Emeryci kupili samochód w komisie. Nie dojechali nim nawet do domu

Kupili w komisie samochód, żeby wozić nim niepełnosprawnego syna. Małżeństwo emerytów z Warszawy nie nacieszyło się nowym nabytkiem zbyt długo. Mimo że sprzedawca zapewniał ich, że auto jest sprawne, zepsuło się już w drodze do domu. Właściciel komisu zobowiązał się naprawić pojazd, jednak tego nie zrobił. Jak się okazuje, takich przypadków jest więcej, a przedsiębiorca nic sobie z tego nie robi.

Małżeństwo emerytów z Warszawy od  26 lat opiekuje się niepełnosprawnym synem. Żeby go rehabilitować, potrzebny jest samochód, którym wożą go na zajęcia. Poprzedni się zepsuł. A ponieważ zbliżał się termin wyjazdu do sanatorium w Darłówku, państwo Kurachowie postanowili kupić nowy pojazd.

- Syn ma porażenie mózgowe w stopniu znacznym. Nie jest samodzielny, trzeba go karmić, jest pieluchowany. Nie mówi, prawie nie chodzi. Jak wezmę go na ręce, to parę kroków zrobi - opowiada Elżbieta Kurach.

- Potrzebowaliśmy samochód, żeby dojechać na turnus. Z bagażami, z wózkiem, dlatego większy samochód jest potrzebny. Pojechaliśmy kupić z mężem i synem - dodaje kobieta.

ZOBACZ: Spłacił cały dług - komornik zlicytował pół mieszkania

Małżeństwo znalazło w Internecie ofertę komisu w Tomaszowie Lubelskim. W ogłoszeniu był zapis, że wszystko jest sprawne. Nie było informacji, że pojazd jest powypadkowy.

- Po wyjeździe z komisu przejechaliśmy 50 kilometrów i zapaliło się na zegarach. Takie czerwone i pomarańczowe kontrolki. Akumulator się zagotował. Chciałem odpalić. Nie odpalił. Wylał się kwas. Chciałem zwrócić ten samochód, ale właściciel komisu powiedział, że pieniędzy nie odda - opisuje Krzysztof Kurach.

- Pytałam jak ten samochód i ten człowiek widział mojego syna, mówię, że z synem jeździmy na turnusy i czy pojeździ? Zapewniał, że och i ach - twierdzi pani Ełzbieta.  

- Nie mam wątpliwości, że sprzedając pojazd, który ma wady, sprzedający powinien poinformować kupującego jakie to wady - mówi adwokat Michał Kuźmicz.

ZOBACZ: Nieuczuciowy budowlaniec. Wyszedł z więzienia i dalej naciąga klientów

Właściciel komisu zobowiązał się na piśmie naprawić auto. I nawet wymienił w samochodzie akumulator.  Zapewniał, że problemów już nie będzie. Jak się okazało, wad jest o wiele więcej. Ale Bartłomiej R. przestał już odbierać telefony od emerytów.

- Urwała się łapa od skrzyni biegów, silnik opadł, uderzał i zaczął wibrować. Uderza w nadwozie. Pieniądze włożyłem, a nie mam ani samochodu, ani pieniędzy - wylicza Krzysztof Kurach. 

- Dla mnie najistotniejszy jest dokument z 1 lipca, w którym sprzedający przyznaje się do swojej odpowiedzialności z tytuł konieczności zrobienia napraw pojazdu. Powinien je usunąć i sprawdzić go - podkreśla adwokat Michał Kuźmicz.

Volvo, które kupili seniorzy, nie nadaje się do jazdy i zostało na podwórku przed domem. A emeryci musieli pożyczyć samochód, aby pojechać do sanatorium nad morze.  Właściciel autokomisu z Tomaszowa Lubelskiego nie ma sobie nic do zarzucenia.

Postępowaniem właściciela autokomisu oburzony jest doradca minister ds. polityki senioralnej prowadzący w krakowskiej Nowej Hucie Stowarzyszenie Manko - Głos Seniora. Uważa, że ludzie starsi są z powodu swojej łatwowierności często oszukiwani i wykorzystywani.

- Jeśli chodzi o to zachowanie nieuczciwe i manipulacyjne, to jest przykład na wykorzystywanie słabości konsumenta. Słów brak… Nie dość, że seniorzy, to dodatkowo z obciążeniem osoby niepełnosprawnej. To jest zło wcielone - uważa Łukasz Salwarowski, prezes Stowarzyszenia Manko - Głos Seniora.

ZOBACZ: Za kilka dni mogą trafić na bruk. Walczą o mieszkanie po dziadku

Właściciel salonu nie chce rozmawiać z małżeństwem. Wynajął prawnika.

- Bardzo często będąc w tarapatach przestępcy mówią, że jest to zgłoszone do prawnika, że będzie pani miała problemy prawne, licząc na to, że człowiek zastraszony, starszy, niedoinformowany, wycofa się, przestraszy - wyjaśnia Łukasz Salwarowski.

- Sprzedający ma obowiązek naprawić, zmniejszyć cenę albo przyjąć zwracany towar. Powinien otoczyć opieką i troską, w szczególności osoby niepełnosprawne, a ten samochód miał ich wesprzeć w ich niełatwym życiu - dodaje prezes Stowarzyszenia Manko - Głos Seniora. 

Okazuje się, że są też inni poszkodowani przez ten sam autokomis. Mieszkanka Zamościa w zeszłym roku kupiła u Bartłomieja R. nissana, który okazał się niesprawny. Jak się okazuje, mężczyzna lekceważy listy i wezwania, dlatego sprawą zajął się Miejski Rzecznik Konsumentów.

ZOBACZ: Jeden sędzia uniewinnił, inny skazał na dożywocie

- Od razu na drugi dzień po zakupie okazało się, że on nie jest sprawny. Poważne wady zostały wykryte w autoryzowanym serwisie. Okazało się, że silnik nie pracuje, są problemy ze skrzynią biegów, komputer pokładowy jest uszkodzony - wylicza Katarzyna Mazur, Miejski Rzecznik Konsumentów w Zamościu.

- Wszystko zaczęło klekotać. Okazało się, ze samochód był posklejany, nadkola na silikon. Nie było ćwieków, które powinny być, wkrętów itd. Koszty naprawy całościowe wyniosły 18 tysięcy - opowiada właścicielka nissana.

- Konsument zawiadomił przedsiębiorcę, ale ten nie udzielił informacji. Lekceważył pisma, mimo że miał ustawowy obowiązek, aby udzielić odpowiedzi. Powiadomiłam policję. Toczy się postępowanie - mówi Katarzyna Mazur.

- Jeżeli to nie jest pierwszy przypadek, a zachowanie może mieć cechy standardu, to mamy do czynienia z kimś, kto nie zna się na swojej robocie, albo z kimś kto doskonale wie, co sprzedaje i liczy na naiwność kupujących - podsumowuje adwokat Michał Kuźmicz.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX