Ośrodek dla dzieci z niepełnosprawnościami bez windy. Interweniowaliśmy
Trudno uwierzyć, ale kilkupiętrowy ośrodek dla dzieci z niepełnosprawnościami w Gnieźnie do niedawna nie posiadał żadnej windy. Uczniów nosili po schodach woźni i rodzice.
- Gdyby nie media, to nic byśmy nie zrobiły. Podejrzewam, że windy nie byłoby do dzisiaj.
Córka jest bardzo szczęśliwa, dzisiaj pierwszy raz mogła w końcu wjechać do szkoły – mówi pani Izabela.
- Jestem bezgranicznie szczęśliwa, bezgranicznie cieszę się, że nareszcie te bariery architektoniczne w naszej palcówce zostały złamane – dodaje Renata Kozłowska, zastępca dyrektora placówki.
ZOBACZ: Atakują substancją do odstraszania dzików. Policja straciła istotny dowód
Szczęśliwi są pedagodzy, rodzice i dzieci z niepełnosprawnościami w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Gnieźnie. Ośrodek po wielu latach walki wreszcie doczekał się wybudowania windy.
- Teraz czujemy się bezpiecznie, bo jak patrzyłam, jak noszą po schodach córkę, to bałam się, żeby coś się nie stało. Kamień spadł mi z serca – mówi pani Izabela.
- Dała nam ta winda poczucie bezpieczeństwa, czekaliśmy na to całe lata. Winda dla nas to jest sama radość – dodaje Ilona Prus, pracownik ośrodka.
- Cała odpowiedzialność spadała na nas. Patrzyliśmy na oczy rodziców, którzy wyrażali nadzieję, że się nic nie stanie. Dzisiaj te wszystkie problemy są za nami – zaznacza Renata Kozłowska, zastępca dyrektora placówki.
- Zarząd znalazł milion złotych, sama budowa poszła szybko. Udało się też dzięki państwu – przyznaje Tomasz Pawłowski, dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Gnieźnie.
ZOBACZ: „Zero skruchy”. Proces w sprawie brutalnego zabójstwa
Ośrodek odwiedziliśmy w kwietniu ubiegłego roku. Choć może wydawać się to nieprawdopodobne, to kilkupiętrowa szkoła z internatem dla dzieci z niepełnosprawnościami nie miała windy.
- Jak wybuchnie pożar, to co wtedy? Te dzieci, które mają problem z poruszaniem, giną – podkreślała wówczas pani Izabela.
Każdy początek dnia chorych dzieci wyglądał dramatycznie. Musiały być wnoszone do szkoły przez woźnych i pracowników szkoły.
- Czuję się jak żebrak. Tak naprawdę nasze dzieci powinny mieć windę - stwierdziła mama innego niepełnosprawnego dziecka, pani Katarzyna.
- Walczymy o zdrowie syna kilka lat, jeździmy z nim co trzy miesiące do Centrum Zdrowia Dziecka, lekarze robią wszystko, żeby był w stanie takim, jakim jest. Pytam: co będzie, jak się coś stanie? Jak będzie miał napad na schodach, kto się nim zaopiekuje? – pytała pani Ewelina.
ZOBACZ: Nowe mieszkania są mniejsze niż na umowie. Bój z deweloperem
Ponad 300 dzieci każdego dnia było narażonych na niebezpieczeństwo. Dyrektor placówki wielokrotnie walczył o budowę niezbędnej windy. Jednak wciąż pomocy nie było. Bezradne mamy: pani Izabela i pani Żaneta zaczęły walczyć, poprosiły więc nas o pomoc. A my interweniowaliśmy w starostwie w Gnieźnie, które za tę inwestycję odpowiadało.
- Tworzyliśmy zeszłoroczny budżet, musieliśmy podjąć decyzję przy naszych możliwościach finansowych, uznaliśmy, że tę inwestycję w związku z windą rozpatrzymy – przekazał wówczas Starosta Gnieźnieński Piotr Gruszczyński.
Po naszej interwencji budowa windy w końcu się rozpoczęła, a kilka dni temu montaż został zakończony.
- Byliśmy sami, nie było środków, po czym jak wezwałyśmy media, nagle sytuacja się obróciła. Wcześniej nikt nie machnął nawet palcem, żeby zrobić windę – komentuje pani Żaneta, matka niepełnosprawnego dziecka.
ZOBACZ: Policjanci przypisywali niewykryte przestępstwa choremu bezdomnemu?
Teraz palcówka może przyjmować więcej dzieci poruszających się na wózkach. W szkole powstało także stowarzyszenie, które pozyskuje środki na remont ponad 50-letniego budynku. Dla szkoły, pracowników, rodziców oraz dzieci to nowy, szczęśliwy etap.
- Dzięki pani, dzięki Polsatowi, dzięki Interwencji miałem telefony z Polski, osoby się do mnie zgłaszały, że zrobią zbiórkę, że zbiorą się na tę windę. Po programie starostwo zdecydowało jednak, że wybuduje tę windę i podziękowałem tym osobom, które oferowały pomoc. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że w XXI wieku w cywilizowanym kraju europejskim dochodzi do tego, że matka musi dźwigać dziecko swojego wzrostu. Teraz już emocje powolutku schodzą, już jestem spokojny – podsumowuje dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Gnieźnie.