Budowlaniec wyszedł z aresztu. Znów oszukuje klientów
Budowlaniec z okolic Gorzowa Wielkopolskiego od lat oszukuje swoich klientów. Rozpoczyna prace, pobiera zaliczki i znika. Po naszym pierwszym reportażu Mateusz D. trafił na pół roku do aresztu. Gdy z niego wyszedł, wrócił do dawnych praktyk. Rozmach ma jednak większy, bo zgłoszenia poszkodowanych trafiają również na policję w Niemczech.
Do redakcji Interwencji zgłaszają się kolejne osoby poszkodowane przez budowlańca z okolic Gorzowa Wielkopolskiego. Mateusz D. pobiera od klientów zaliczki, rozpoczyna prace i znika. Pani Katarzynie miał wymienić dach na domu. Położył go częściowo i zniknął, zabierając prawie 40 tysięcy zł. W efekcie doszło do zalania budynku.
- Pan Mateusz miał nam dokupić blachę, bo było za mało. Kilka z nich było też błędnie położonych, trzeba było je zdjąć i nie nadawały się już do wykorzystania. On zobowiązał się, że dokupi. Prace miały być dokończone do końca lipca. W dodatku pan Mateusz wystawił większą fakturę końcową. Zastraszał nas, że jak się z nim nie rozliczymy, to on skieruje do windykacji, do sądu – opowiada Katarzyna Olszewska.
ZOBACZ: Potrącił i uciekł. Chcą wyższej kary za śmierć rowerzystki
Poszkodowanych jest więcej. Państwo Bednarkowie są rolnikami i wychowują niepełnosprawnego syna. Żyją bardzo skromnie. Otrzymali dofinansowanie z unijnych funduszy na remont domu. Pieniądze fundusz wpłacił bezpośrednio na konto budowlańca. A ten następnie zniknął.
- Miał wykonać ocieplenie domu, wymienić stolarkę okienną i drzwi. Nie przekazywaliśmy żadnych pieniążków, poszły prosto z funduszu jego konto, 43 tysiące zł. Tam zerwał styropian, tam wypełnił dół i gzyms obił, tutaj poskrobał, ogólnie niewiele zrobił. Mieszkanie jest niedocieplone, a co jak przyjadą mrozy? Zostaliśmy oszukani. Teraz to my musimy oddać pieniądze, które wziął – mówią Mariola i Jacek Bednarkowie.
- Mieliśmy mieć stan surowy zamknięty z całym wykończeniem. Mieszkaliśmy w Niemczech, dzwonił, że chcą zaliczki. Przyjechałam w październiku i okazało się, że tynki i wylewki zostały zrobione w niewielkiej cięcie. Zostaliśmy oszukani na 100 tysięcy zł, prac nie skończył – mówi Alina Stanisławska, kolejna poszkodowana.
Dawid Hendzel również stracił pieniądze: - Miał wykonać u mnie demontaż i montaż okien. Wpłaciłem około 28 tysięcy złotych. Nie mam ani pieniędzy, ani okien. Został też oszukany kolega na 6 tysięcy zł. Za montaż rolet okiennych. Nie zobaczył ani rolet, ani pana Mateusza.
ZOBACZ: Musi wciąż udowadniać, że nie jest bezdomnym alkoholikiem
O nieuczciwym postepowaniu Mateusza D. informowaliśmy już w maju 2022 roku. Ówcześni poszkodowani do tej pory nie odzyskali swoich pieniędzy. A sprawa przeciwko mężczyźnie cały czas toczy się przed sądem.
- Umowę podpisaliśmy pod koniec lipca, dom miał powstać do marca tego roku. Nie zostało tutaj wykonane nic. Zostało postawione tylko prowizoryczne ogrodzenie. Jak zaczęliśmy się upominać gdzie są materiały, bo dzwoniliśmy po 10 razy dziennie, to mówił, że materiały są na samochodzie. Mówił, że kierowca się rozchorował, żona jest w szpitalu, spadła mu brama na głowę, córka chora. Nie oddał ani grosza – opowiadali wówczas Dorota i Jan Sawiccy.
- Wykonał wymianę gruntu, ale po badaniach dwóch niezależnych geologów, okazało się, że wykonał to źle. Dostaliśmy nakaz wstrzymania prac, bo teren nie nadawał się do posadowienia budynku. Zostawił nas z piachem - tłumaczyli Ines i Maciej Odziomkowie.
Sam budowlaniec w rozmowie z nami nie miał sobie wówczas nic do zarzucenia.
- A pan uważa, że tych ludzi oszukałem?
- Oni tak uważają. Wywiązał się pan ze wszystkich umów?
- W swoim mniemaniu tak.
ZOBACZ: Decyzja urzędników wprawia w osłupienie. Znikające świadczenie
- W listopadzie 2022 prokuratura w Gorzowie Wielkopolskim skierowała akt oskarżenia przeciwko Mateuszowi D. i jego żonie o 26 przypadków oszustw. Żona została oskarżona o współsprawstwo. Postępowanie jest przed sądem, łączna szkoda to 2 miliony złotych – informuje Mariola Wojciechowska Grześkowiak z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Malwina Leśniak pracuje w Niemczech. Ofertę budowlańca znalazła w internecie. Ciężko zarobione pieniądze przekazała Mateuszowi D., aby wybudował jej dom w Żarach. Mężczyzna otrzymał od niej 100 tys. złotych, zrobił tylko wylewkę i zniknął. Na wniosek kobiety sąd zabezpieczył dom Mateusza D. Zlicytować go będzie można dopiero po prawomocnym wyroku.
- Dom został zabezpieczony przez sąd na poczet naszych długów. Jest on wart półtora miliona złotych, może teraz więcej. Przez te dwa lata nie dostaliśmy ani grosza, ani złotówki. Dzięki państwa telewizji sprawa trafiła do prokuratury. Po reportażu w Interwencji został zatrzymany na 6 miesięcy aresztu – wylicza pani Malwina.
ZOBACZ: Nie radzą sobie z sąsiadem. Ludzie mają dość
Kiedy Mateusz D. wyszedł z aresztu, zaczął działać również na rynku niemieckim. Oszukane czuje się małżeństwo lekarzy spod Berlina, którym budowlaniec zobowiązał się wyremontować dom. Poszkodowani też są polscy robotnicy, których wywiózł do pracy kilkaset kilometrów od granicy i zostawił bez wynagrodzenia oraz mieszkania. Sprawą zajmuje się nie tylko polska, ale również niemiecka policja.
- Mam umowę spisaną między mną, mężem i nim. Wpłaciliśmy 16 tysięcy euro na jego konto. Na pierwsze spotkanie przyjechał z dziećmi, aby wzbudzić zaufanie. Kiedy pojawił się na budowie, zacząć zbijać tynk i zażądał dodatkowych 7 tysięcy euro. W pewnym momencie przestał odbierać telefon, więc powiadomiłam berlińską policję – tłumaczy pani Maria, poszkodowana z Niemiec.
- Wziął budowy jak podwykonawca, wysłał ludzi do pracy, z każdym umawiał się, że po 2 tygodniach wypłata. My robiliśmy 3,5 tygodnia i nie dostaliśmy pieniędzy. Nawet nie opłacono nam ZUS-u. To wszystko zostało zgłoszone na komisariacie w Weiden. Wszystko było fałszywe, za mieszkanie nie było pieniędzy, a potwierdzenie z banku zostało wysłane. Nam tu pięciu wisi 10 tysięcy euro plus za hotele, w sumie 15 tysięcy euro – dodaje pracownik Mateusza D.
- To, że ktoś mieszka za granicą, a popełnia przestępstwo w innym kraju, nie oznacza, że będzie bezkarny. Między polską a niemiecką policją, i prokuraturą istnieją umowy o współpracy – zapewnia Sebastian Bialowicz z niemieckiej policji.
ZOBACZ: Zaufali księgowej. Stracili ogromne pieniądze
Śledczy apelują, aby każdy przepadek oszustwa zgłaszać do prokuratury w Gorzowie Wielkopolskim. Pojechaliśmy ponownie do Mateusz D. Tam gdzie mieszka ma nadal zarejestrowaną działalność. Nie zastaliśmy go w domu. W rozmowie telefonicznej mężczyzna nie odpowiedział na pytanie, kiedy odda ludziom pieniądze.
- Sprawa jest w toku nie będę się wypowiadał – uciął dyskusję.