Bunt pod Łodzią. Decyzja urzędników wywołała wściekłość
Promocja się skończyła – usłyszały rodziny planujące budowę domów na obrzeżach Łodzi przy gminie Andrespol. Czas na wydawanie pozwoleń minął, bo urzędnicy przyjęli nowy plan zagospodarowania przestrzennego i w okolicy mają pozostać tereny zielone. – Ludzie zainwestowali ogromne pieniądze, dobytek całego swojego życia w kupno działek i nie będą mogli wybudować tam swoich domów – mówi jeden z protestujących.
Pan Jacek Hilt mieszka na obrzeżach Łodzi. Pół roku temu kupił działkę nieopodal swojego domu. Chciał tam zbudować dom dla syna. Działka miała warunki zabudowy. Kiedy poszedł do urzędu, by je potwierdzić, okazało się, że nie może, bo nowy plan zagospodarowania przestrzennego zabrania budowy na tym terenie czegokolwiek.
- Niestety nie mogę na tej działce nic zrobić. Wydałem 320 tys. zł, a mogę sobie postawić budę dla psa, nic więcej. Od właściciela kupiłem, była zgoda na budowę, miałem projekt na dom, miałem wszystko i zostałem bez niczego, wydałem tylko pieniądze - jakbym w błoto to wrzucił. Miasto chce tam zrobić tereny zielone – opowiada Jacek Hilt.
ZOBACZ: Dramat rodziny. Osierociła dziewięcioro dzieci
Rodzina pana Bogdana Płóciennika kilka lat temu zainwestowała w trzy działki blisko siebie. Za zgodą miasta wykarczowano teren. Warunkiem pozwolenia na budowę było pociągnięcie wody do posesji. Zbudowano więc wodociąg.
- Pociągnęliśmy go z naszych prywatnych środków. 580 metrów rury, to nie jest mały koszt, dosyć długi rurociąg – zaznacza Grzegorz Zieja, zięć pana Bogdana.
- Nie takie to było proste, bo wodociąg jest z Andrespola, wójt wyraził zgodę, nitka została zrobiona. Idziemy po WZ-tkę (warunki zabudowy – red), a pani mówi, że to zielone tereny – mówi Bogdan Płóciennik.
- Dokładnie powiedziała, że spóźniliśmy się na promocji, że był pewien okres, przez który można było składać warunki zabudowy. Natomiast w momencie, gdy my doprowadziliśmy te media, okazało się, że jednak troszkę się spóźniliśmy. Wychodzi na to, że my będąc fair zostaliśmy w jakiś sposób oszukani – dodaje Wioletta Kopytowska.
- Jeżeli ktoś powiedział do kogoś: „promocja się skończyła”, to nie powinien tak robić i jest to z gruntu rzeczy nieeleganckie i nieodpowiednie. Musimy równolegle myśleć o takich obszarach, o których mówimy dzisiaj, żeby nie tworzyć na nich dodatkowych osiedli, dodatkowych domów po to, żeby za kilka, kilkanaście lat żeby mieć znowu problem, że ludzie nie mają jak dojechać do centrum, nie mają się jak poruszać, a my nie jesteśmy w stanie za co ani kiedy wybudować im dobrych dróg, infrastruktury, kanalizacji. Miasto działa w sposób planowy – informuje Paweł Śpiechowicz, rzecznik prezydent Łodzi.
ZOBACZ: Strach mieszkać. Nie chcą gazociągu tuż obok domów
Mieszkańcy mają żal do radnych i urzędników o to, że nie chcą wysłuchać ich racji, złożyli 129 zastrzeżeń do planu, ale wszystkie zostały odrzucone. Ponadto, ich zdaniem, studium terenu zaprezentowane na sesji miasta nie odpowiada temu, co rzeczywiście się tutaj znajduje.
- Na fotomapie widzimy, że jest to teren niezainwestowany, w dużej części zadrzewiony. Studium wskazuje na konieczność ochrony tych terenów otwartych przed degradacją przed zainwestowaniem. Z tego, co się orientuję, nikt tam się nie pojawił na wizji lokalnej, nikt nie widział nawet jak te tereny wyglądają. Największy problem, że te powstające zabudowania nie są tam uwzględnione. Tego nie widać na tych mapach – informuje Magdalena Wiśniewska, dyrektor miejskiej pracowni urbanistycznej.
- Niestety ta mapa nie pokazuje działek, które są już częściowo zagospodarowane. Ludzie musieli spełnić konkretne warunki celem uzyskania warunków zabudowy, to są ogromne nakłady finansowe i to nie jest brane pod uwagę – zaznacza Paula Poreda, mieszkanka obrzeży Łodzi.
- Gdyby państwo się do mnie odezwali, ja do państwa bym nawet przyjechał po to, żeby się z państwem spotkać. To jest oczywiście bardzo trudny proces, który często polega na tym, że musimy wybierać coś, co jest ważniejsze. Coś, co jest ważniejsze, nie znaczy, że ktoś jest nieważny. Wybieramy tutaj to, co jest istotne dla nas jako wspólnoty samorządowej całej Łodzi – przekonuje Marcin Gołaszewski, przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi.
ZOBACZ: Dzicy lokatorzy dewastują ich dom. Nie pomógł nawet wyrok
Mapy prezentowane na sesji miasta są nieaktualne. Nie ma na nich chociażby wodociągu zbudowanego przez rodzinę pana Bogdana. Nie ma naniesionych inwestycji poczynionych przez kilkadziesiąt innych rodzin. Nie ma także inwestycji dewelopera, który buduje osiedle domów za miedzą pana Bogdana.
- Nikt nie patrzy na interes społeczny, ludzki. Każdy dąży do tego, żeby to deweloper położył rękę. Tu może magazyny powstaną za rok, za dwa, za trzy lata, bo jak my tacy mali ludzie nic tu nie zrobimy, deweloper sobie z tym poradzi – uważa Grzegorz Zieja.
- Tam deweloper wystawił całą ulicę domków jednorodzinnych – dodaje Bogdan Płóciennik.