Dramat rodzeństwa. Opisy z rodzinnego domu są wstrząsające
Dramat dzieci ze wsi w Zachodniopomorskiem. Rodzice od lat nadużywają alkoholu i wszczynają awantury. Rodzeństwo opowiada wstrząsające historie. Obecnie skierowano je do rodziny zastępczej. Dziewięć osób żyje w dwupokojowym starym domu do remontu.
Agnieszka i Arkadiusz W. mieszkają w domu w niewielkiej wsi w Zachodniopomorskiem. Są rodzicami czworga dzieci: 19-letniego Kacpra, 18-letniej Alicji, 8-letniego Szymona i 3-letniego Ireneusza. Rodzeństwo przeżywało koszmar.
- Jak coś spsociłem, to bili mnie, ganiali – wspomina Szymon.
- Pamiętam, jak ojciec popchnął matkę na szklany stół, tak uderzyła, że aż się rozbił. Rozwaliła sobie głowę – opowiada Kacper.
ZOBACZ: Gigantyczne rachunki za gaz. Przedsiębiorcy zamykają swoje firmy
Dramat rodzinny trwał latami. Arkadiusz i Agnieszka W. nadużywali alkoholu, a świadkami tego były dzieci.
- One cuda widziały: krew, pijaństwo, bijatyki, gołe ciała – wylicza pan Jan, rodzic zastępczy rodzeństwa.
- Rzeczami rzucali, czasami też brali noże. Brat stawał w obronie, z ojcem się szarpał i ja też czasami dostawałam – wspomina córka Alicja.
- Do siódmego miesiąca z dzieckiem nic się nie działo, lekarz rodzinny nic nie zauważył, a w siódmym miesiącu oczopląs i to nie tyło sensoryczny, ale pourazowy – dodaje pani Magdalena.
ZOBACZ: Zmarł po odesłaniu przez szpital. Rodzina oskarża lekarzy
Najstarszy syn Kacper miał już dość i przerwał te gehennę. O swoim i rodzeństwa dramacie opowiedział pedagogowi w szkole.
Półtora roku temu dzieci zostały odebrane i trafiły do rodziny zastępczej.
- Najmłodszy syn nie jadł stałych posiłków, on nie jadł nawet biszkoptów. On chciał od razu łykać. Ważył 6 kilogramów, był bardzo niedożywiony – wspomina pani Magdalena.
Próbowaliśmy porozmawiać z małżonkami W. W krótkiej rozmowie nie byli w stanie wyjaśnić swojego zachowania.
ZOBACZ: Nałogowy zbieracz. Zamienił posesję w wysypisko
W sprawie znęcania się nad dziećmi Ośrodek Pomocy Społecznej w Białogardzie zawiadomił prokuraturę. Jednak w patologicznym zachowaniu małżeństwa Prokuratura Rejonowa w Białogardzie nie dopatrzyła się przestępstwa.
- Faktycznie jest to rodzina dysfunkcyjna, rodzice niewłaściwie wywiązywali się ze sprawowania władzy rodzicielskiej, natomiast nie potwierdziły się okoliczności, że dochodziło tam do znęcania się, zadawania cierpień w rozumieniu fizycznym, moralnym, by poskutkowało to postawieniem zarzutów – informuje Ewa Dziadczyk z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
- Opieka społeczna odebrała im dzieci, Magda je zabezpieczyła, a oni nie ponieśli żadnych konsekwencji. To jest dziwna sytuacja, bo przecież powinni jakiś nadzór kuratora mieć czy cokolwiek, nie ma nic. Piją i tyle, nic więcej ich nie interesuje – komentuje pani Sylwia, znajoma rodziny zastępczej, do której trafiły dzieci.
ZOBACZ: Dymiąca hałda zmorą mieszkańców. Ludzie drżą o zdrowie i życie
Rodzice zastępczy starają się zrobić wszystko, by dzieci mogły zapomnieć o traumie. Niestety nie jest to łatwe, bowiem pani Magdalena z mężem mają jeszcze troje swoich dzieci. A mieszkają w niewielkim dwupokojowym starym domu. Dla dziewięciu osób życie w takich warunkach jest wręcz niemożliwe.
- Tu nie ma warunków żadnych, oni się cisną, tu są takie klitki, a to są duże dzieci. Nie ma biurka, nie ma nic, by dzieci mogły funkcjonować. Meczą się, duszą. Wiem, że są psychicznie wykończeni, są ze specjalnej rodziny i potrzebują pomocy psychologa – alarmuje pani Sylwia.
- Moja siostra co mogła, to zrobiła. Daje od siebie całe serce, pracę. Jeździ, załatwia, stara się, ale znikąd nie ma pomocy – ocenia pani Anna, siostra pani Magdaleny.
Pani Magdalena i jej mąż uratowali dzieci i chcą stworzyć im godne warunki do życia i nauki. Dlatego też w ich starym domu chcieliby wyremontować strych. A na to potrzeba około 100 tysięcy złotych. Niestety pomoc finansowa przewidziana jest tylko dla rodzin zastępczych zawodowych i to jedynie do 5 tys. złotych. A ponieważ pani Magdalena taką rodziną nie jest, więc na remont nie dostanie żadnych pieniędzy.
- To nie są rzeczy, żeby je oddać. Dzisiaj my byśmy nie mieli serca ich oddać – mówi pan Jan.
Jeżeli chcą Państwo pomóc rodzinie, prosimy o kontakt z redakcją: interwencja@polsat.com.pl