Kuriozum na kolei. Zamykany przejazd przez… nieczynne tory

Kolejarze z PKP-PLK zamontowali zamykane na kłódkę rogatki na nieczynnej linii kolejowej. Jadącym do swoich pól rolnikom nakazali za każdym razem dzwonić i prosić o zgodę na przejazd. Tuż obok brakuje części torów, wiec żaden pociąg nie przyjedzie, ale na kolei przepis to przepis.

Ponad trzy lata temu kolejarze przyjechali do miejscowości Binino w Wielkopolsce. Na jednym z przejazdów kolejowych łączących pola zamontowali rogatki. I kazali podpisać rolnikom umowy o przejęciu odpowiedzialności za przejazd.

- Cały czas się zastanawiamy, przed czym te szlabany mają chronić. Nie wiemy. To jest głupizna i tyle. Na każde pytanie dlaczego, odpowiadają: nam kazali, my tak musimy. Gdybyśmy się nie zgodzili, to by nam zamknęli przejazd – mówią nam rolnicy z Binina.

Binino. Kuriozalny przejazd przez tory

Rolnicy w umowach otrzymali polecenie zamykania przejazdu na kłódkę. Otwierać mogą go tylko, gdy będą przyjeżdżać. Pan Grzegorz nawet kilka razy dziennie musi to zrobić i za każdym razem procedura jest taka sama. Dotyczy ona wszystkich z rolników.

- Muszę zejść, otworzyć, drugą kłódkę otworzyć, szlabany pootwierać, przejechać, zejść, pozamykać je znowu. Potem pojechać, wykonać pracę, a jak będę wracać: zejść, otworzyć, pozamykać i pojechać. To paranoja – słyszymy.

- To nie jest tak, że nie ma nic do roboty na kolei, pracy jest ogrom, więc mnie przeraża, że mnóstwo energii idzie w zajmowanie się pierdołami. Rzeczami, które uprzykrzają ludziom życie, a nijak się mają do bezpieczeństwa – ocenia Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

ZOBACZ: Absurd. Kamper kradziony tylko w połowie?

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta linia kolejowa jest nieczynna od ponad 20 lat. Tory są zarośnięte, a w pewnych miejscach ich w ogóle brakuje. Żaden pociąg tędy nie przejedzie, ponieważ tory są odcięte z dwóch stron. A pobliski zabytkowy dworzec w Bininie został sprzedany.

- Zdaję sobie sprawę, że pociągi tam nie przejadą, ale to linia istniejąca, a według przepisów istniejące przejazdy na liniach istniejących, nawet nieużytkowanych, muszą mieć zabezpieczenia. Jesteśmy zobowiązani to respektować – tłumaczy Radosław Śledziński z PKP PLK w Poznaniu.

Reporter: Mówi pan o przepisach, dlaczego sami ich nie przestrzegacie. Przed każdym przejazdem powinien być znak dla maszynisty, powinny być semafory, znaki, że pociąg zbliża się do przejazdu drogowo-kolejowego.

Radosław Śledziński: Jeżeli mówimy o czynnych liniach kojowych - jak najbardziej.

Reporter: A tutaj tego nie ma…

ZOBACZ: Wskazał złodziei auta za pół miliona. Śledczy mają inne priorytety

Rolnicy nawet kilka razy dziennie muszą otwierać i zamykać przejazd. Za możliwość korzystania z niego, muszą też kolejarzom płacić. Kiedy przed laty linia była jeszcze użytkowana, w tym miejscu nigdy nie było rogatek.

- To, że tam są szlabany, kłódki, to już jest śmieszne, ale że trzeba dzwonić do dyżurnego ruchu i uprzedzać, że „będę jechać traktorem, czy jakieś pendolino mnie nie rozwali?”, kiedy po bokach tego przejazdu nie ma nawet torów, to jest kuriozum  - podsumowuje Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

- Zapis prawny, który jest egzekwowany sztucznie, nie służy niczemu, a na pewno nie bezpieczeństwu w tym przypadku rolników. Jest to pewien teatr, którzy oni muszą odgrywać. To przejaw niezdrowej biurokracji nad zdrowym rozsądkiem – dodaje adwokat Mariusz Paplaczyk.

Kilka miesięcy temu pan Janusz zapomniał zamknąć rogatki na kłódkę. Nagle pojawiła się inspekcja i kolejarze pisemnie zagrozili rolnikom karami finansowymi lub likwidacją przejazdu. Bo według PKP-PLK formalnie linia kolejowa istnieje.

ZOBACZ: Dzicy lokatorzy okupowali mieszkanie. Znalazła na nich sposób

Sprawdziliśmy inne drogi gminne i powiatowe, które krzyżują się z tą samą nieużytkowaną linią kolejową. Tam nie tylko nie ma rogatek, ale brak nawet informacji o przejazdach kolejowych. Okazuje się, że w działaniach kolejarzy nie ma konsekwencji. Od urzędników nie wymagają dbania o bezpieczeństwo przejazdów na tej trasie kolejowej, ale od rolników - już tak.
- Tutaj jest trasa kolejowa, która przechodzi przez drogę powiatową Wronki – Pniewy. Droga ruchliwa, to jest ta sama linia, która przechodzi przez naszą miejscowość. Widać ślady torów, szyny są zaasfaltowane równo z torami i nie ma oznaczenia, że jest przejazd – zaznacza pan Adam.

Burmistrz miasta i gminy Ostroróg Jarosław Libera przyznaje, że zgodnie z przepisami powinno istnieć oznakowanie na drogach o przejazdach.

- Żadnych żądań z PKP jednak nie było – zaznacza.

ZOBACZ: Deweloper buduje tuż obok ich okien. Bunt mieszkańców

Po naszej interwencji zdarzył się cud. I to bez zmiany przepisów. Kolejarze wycofali się  ze swoich niedorzecznych decyzji. Rolnicy swobodnie będą mogli dojeżdżać do pól.

- Przygotowaliśmy aneksy dla wszystkich osób, które wykorzystują ten przejazd, nie będzie już obowiązku zamykania rogatek, dbania o zabezpieczenie przejazdu - informuje Radosław Śledziński z PKP PLK w Poznaniu.

- Gdzie takie cuda się dzieją? Gdzie to pan załatwił tak dzisiaj? Przez noc tak właściwie... O to chodziło, żeby nie tylko naświetlić sprawę, ale coś załatwić. Wychodzi na to, że telewizja musiała przyjechać. Wszystkie trudne sprawy można rozwiązać, jak telewizja przyjedzie. To nie pierwszy raz – cieszą się rolnicy.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX