropiących. Śledczy zajmujący się tą sprawą przed laty od razu przyjęli bowiem wersję, że Justyna wzięła gotówkę i uciekła, żeby zacząć nowe życie. 

- Mama pani Justyny mówi, że chciała podejmować działania, wieszać plakaty i nawet ją powstrzymywano przed tym. Jest to dziwne - opisuje Dagmara Buczek, pełnomocnik rodziny zaginionej.

- Były plotki rozpuszczone po mieście, że Justyna była widziana w Amsterdamie w domu publicznym, że na pewno tam uciekła - opowiada przyjaciółka zaginionej.

Kobieta twierdzi, że w mieście obowiązuje w tej sprawie zmowa milczenia. - Są ludzie w Kamieniu, którzy wiedzą, co się stało - przekonuje. 

- Myślę, że gdyby policjanci przyjęli od początku wersję, że Justynie mogło coś się stać, na pewno było łatwiej tę sprawę rozwiązać. Kiedy to wszystko jeszcze było świeże – mówi Dawid Serafin.

Wiadomo, że pan Rafał posługiwał się kilkoma samochodami. Jednak ani one, ani mieszkanie, do którego miał wtedy dostęp nie zostały po zaginięciu kobiety przeszukane przez policję i sprawdzone pod kątem obecności śladów.

ZOBACZ: Bezpłatne badanie wzroku okazało się pułapką. Kupił sprzęty za 15900 zł!

- Po pięciu latach jeden z tych samochodów odnaleziono. I znaleziono tam ślady biologiczne. Nie udało ich się jednak zbadać, bo stwierdzono, że to było czyszczone chemicznie i z tego już się nic nie da zrobić - opowiada matka pani Justyny.

- Tuż po zaginięciu Justyny pojawia się wątek łopaty. Mianowicie, Rafał i jego brat pożyczyli od ich wspólnego znajomego łopatę. Więc też pytanie, po co im ta łopata była, i dlaczego zaraz po zaginięciu Justyny - zastanawia się Dawid Serafin.

- Byłam u kilku jasnowidzów i wszyscy powtarzali, że było dwóch mężczyzn. Ja myślę, że jednym z tym mężczyzn był Rafał, a drugim mógł być na przykład jego brat - mówi matka zaginionej Justyny.

Brat pana Rafała, pan Sebastian nie chciał z nami rozmawiać. Mężczyzna twierdzi, że wszystko co wiedział w tej sprawie, powiedział w prokuraturze.

W 2018 roku Justyna została uznana za zmarłą. Kilka tygodni temu sprawą jej zaginięcia zajęli się policjanci z tzw. Archiwum X. W Kamieniu Pomorskim rozpoczęły się poszukiwania jej zwłok. Policjanci przekopali teren w pobliżu miejscowego cmentarza. Niebawem planują sprawdzić kolejne miejsca.

- Dla mnie to jest najważniejsze, żeby ona się odnalazła, żywa, czy martwa. Żeby wreszcie zaznać spokoju! Chcemy się wreszcie dowiedzieć, co się stało. Teraz, albo nigdy - podsumowuje Marianna Kanicka, matka zaginionej kobiety.

*skrót materiału

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX