Mają drewniane stemple w łazience. 15 lat walczą o remont

Państwo Bieńkowie z Gdańska mają w swojej łazience drewniane stemple, przez które co dzień muszą się przeciskać. Zabezpieczają one strop, który może się zawalić po remoncie u sąsiadki z góry. Ta niecodzienna sytuacja utrzymuje się już od… 15 lat. Jak to możliwe?

Pan Jerzy i pani Bożena od kilkudziesięciu lat mieszkają w kamienicy w Gdańsku. Prawie 40 lat temu ich sąsiadka z góry przebudowała swoje mieszkanie. Konsekwencje tej innowacji małżeństwo ponosi do dziś.

- Remont był w 1986 roku Ta przebudowa była niezgodna z pozwoleniem, które było wydane. Dowiedzieliśmy się o tym, dopiero jak nastąpiła katastrofa budowlana, kiedy nam zarwała się łazienka i to się posypało – opowiada Jerzy Bieniek.

- Chodziło o wyprostowanie skosów, mieliśmy zezwolenia. Wtedy to było jeszcze mieszkanie komunalne – mówi sąsiadka, która przeprowadziła remont. Kobieta potwierdza, że wykroczył on poza zakres zezwolenia: - Tak, ale to są małe zmiany, które nie mają znaczenia dla substancji budynku.

ZOBACZ: Nagrywała tiry z wiaduktu. Trafiła na półtora miesiąca do aresztu

W styczniu 2009 r. w mieszkaniu pana Jerzego i pani Bożeny doszło katastrofy. Strop w łazience zaczął się zarywać.

- To było zaraz po sylwestrze. Według mnie to przejechała ciężarówka jakaś i to po prostu trzasnęło, te kafle się spiętrzyły na ścianach poodpadały. Po prostu cała hydraulika w łazience u niej była zrobiona niedobrze, nieszczelnie i zalewała. Bo ten strop, on tak sam z siebie, nie zgnił, tylko zgnił z tego tytułu, że było zalewane regularnie. My to mieliśmy jeden smród tutaj – twierdzi Jerzy Bieniek.

Pęknięcie zabezpieczono wówczas prowizorycznym rozwiązaniem w formie dwóch drewnianych stempli. Po przeanalizowaniu zdarzenia nadzór budowalny w Gdańsku zobowiązał wówczas przeprowadzającą remont do przywrócenia stanu poprzedniego. Niestety, mimo iż od tego czasu minęło już ponad 15 lat, wciąż do tego nie doszło.

- Była decyzja, która zobowiązywała ją do przywrócenia stanu faktycznego. Nic nie zrobiła. Co chwilę się odwoływała, co chwilę wyszukiwała różniste sprawy, żeby tylko nic nie zrobić. Myśmy tyle odwołań mieli… wszędzie i do prezydenta, i do Warszawy, do Głównego Inspektora Nadzoru, do Kancelarii Prezydenta. Odpowiedzi były takie, że skierowali sprawę ponownie do rozpatrzenia – żeby to rozpatrzył wojewódzki lub powiatowy nadzór budowalny. I cały czas jest piłeczka pingpongowa. Powiatowy wydaje decyzje, a wojewódzki je umarza – komentuje Jerzy Bieniek.

Co na to sąsiadka?

Reporter: Postawiono te stemple, nadzór budowlany wydał decyzję, która zobowiązała panią do przywrócenia stanu pierwotnego.

Sąsiadka: Nie, ciągle proszę pana są odwołania i…

Reporter: Jak pani od 15 lat się udaje tak lawirować, że pani w końcu nie wykonuje tych wszystkich postanowień?

Sąsiadka: Nie proszę pana, to nie jest lawirowanie, to jest zdrowy rozsądek i logika. Bo tutaj w typowo sąsiedzki konflikt są wszystkie urzędy zaangażowane.

ZOBACZ: 25 lat więzienia za niewinność? Wojciecha Pyłkę obciążyły wątpliwe zeznania

To stanowisko powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Gdańsku

„Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego (…) informuje, że w tej konkretnej sprawie (…) nakazał doprowadzenie obiektu do stanu poprzedniego (…)

W sprawę zaangażowany był również WSA w Gdańsku, który jednak na nasze pytania odpowiedział jedynie na piśmie:

„Nie jest praktykowany udział Rzecznika Prasowego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku w programach o charakterze interwencyjnym” - przewodniczący Wydziału Informacji Sądowej, sędzia Joanna Zdzienicka-Wiśniewska. 

ZOBACZ: Zapłaciła 28,5 tys. zł za auto. Nie może go zarejestrować

Prowizoryczne zabezpieczenie stoi więc w łazience państwa Bieńków od ponad 15 lat. Małżeństwo jest u kresu wytrzymałości.

- Przecież codziennie muszę włosy umyć, umyć się. Muszę trzymać się tej belki i przechodzić. Ciężko, naprawdę ciężko – opowiada Bożena Bieniek.

Z ostatniej decyzji sądu administracyjnego wynika, że za remont ma zapłacić wspólnota mieszkaniowa. Oznacza to podwyżkę wynoszącego obecnie około 800 zł czynszu o kolejne 300 zł. Pan Jerzy nie chce zgodzić się na tę propozycję. Wiele wskazuje na to, że prawie czterdziestoletni spór w kamienicy może jeszcze potrwać. 

- Nie dokonałam celowo zniszczeń. Niech mi pan powie, skąd ja mam wziąć pieniądze? Bo wszyscy mówią – należy wykonać remont. Niech mi pan powie, bo ja dopiero od marca mam 2 tys. zł emerytury na rękę. A tak miałam 1500 -1700 zł, skąd ja mam wziąć pieniądze? – pyta sąsiadka pana Jerzego.

- Ja już nie wierzę w sprawiedliwość. Mam dosyć wszystkiego. Mnie już momentami to…  Ta bezduszność i brak jakiejkolwiek reakcji na nasze prośby, to jest już naprawdę karygodne – podsumowuje Jerzy Bieniek.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX