„Krwawy Tulipan” chce pozywać dziennikarzy i Katarzynę Bondę
Skazany w pierwszej instancji na dożywocie „Krwawy Tulipan” postarał się, by ponownie zrobiło się o nim głośno. Chce pozwać pisarkę Katarzynę Bondę oraz dziennikarzy, którzy opisywali jego zbrodnie. Te, do których sam się przyznał przed sądem. Według śledczych Mariusz G. rozkochiwał i zabijał kobiety dla ich majątku. Teraz, zza krat, znów planuje zbić fortunę.
- Uważam, że to jest niegodziwe, że to jest po prostu bezczelne. Ten człowiek sobie wyobraża, że jeszcze będzie mógł kolejne pieniądze zarobić na swoich zbrodniach – komentuje pisarka Katarzyna Bonda.
Mariusz G. ma 50 lat. Pochodzi z Kołobrzegu. W przeszłości był znanym i szanowanym biznesmenem. Pięć lat temu na jaw wyszło jego mroczne oblicze. Media nazwały go wówczas „Krwawym Tulipanem”.
- Mamy do czynienia z człowiekiem, który nie tylko jest w stanie zachować zimną krew, ale też płakać na zawołanie, reagować w określony sposób. Psychopaci od dzieciństwa uczą się tego – mówi pisarka Katarzyna Bonda.
ZOBACZ: Katarzyna Bonda: Mariusz G. jest jak szablon
Łukasz Zięba z Kołobrzeskiego Klubu Morsów pokazuje nam jedno ze zdjęć sprzed kilku lat, na którym widać Mariusza G.: - Widzi pan, że ma uśmiechniętą twarz i jest zadowolony z życia, a już w tym czasie, bo to zdjęcie jest datowane chyba na początek 2017 roku, był po pierwszym morderstwie.
Zdaniem śledczych Mariusz G. to zabójca trzech kobiet. Miał je najpierw w sobie rozkochać, a potem brutalnie odebrać im życie. Wszystko po to, aby przejąć ich nieruchomości i cały majątek. W ten sposób miał zarobić setki tysięcy złotych.
W czerwcu 2019 roku Mariusz G. zostaje zatrzymany. Kilka dni później policjanci odnajdują zwłoki zamordowanej przez niego kobiety. Są zakopane w pobliskim lesie. Mają szereg ran kłutych. Mariusz G. przyznaje się do zbrodni. Wskazuje też miejsce ukrycia dwóch kolejnych ciał.
- Mariusz G. w bardzo przemyślany sposób omotał swoje ofiary, każdą po kolei … Ja się jednak z czymś takim za często nie spotykam – podkreślała w sądzie Katarzyna Żukrowska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
ZOBACZ: Drzewo w parku zabiło 12-latkę. Nie ma winnych tragedii
Podczas procesu Mariusz G. wyrażał skruchę.
- Wysoki Sądzie… Z tego miejsca chciałbym jeszcze raz przeprosić rodziny ofiar, to nie powinno się zdarzyć, te wszystkie trzy morderstwa nie powinny mieć miejsca – mówił.
Pisarka Katarzyna Bonda nie wierzy w szczerość tych słów.
- Jego interesuje wyłącznie to, żeby jak najszybciej opuścić więzienie i żeby być bezkarnym – ocenia.
- Te trzy zbrodnie, wszystkie z niskich pobudek, wskazują na to, że mamy do czynienia ze zwyrodnialcem, osobą która nie nadaje się do żadnej resocjalizacji – ocenił podczas swej mowy końcowej Wiesław Breliński, pełnomocnik rodziny ofiary Mariusza G.
ZOBACZ: Tragiczny finał operacji z użyciem robota. Pacjentka zmarła
W czerwcu zeszłego roku Mariusz G. został uznany winnym wszystkich trzech zabójstw. Sąd skazał go na dożywocie. Jego proces relacjonowały wszystkie ogólnopolskie media. Ukazała się również powieść Katarzyny Bondy inspirowana jego historią.
