Kupili teren bez podziału na działki. Pat trwa już siedemnaście lat

Ta sprawa wydaje się nie mieć końca. Od siedemnastu lat w sądzie w Goleniowie działkowcy walczą o wydzielenie swoich działek z jednego dużego pola w Stepnicy nad Zalewem Szczecińskim. Grunt sprzedała ówczesna Agencja Nieruchomości Rolnych. Ludzie sądzili, że dostaną konkretny teren. Tak się jednak nie stało. Podział pola na działki przerósł polski wymiar sprawiedliwości.

Ponad siedemnaście lat - aż tyle trwa sprawa w sądzie pierwszej instancji w Goleniowie. Grupa działkowców kupiła przed laty od Agencji Nieruchomości Rolnych tereny rolne po PGR-ze w Stepnicy niedaleko Szczecina. Znajdują się one nieopodal plaży i portu.

- Sytuacja jest kuriozalna. Agencja Rolna popełniła na samym początku błąd, nie sprzedała tych działek jako wydzielone. Poszli na łatwiznę i bez poszanowania ludzi. To agencja rządowa, powinni działać z pragmatyzmem i interesem społecznym – powiedział prawnik Aleksander Bolko.

- Najpierw to nam pomierzyli, patyki powbijali. Jednak jak przyszło co do czego, to był udział w gruncie – tłumaczył Marek Dzierzgowski.

ZOBACZ: Sama wytknęła urzędnikom błąd. Teraz żądają od niej ogromnej kwoty

Ludzie twierdzą, że przed zakupem przyszedł geodeta przysłany przez Agencję. Wymierzył każdemu działki. Kupujący myśleli, że otrzymują konkretny teren. Kiedy otrzymali akty notarialne, zorientowali się, że kupili udziały w jednym wielkim polu. I są współudziałowcami całości.

- Nam Agencja Rolna sprzedała współwłasność, nic nie wspominała o takich rzeczach. Był  geodeta, dzielił działki, ale aktów własności nie mamy. Byliśmy pewni, że kupujemy konkretną całość – opowiadali nam poszkodowani.

- W tym udziale jest też Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, też ma udziały. Kiedyś to była Agencja Rolna, teraz Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. To jest cały czas instytucja państwowa – skomentował działkowiec Krzysztof Andruszkiewicz.

- Prawdopodobnie wynikało to z tego, że podział geodezyjny nieruchomości pociąga za sobą większe koszty takich transakcji, a nabycie współudziału jest rozwiązaniem tańszym – przekazała Ewa Kuncer-Misztal z Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w Szczecinie.

ZOBACZ: Nowe osiedla w Żorach. Rolnicy muszą oddać ziemię

Na działkach od lat oficjalnie nie można nic zrobić, bo tak naprawdę nie ma ostatecznego podziału terenu. Dlatego ponad siedemnaście lat temu oddano sprawę do sądu z wnioskiem o zniesienie współwłasności i podział terenu. Prowadzi ją już trzeci sędzia.

- Postepowanie trwa tak długo, bo mamy 71 uczestników i prawa każdego muszą być respektowane. Jak ktoś umiera, sąd musi zawiesić postępowanie. W tej sprawie robiono to kilkukrotnie. Podział powinien być przed sprzedażą. Sprzedający powinien sprzedać konkretne działki – poinformował Tomasz Szaj z Sądu Okręgowego w Szczecinie.

- Współwłaściciele rozwodzą się, dzielą majątek. Trzeba czekać, aż się przeprowadzi postepowanie rozwodowe. Podzieli majątek. Sprawdzałam w dokumentach, nie wszyscy są ze Stepnicy, to uniemożliwia zorganizowanie zebrania. Sytuacja patowa – dodała Anna Humieja z Urzędu Miasta i Gminy Stepnica.

- Na wszystko trzeba czekać, np. na opinię biegłego sądowego, który robi oszacowanie terenu, lub na geodetę, na operat szacunkowy. To rok. Wszystko długo trwa, ale operat też ma swoją ważność. Dwa lata - później zmieniają się ceny gruntów Jak operat straci ważność, to trzeba robić od początku. Każdy operat to jest siedem tysięcy zł -  opowiadał działkowiec Krzysztof Andruszkiewicz.

Gmina uchwaliła plan zagospodarowania przestrzennego i to zmieniło teren działek na budowalny, jednak sytuacja współwłaścicieli została bez zmian. Pani Lilla na działce postawiła jedynie altankę z blaszanego garażu. Chciałaby wybudować coś trwalszego. Dopóki jednak nie ma aktu własności, boi się cokolwiek zrobić.

- Sąsiedzi mogą przyjść i powiedzieć, że to ich, bo to są udziały w 3,5 hektarach gruntu – podkreśliła Lilla Jurkiewicz.

ZOBACZ: Miał być plac zabaw. Stracili 80 tys. zł

Inni działkowcy mają ten sam problem. Dwie osoby zdecydowały się wybudować domy. Pan Marek za zgodą współwłaścicieli postawił najpierw altankę, którą z czasem rozbudował. Jednak zaryzykował, bo może się okazać, że kiedy sprawa się zakończy, sąd przyzna mu inny fragment z działki.

- Nie będę czekał do końca życia. Skoro w Polsce prawo tak funkcjonuje, to obywatel musi je łamać, musi podejmować decyzję na własną rękę – skomentował Marek Dzierzgowski.

- W każdej chwili to może się zmienić. Przyjdzie nowy geodeta, będzie nowe postępowanie i  inaczej wymierzy wszystko. Musi być akt własności z wytyczonymi granicami, ile kto ma – dodali inni działkowcy.

Współwłaściciele żalą się, że urzędnicy składają co chwilę nowe wnioski lub zastrzeżenia do opinii sądowych, a to również wydłuża postępowanie. Nam udało się porozmawiać z biegłą wydającą opinię w tej sprawie. Uważa zastrzeżenia kierowane pod jej adresem za bezpodstawne.

ZOBACZ: Wakacje marzeń w Egipcie. Koczowali dwie doby na lotnisku!

Pani Bogumiła i jej sąsiad pan Jan stracili cierpliwość, przestali przyjeżdżać na działki i się nimi opiekować. Twierdzą, że więcej jest problemów niż przyjemności. Działkowcy nie mogą nawet podciągnąć wody. Muszą kopać studnie i montować pompy indywidualnie.

- Odechciewa się, już z żoną tego nie uprawiamy, zarosło. Zawiodłam się na sprawach sądowych. Byłam młoda, jak to kupowałam. Teraz lata robią swoje. Nie ma siły, żeby teraz kopać – mówią Bogumiła Iwańska i Jan Błaszków.

- Nawet jakbym chciała prąd załatwić, to można, jak przyniosę akt własności, chyba że na własny koszt. To parodia. W kabarecie tego nie grają – usłyszeliśmy od działkowców.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX