Zatrzymali jego auto na cztery lata. Niszczeje na parkingu
Choć to nie on popełnił wykroczenie, jego samochód zatrzymano. Auto od lutego 2020 r. stoi na parkingu. Właściciel samochodu szacuje, że jego ford nadaje się już tylko na zezłomowanie. Pan Maciej stracił 150 tys. zł.
- Rozumiem, że ktoś popełnił jakiś czyn zabroniony i należy wystawić mandat. Tylko nie rozumiem, dlaczego to trwa pięć lat? Dlaczego zniszczono samochód o wartości 150 tys. zł? – pyta Maciej Pilipiuk, który jest pilotem samolotów pasażerskich. Kilka lat temu otworzył wypożyczalnię samochodów w Warszawie. Ta działalność miała mu zagwarantować spokojną przyszłość, kiedy przestanie latać.
- Rozpocząłem działalność polegająca na wynajmie samochodów długoterminowym. Przyszło mi również do głowy, ażeby ewentualnie zacząć wypożyczać samochody dla osób, które się zajmowały w tamtym okresie wykonywaniem usług dla Ubera i Bolta. Ja nie pozwalałem sobie na tego rodzaju rzeczy, żeby wypożyczać auto osobie, która nie posiadała licencji i nie posiadała certyfikatu do przewozu. – mówi Maciej Pilipiuk.
ZOBACZ: „Byki mają immunitet”. Niebezpieczne stado grasuje po wsi
I tak jedno z aut pana Macieja wynajął obywatel Gruzji. Najemca 14 lutego 2020 r. udostępnił wypożyczony samochód innemu Gruzinowi, a tego pod dworcem w Modlinie skontrowali inspektorzy transportu drogowego.
- Na miejscu pojawiły się radiowozy, stał tam mój samochód, a na końcu całej tej kawalkady stała straż graniczna. Stwierdzono, że niestety ja nie mam tam czego szukać – wspomina Maciej Pilipiuk.
- Postępowanie administracyjne dotyczyło wykonywania transportu drogowego, przewozu osób bez wymaganej licencji. Wykonywany przewóz był z naruszeniem kryterium konstrukcyjnego, które obowiązuje przewoźników. Ponadto kierowca, który wykonywał ten przewóz, nie miał odpowiednich badań lekarskich oraz psychologicznych – wyjaśnia Kamil Besiński.
ZOBACZ: W Szczecinie zawrzało. Pracownicy nie mają za co żyć
W trakcie kontroli okazało się również, że Gruzin nielegalnie przebywał w Polsce. Mężczyzna wkrótce został deportowany. Pan Maciej nie był stroną postępowania, więc nie mógł nawet ustalić gdzie odholowano jego auto. Ford z 2017 r., hybryda z instalacją gazową, jak szacuje pan Maciej, był wtedy warty około 150 tys. zł.
- Dostaliśmy dyspozycję o zatrzymaniu tego pojazdu, czyli zholowania na nasz powiatowy parking. Był to 2020 r. i do tej pory nie mamy żadnych nowych informacji. My wykonujemy dyspozycje z Inspektoratu Transportu Drogowego. W tej sprawie to tylko oni mogą decydować o tym, co dalej z tym pojazdem – mówi Paweł Calak, wicestarosta nowodworski.
- Jeżeli to kosztuje około 60 zł dziennie, to powiedzmy że wychodzi około 22 tys. rocznie. Ja te auto zobaczyłem dzisiaj pierwszy raz po ponad czterech latach. Można powiedzieć krótko: jest w stanie do zezłomowania. To auto się nie nadaje do niczego. Do żadnego użytku – ocenia pan Maciej.
- Koszty parkingu ponosi starosta nowodworski, bo znajduje się na naszym parkingu. Jeżeli później zostaną przekazane dokumenty z Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego, co do ustalonego właściciela, kierującego, to my wszczynamy postępowanie w celu nałożenia kosztów przechowywania tego pojazdu na parkingu – informuje Małgorzata Gałązka, kierownik Wydziału Komunikacji i Transportu Starostwa Powiatowego w Nowym Dworze Mazowieckim.
ZOBACZ: Awaria za awarią. W końcu auto z komisu spłonęło
Dopiero po ponad dwóch i pół roku pan Maciej dowiedział się, że postępowanie Inspekcji Transportu Drogowego w stosunku do gruzińskiego kierowcy zakończyło się decyzją o przekazaniu wypożyczonego auta do tzw. egzekucji. Według urzędników sama decyzja o ukaraniu 12 tys. zł. kierowcy zapadła szybko, bo już… po roku.
- Dla nas sprawa zakończyła się po około 12. miesiącach, gdzie wystawiliśmy decyzję administracyjną. Dalsze postępowania to są postępowania egzekucyjne, które nie są w żaden sposób zależne od nas – mówi Zbigniew Kapciak, I Zastępca Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Transportu Drogowego w Radomiu.
- Inspekcja żąda egzekucji pojazdu, który był zatrzymany do kontroli. Natomiast organy, moim zdaniem słusznie wskazują, że taka egzekucja nie jest możliwa. Dlaczego nie jest możliwa? Ponieważ decyzja dotycząca wymierzenia kary została nałożona na osobę, która dopuściła się naruszenia przepisów, ale nie jest właścicielem pojazdu – podkreśla Lilianna Woźny, radca prawny, pełnomocnik pana Macieja.
ZOBACZ: Po reportażu ruszyła fala pomocy. Mieszkanie jak nowe
Kto zapłaci za parking? I czy auto pana Macieja trafi na licytację? Spór prawny trwa. Teraz będzie się nim zajmował Naczelny Sąd Administracyjny. Pan Maciej rozwiązał firmę i dziś pracuje jako wykładowca.
- To jest już prawie pięć lat, a sprawa dalej nie jest rozwiązana. Jeżeli przyjdzie mi nagle zawiadomienie, że mam zapłacić za parking kolejne… 400 tys. złotych, samochód zostanie zlicytowany za 5 tys., bo prawdopodobnie jest to wrak, to skąd ja mam wziąć 400 tys. zł na zapłacenie za parking? - pyta Maciej Pilipiuk.