- Bardzo chciałam, żeby tutaj się pojawiła taka adnotacja, że ta historia wydarzyła się naprawdę – podkreśla pisarka.
Kilka tygodni temu Mariusz G. znowu pojawił się w mediach. Tym razem za sprawą listu, który napisał do Fundacji Freedom-24. To organizacja, która zajmuje się pomocą osadzonym w zakładach karnych. To, co napisał, wzbudziło poruszenie: poprosił o pomoc w złożeniu pozwu.
„Wylał się na mnie hejt i wiadra pomyj. Została wydana książka, która szkaluje moje dobre imię i narusza moje dobra osobiste.”
- Były chyba ze dwa takie listy, ale one trafiają zwykle do niszczarek. My nie jesteśmy zainteresowani pomocą temu panu - mówi Grażyna Boniecka z Fundacji Freedom-24.
„Jestem pewien, że przy właściwym podejściu, jesteśmy w stanie zarobić setki tysięcy, a może i milion złotych.” – pisał Mariusz G. Chce on pozwać między innymi Katarzynę Bondę.
- Naszym zadaniem - i moim, i pana - jest informowanie, jak to się wydarzyło, ale też przestrzeganie ludzi przed tego rodzaju jednostkami. Nie wiem, czy pan zauważył, w jaki sposób on się zwraca do tej fundacji: możemy wspólnie zarobić. Zrobimy dobry interes. Czy tu jest jakaś skrucha? Czy tu jest jakiś rodzaj pokory? Pan mówił o empatii, współczuciu, przemyśleniu swoich błędów. Czy tutaj chociaż cień tego jest? – komentuje Katarzyna Bonda.
ZOBACZ: Marzenie zamieniło się życiowy koszmar. Został tylko kredyt
Rozmawiamy Edwardem Stępniem, obrońcą Mariusza G.
Reporter: Mówimy o człowieku, który przyznał się do trzech zbrodni, a teraz twierdzi, że jest hejtowany.
Obrońca: Zrobił to, co zrobił. Oczywiście zasługuje na karę…
Reporter: Z najniższych możliwych pobudek, tak stwierdził sąd…
Obrońca: Właśnie... I z tym akurat się nie zgadzamy.
Reporter: W tym liście ciągle jest mowa o pieniądzach, o ogromnych kwotach, natomiast nie ma nawet słowa o ofiarach… Żadnej skruchy, żadnej refleksji. Czy to żądanie, pana zdaniem, jest tak po ludzku, po prostu moralne?
Obrońca: Proszę pana, ja nie jestem tutaj władny oceniać moralność kogokolwiek, a w szczególności osoby, która nadal jest moim klientem.
ZOBACZ: Nie płacą za pracę w Niemczech. Polscy pośrednicy są bezradni
Mariusz G. odwołał się od wyroku. Niebawem rozpocznie się jego kolejny proces. Niewykluczone, że nadal będzie szukał prawnika, który w jego imieniu pozwie Katarzynę Bondę oraz dziennikarzy, którzy opisywali jego zbrodnie.
- Dla mnie to jest po prostu śmieszne i żałosne – komentuje Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Koszalinie. Doświadczony sędzia nie widzi powodu, by przychylić się do takiego pozwu. - Przecież pani Bonda i media opisywały sprawę, która się toczyła publicznie – dodaje.
- Tym co on robi, udowadnia, że szanse na warunkowe zwolnienie, szanse na to, żeby gdzieś objąć go w razie czego łaską, jest żadna. Jak takiemu dać szansę? – ocenia kryminolog Paweł Moczydłowski.
- Co bym mu powiedziała? Myślę, że on zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił i myślę, że w dalszym ciągu może zadośćuczynić tym dziewczynom, które skrzywdził. Bo tych ofiar jest więcej. To nie są tylko te, które zginęły. To jest mój przekaz do niego – podsumowuje Katarzyna Bonda.
Reporterzy: Rafał Zalewski, Wojciech Gaweł