Błąd urzędników. Przystanek zmorą małżeństwa
Państwo Mieszczanowiczowie kupili działkę, w którą nie mogą inwestować. Podział terenu oraz rozpoczęcie budowy domu blokuje przystanek autobusowy. Urzędnicza inwestycja została źle wykonana i częściowo stoi na działce małżeństwa. Sprawa ciągnie się od roku.
Agnieszka i Sławomir Mieszczanowiczowie mieszkają w Rakowicach Wielkich na Dolnym Śląsku. W 2022 roku małżeństwo kupiło ziemię położoną naprzeciwko ich domu. Ich problemy zaczęły się dopiero, gdy chcieli ją podzielić na kilka mniejszych działek.
Zakupiliśmy działkę, która jest naprzeciw naszego domu i postanowiliśmy ją przekształcić na sześć mniejszych działek. Ale po wizycie geodety okazało się, że czegoś tam brakuje, nie zgadza się stan faktyczny. Skończyło się tym, że musieliśmy pójść do starostwa, do gminy i tu zaczynają się schody – opowiada Agnieszka Mieszczanowicz.
ZOBACZ: Długi przerastają 19-latkę. „Babcia grała na maszynach”
Na jednej z powstałych działek miał budować swój dom syn małżeństwa. Reszta miała zostać sprzedana. Niestety, gdy geodeta zaczął dzielić nieruchomość, okazało się, że na jej części od kilku lat stoi…gminny przystanek. Został wybudowany przed zakupem działki. W tej sytuacji zabudowa lub sprzedaż działki nie jest możliwa.
- Grunt został przeznaczony na część chodnika i nasyp, który ten chodnik utrzymuje. Droga podlega pod starostwo, ale inwestycja, która została wykonana, to była zasponsorowana przez gminę – mówi Agnieszka Mieszczanowicz.
- Jest kłopot. Chcieliśmy grunt podzielić na działki, ale nie możemy. Jak ten przystanek był stawiany, to na pewno był ktoś go zmierzyć. Ale nie wiem, jak to mierzył, że wyszło tak, a nie inaczej. Nie możemy tego ani podzielić, ani nic. Jesteśmy w martwym punkcie – zaznacza Sławomir Mieszczanowicz.
- Ja o tym, że naruszyli wykonawcy teren prywatny, dowiedziałem się rok temu. Roszczenia w stosunku do usunięcia tego fragmentu powinno się kierować do gminy – przekonuje Marek Makowski z Zarządu Dróg Powiatowych w Lwówku Śląskim.
Mieszczanowiczowie od roku nie mogą dowiedzieć się, kto jest odpowiedzialny za zabudowanie ich działki.
- Oni tak naprawdę to sami nie wiedzą, kto za to odpowiada. Jeżeli ja bym była coś winna gminie, to sądzę, że by było w trybie pilnym rozwiązane. Ale jeżeli to działa w drugą stronę, to już niekoniecznie – komentuje Agnieszka Mieszczanowicz.
ZOBACZ: Poszkodowani kierowcy ciężarówek. Bez pensji i opłaconych składek
Podczas naszej interwencji na miejscu pojawili się urzędnicy z gminy, którzy… w końcu rozwiązali problem.
Reporter: Bardzo się cieszę, że pani przyjechała na miejsce…
Mariola Szczęsna, burmistrz Lwówka Śląskiego: Jest to absurd, ale ktoś do tego doprowadził. Gmina bierze firmę. Firma bierze geodetę. Geodeta wymierza.
- Ale gmina odbiera później całą inwestycję.
- Gmina odbiera, ale my nie sprawdzamy tego, co geodeta mierzył.
- Czyli propozycja gminy jest taka, żeby to odkupić?
- Ja mówię: tak. To jest moja deklaracja. My to wymierzymy, sprawdzimy, ile państwu zajęto terenu, żeby zapłacić za ten kawałek.
ZOBACZ: Sam ze 101-letnim dziadkiem. Świadczenia mu odmówiono
Państwo Mieszczanowiczowie zgodzili się na propozycję pani burmistrz. Mają nadzieję, że gmina dotrzyma słowa i odkupi od nich sporny kawałek gruntu. Zamierzają też złożyć sprawę do sądu o bezumowne korzystanie z ich nieruchomości.
- To jest opieszałość. Inaczej tego nie można nazwać – uważa Agnieszka Mieszczanowicz.