Tragiczny wypadek na budowie w Niemczech. Została sama z małymi dziećmi
Ogromna masa betonu spadała na nogę pana Mariusza, który pracował jako zbrojarz w Niemczech. Mężczyzna przeszedł skomplikowaną operację nogi, po której rana nigdy się nie zagoiła. Trzy miesiąc później zmarł on z powodu zakażenia sepsą. Zostawił żonę i dwoje małych dzieci. Kobieta walczy o odszkodowanie od ZUS-u i pracodawcy.
Pani Klaudia ma 31 lat i dwoje dzieci. Od roku jest wdową. Jej mąż, pan Mariusz, miał w grudniu 2022 roku wypadek w pracy w Niemczech. Mężczyzna pracował jako zbrojarz. O zdarzeniu kobieta dowiedziała się od kolegi męża.
- Powiedział, że wydarzył się wypadek, spadło mu 7 ton na nogę. O godz. 21 mąż do mnie zadzwonił i powiedział, że miał już trudną operację złożenia nogi. Przetransportowany został helikopterem, była policja, była straż - wspomina pani Klaudia.
Jak tłumaczy nikt z firmy nie zadzwonił, by zawiadomić ją o wypadku: - Następnego dnia skontaktowałam się z kierownikiem męża i zapytałam wprost: czy tak powinno wyglądać poinformowanie mnie, jako żony, o wypadku. Przekazała, że jest mi bardzo przykro, że to zostało zamiecione pod dywan.
ZOBACZ: Wyrok tylko na papierze. Państwo im nie pomoże
Po operacji w Niemczech pan Mariusz wrócił do Polski. Był na zwolnieniu. Na początku marca 2023 mężczyzna trafił do szpitala, bo noga wciąż się nie goiła. Po kilku dniach niestety zmarł na sepsę.
- Lekarze skierowali go na badanie Dopplera, żeby sprawdzić przepływ żył. Nie podobało im się, a był już luty, że ta rana nie zamyka się. Badanie wyszło prawidłowo, ale lekarz stwierdził, że to dziwne, że ta rana się nie goi. Położyli męża na oddział, bo może jest zakażenie. W Polsce był bardzo krótko, od 28 do 2 marca. Przestały mu pracować nerki i następnego dnia dostałam informacje, że trafił na OIOM. Nie zdążyłam dojechać i niestety mąż zmarł. Przyczyną zgonu była sepsa i nagłe zatrzymanie krążenia – opowiada pani Klaudia.
Kobieta została sama z dwojgiem małych dzieci, a pracował tylko pan Mariusz. Walczy o sprostowanie świadectwa pracy męża. Chce ubiegać się o odszkodowania od ZUS-u i od pracodawcy.
- Chcielibyśmy, żeby w świadectwie pracy, zostało ujęte, że stosunek pracy wygasł wskutek śmierci, która była spowodowana wypadkiem przy pracy. Zgodnie z przepisami, jeżeli dojdzie do śmierci w przeciągu 6 miesięcy od wypadku, taką śmierć traktuje się jako śmierć przy pracy. Naszym kolejnym krokiem będzie staranie się o wypłatę odszkodowania z ZUS-u z tytułu wypadku przy pracy. W przypadku wdowy jest to kwota 100 tysięcy, dodatkowo dodatki dla dzieci – tłumaczy mec. Martyna Krawczyk, pełnomocnik pani Klaudii.
- W sekcji zwłok jest napisane: „ropny naciek lewej kończyny”, to jest przyczyna śmierci. Gdyby nie wypadek, Mariusz by żył – podkreśla pani Klaudia
ZOBACZ: Uciekła od partnera. Koszmar trwa do dziś
O komentarz poprosiliśmy pracodawcę pana Mariusza, Elbląskie Przedsiębiorstwo Robót Telekomunikacyjnych, które wysłało go do pracy w Niemczech.
„(…) Sprawa jest w sądzie. Została udzielona odpowiedź na pozew. W przedmiotowej odpowiedzi wskazane jest kompleksowo stanowisko Spółki w tej sprawie. Formalnie brak jest przesłanek do sprostowania świadectwa pracy, a poza tym, świadectwo pracy z zapisem żądanym przez powódkę nie jest potrzebne do uzyskania świadczeń z ZUS.”
- Nawet inspekcja pracy niejednokrotnie w pismach, które otrzymaliśmy, że ten wypadek musi być kwalifikowany jako wypadek przy pracy ze skutkiem śmiertelnym. Jest to niewątpliwe, że wskutek wypadku doszło w organizmie do takich zmian, że spowodowały one posocznicę – argumentuje mec. Martyna Krawczyk.
- Zaraz mija rok, nie ma dnia, żebym nie płakała. Przede wszystkim jednak walczę dla dzieci, bo one zostały bez ojca. Ja pójdę do pracy, ale dzieci będą miały traumę do końca życia – podkreśla pani Klaudia.