Stracił obie nogi. Konieczny remont mieszkania
Jan Woźniak przez 35 lat był dozorcą na osiedlu Chomiczówka w Warszawie. Dziś, po amputacji nóg, jest zakładnikiem służbowego mieszkania na tym osiedlu. Prosi o dostosowanie lokalu do potrzeb osoby poruszającej się na wózku. Jego los przejął mieszkańców, którzy domagają się reakcji władz spółdzielni.
75-letni Jan Woźniak z Warszawy przez 35 lat był dozorcą. Pracę na osiedlu Chomiczówka rozpoczął zaraz po jego wybudowaniu. Na skutek choroby 20 lat temu amputowano mu nogę, rok temu - drugą. Małżonkowie mieszkają w służbowym lokalu. Mają niskie emerytury, nie stać ich na remont łazienki.
- Jak idę do przychodni, to nawet te majtko-pieluchy, to wszystko na sto procent bez refundacji - opowiada pan Jan.
Reporterka: A pan musi mieć te pielucho-majtki nawet dlatego, że pan do łazienki nie ma jak się dostać normalnie…
Pan Jan: A no skąd, mam kaczkę.
Reporterka: Nie ma jak się wózkiem poruszać po tym mieszkaniu.
Pan Jan: No, byle jak.
Reporterka: Chciałby pan mieć normalną łazienkę, żeby w końcu nie myć się w misce?
Pan Jan: No oczywiście, no i żona by się tak nie umęczyła. Drzwi szersze i wjeżdżałbym wózkiem.
Reporterka: Trzeba na pewno poszerzyć futryny, łazienka jest cała do remontu.
Pan Jan: No wanna będzie rzekomo wyrzucona, bo ona niepotrzebna. Przed tym jak miałem jedną nogę, to wchodziłem.
ZOBACZ: Wypadek kuriera. Został bez wsparcia firmy i ZUS
- W naszej przychodni powiedzieli, że się nie należy refundacja na łóżko. Mam z wypożyczalni.
Płacę sto złotych miesięcznie – tłumaczy Elżbieta Woźniak, żona pana Jana.
Małżeństwo stara się o dotację z PFRON-u na przystosowanie łazienki. Ponieważ mieszkanie jest służbowe, zgodę na remont musi wydać spółdzielnia, musi także oszacować koszt prac i zapewnić wykonawców robót. Koszty pokrywa Fundusz.
ZOBACZ: Bił i znęcał się. Teraz żąda od rodziny pieniędzy
O remonty i dostosowaną łazienkę dla pana Jana upominają się mieszkańcy osiedla, którzy pamiętają go jeszcze z pracy. Niedawno odbyło się zebranie zarządu spółdzielni w sprawie podwyżek czynszu, wtedy też mieszkańcy po raz kolejny przypomnieli o tragicznej sytuacji państwa Woźniaków.
- Ani pani Ela, ani pan Jan, który jest kaleką w tej chwili całkowitym, nie są w stanie malować ścian, czy takich różnych spraw załatwiać. Trzy lata temu pismo zostało złożone do spółdzielni i niestety nie było żadnego odzewu – opowiadała wówczas pani Jolanta, mieszkanka osiedla.
Andrzej Hirszfeld, członek Rady Nadzorczej WSBM Chomiczówka: Nad sprawą pochyliliśmy się i był z naszej komisji człowiek razem z wykonawcą, który robi remonty i obejrzał to mieszkanie, tam są jeszcze sprawy dofinansowania z PFRON-u.
Reporterka: I cała rzecz polega na tym, że dopóki nie będzie oszacowanych prac, pani Elżbieta, czyli żona pana Jana Woźniaka, nie ma szans na to, żeby złożyć cokolwiek do PFRON-u i to się ciągnie, a dla nich każdy dzień się liczy.
Andrzej Hirszfeld: Wszystko rozumiem.
Reporterka: Nie, pan nie rozumie, bo gdyby pan rozumiał, to by się to wszystko szybciej działo, bo pan nie musi codziennie tego pana myć, podnosić i tak dalej, bo gdyby pan to rozumiał, to na pewno by się to szybciej działo.
Andrzej Hirszfeld: Współczuję.
ZOBACZ: Mają krematorium pod oknami. „Córka się bawi w cieniu kominów”
- Nie ma wejścia człowiek do toalety, do łazienki, zero pomocy ze strony spółdzielni, a to jest mieszkanie służbowe i przynajmniej raz na jakiś czas spółdzielnia powinna je odnowić – ocenia Henryka Sobocińska, była przewodnicząca Komitetu Kolonii II na Osiedlu Chomiczówka.