Bez zezwolenia wyburzył dom. Sąsiedzi liczą straty

Rodzinna państwa Spryszaków z Modliborzyc musiała opuścić swój dom. Zaczął on się nagle trząść, gdy sąsiad ciężkim sprzętem rozpoczął wyburzanie przyległego budynku. Zrobił to bez pozwoleń. Państwo Spryszakowie domagają się naprawienia szkód. Wskazują na spękane ściany i zniszczony sufit w ich domu. Sąsiad nie czuje się do winny, a nadzór budowlany popełnia błąd za błędem.  

Mariusz L. we wrześniu ubiegłego roku postanowił rozebrać stary budynek w centrum miejscowości Modliborzyce na Lubelszczyźnie.  Problem w tym, że przylegał on do domu rodzinnego państwa Spryszaków. 

- Inwestor, sąsiad zakupił sąsiednią posesję i zaczął rozbierać budynek, który przylegał do naszego. Przebywaliśmy na zewnątrz, bo obawialiśmy się o swoje zdrowie, dochodziło do dużych wstrząsów. Dom cały czas drgał - wspomina Monika Spryszak.

Mirosław Spryszak dodaje, że nikt rodziny o prowadzonych pracach nie poinformował.

- Oczywiście, że mieszkańcy sąsiedniego domu powinni być wcześniej zawiadomieni, przecież może dojść do katastrofy budowlanej, może dojść do zawalenia budynku – wskazuje prawnik Marcin Chorągiewicz. 

Państwo Spryszakowie twierdzą, że na skutek rozbiórki ich rodzinny dom popękał. Nie są w stanie określić rzeczywistych zniszczeń, bo większość ścian wewnętrznych  jest przykryta panelami.  

- Największe uszkodzenia są ściany szczytowej, elewacji, uszkodzono też płot. Nie jesteśmy w stanie ocenić, w których miejscach ściany są popękane wewnątrz, bo jesteśmy ociepleni i nie chcemy tego zrywać. To spory koszt, czekamy na rozwój sytuacji – tłumaczy Monika Spryszak

- W kuchni sufit jest oberwany, leżał na suficie podwieszanym. Straty? Około 50 tysięcy zł. Druga strona nie poczuwa się, twierdzi, że zrobiono wszystko zgodnie ze sztuką – dodaje Mirosław Spryszak.

- Po to mamy wymiar sprawiedliwości, że jeżeli ktoś nie chce naprawić szkód, które wywołał swoim działaniem, to zostaje droga sądowa. Właściciel kamienicy powinien te koszty pokryć – uważa mec. Marcin Chorągiewicz.

Mariusz L. nie odpowiedział na nasze pytania. Straszył wezwaniem policji, aż w końcu odjechał.

Pytamy starostę janowskiego, czy mężczyzna od urzędników otrzymał zgodę na rozbiórkę budynku. I tu zaskoczenie.  

- Taka decyzja jest konieczna, aby wszcząć prace budowlane. Osoba, która chciała rozebrać budynek, złożyła wniosek, ale nie czekała na wydanie decyzji i przystąpiła do prac. Ostatecznie została wydana decyzja o odmowie wydania decyzji na rozbiórkę – informuje Artur Pizoń, starosta Janowa Lubelskiego.

- Myśmy nie bronili, żeby on to rozebrał, tylko żeby zrobił to zgodnie ze sztuką budowlaną, tak jak należy - podkreśla Monika Spryszak.

ZOBACZ: Przeraźliwy ból po operacji. Lekarze nie pomogli

Państwo Spryszakowie twierdzą, że miejscowy nadzór budowlany nie zrobił nic, żeby oszacować straty. Jak się okazuje, zastrzeżenia do działalności powiatowych inspektorów miał także wojewódzki nadzór budowlany. Chcieliśmy o tym porozmawiać z urzędnikami.

Dostaliśmy oświadczenie, w którym wojewódzki inspektorat nadzoru budowlanego informuje, że powiatowy nadzór budowlany dopuścił się błędów formalnych, a praca inspektorów nie była wnikliwa oraz precyzyjna. I została przeprowadzona bez rzetelnej oceny stanu technicznego. Sprawę przekazano do ponownego rozpatrzenia. Kolejna kontrola jednak nic nie zmieniła.

- Teraz była decyzja o ponownym przeprowadzeniu prawidłowym postepowania, przyjechali na wizytę, która trwała niespełna 2 minuty. W protokole jest czas 9.00-9.30, a byli niespełna 2 minuty. Wydali decyzję umarzającą… Nagroda dla inwestora. Nie byli u nas w środku – opowiada Mirosław Spryszak.

O wyjaśnienia pytamy Sebastiana Kiełbasę, Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Janowie Lubelskim:

Reporter: Był tam pan na miejscu, były zastrzeżenia do waszej pracy.  

Inspektor: Zawsze druga instancja weryfikuje działania.

Reporter: Potem mielicie zweryfikować efekt prac. Co w dwie minuty może pan zweryfikować? 

Inspektor: To prosta sprawa, nie ma budynku i tyle.  

Reporter: Nie powinien pan wejść do budynku obok? Sprawdzić? 

Inspektor: To nie było przedmiotem postepowania. Jeśli właścicielka złoży wniosek, zajmiemy się tym. 

Reporter: A nie pisała? 

Inspektor: Pisała, ale trzeba złożyć wniosek.

ZOBACZ: Nie stać ich na ogrzewanie mieszkań prądem. W piecach zakazali palić

- Nadzór budowlany powinien mieć pieczę, kontrola powinna być wnikliwa i straty powinny być oszacowane zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz budynku. Jeżeli pracownicy byli na miejscu, nic nie stało na przeszkodzie, żeby wejść do środka. Chodzi o kompleksowe ustalenie stanu faktycznego nie tylko z zewnątrz – mówi Marcin Chorągiewicz, prawnik.

Ponieważ uszkodzenia budynku są poważne, syn państwa Spryszaków musiał wyjechać do pracy za granicę, żeby pomóc rodzicom finansowo w naprawie domu. A mieszkańcy boją się o swoje bezpieczeństwo nie tylko z powodu szkód. Pod koniec listopada ktoś w nocy usiłował podpalić ich dom, co zarejestrował monitoring.

 - Były oględziny policji, ciecz była polana i wypaliło. Do pożaru nie doszło, bo padał deszcz, a przęsło było impregnowane przeciwogniowo – tłumaczy Mirosław Spryszak.

- Zgłoszenie dotyczyło podpalenia konstrukcji drewnianego ganku przy domu, całe dochodzenie zostało formalnie umorzone z końcem roku. To nie znaczy, że nie trwają tam czynności, prowadzimy je w kierunku ustalenia nieznanego do tej pory sprawcy. Podpalenie jest poważnym przestępstwem – zastrzega Andrzej Fijołek z policji w Lublinie.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX