Szokujący atak na rodzinę. Sprawcą sołtys-strażak i były żołnierz

Do scen jak z gangsterskiego filmu doszło w Prusinowie koło Gryfic. Dwóch mężczyzn wtargnęło do mieszkania 75-letniej pani Jadwigi i jej syna Janusza i pobili ich. Krystian B., miejscowy sołtys i zawodowy strażak oraz jego brat - były żołnierz usłyszeli zarzuty, dopiero kiedy sprawą zainteresowały się media. Strażak nie został nawet zawieszony.
- Było walenie, kopanie w drzwi, wyszedłem. Próbowali mnie wyciągnąć, odepchnąłem sołtysa, zza pleców wyskoczył jego brat, uderzając mnie w twarz. Weszli do przedpokoju. Ich ciosy padały zewsząd, również w moją mamę – opowiada o wydarzeniach z 24 maja Janusz Stołowski.
- Za rękę go złapałem i ciągnę, bo chcieli go na dół znieść, żeby na dole skopać. W międzyczasie ja dostałam. Wiadomo - bolało – dodaje Jadwiga Stołowska.
ZOBACZ: Dramat na wakacjach w Turcji. Nie stać ich na sprowadzenie Polki do kraju
Jednym ze sprawców okazał się sąsiad z bloku obok. To miejscowy sołtys i zawodowy strażak z Gryfic - Krystian B. Drugi to jego brat - były żołnierz. Atak mężczyzn potwierdza naoczny świadek zdarzenia.
- Miałam uchylone drzwi, nie widziałam, jak Janusza bili, ale jak panią Stołowską uderzyli parę razy już tak. Jeden był za progiem, Krystian, a ten drugi stał tutaj. Chcieli wtargnąć, długo to nie trwało, parę minut. Ten młodszy na odchodne z pięści uderzył panią Jadzię w plecy, dołożył – mówi sąsiadka.
- Dostałam telefon od brata, że dwóch braci wtargnęło do naszego mieszkania. Pobili brata, pobili mamę. Byłam w innej miejscowości, od razu przyjechałam. Zgarnęłam siostrę po drodze i zadzwoniłam do reszty rodzeństwa, żeby jechali. Byłam po dziesięciu minutach. Zastałam mamę leżącą, straszny obraz. Brat też pobity, siniak pod okiem, twarz puchła. Zmierzyłam mamie ciśniecie, było ponad dwieście – relacjonuje Elżbieta Sokołowska, córka pani Jadwigi.
- Po tej napaści u mamy zostały uszkodzone drzwi, nie można było wejść ani wyjść. Policjanci też nie mogli tych drzwi otworzyć przez to kopanie – dodaje Izabela Broszkiewicz, kolejna córka pani Jadwigi.
ZOBACZ: Morderstwo 16-letniej Mai. Rodzina alarmuje w sprawie matki Bartosza G.
Kiedy sprawcy dowiedzieli się, że wezwano policję, uciekli. Po kilku minutach na miejscu, oprócz stróżów prawa, pojawiły się pozostałe dzieci pani Jadwigi. Zrobiło się zamieszkanie, bo policjantów ktoś telefonicznie poinformował, że w mieszkaniu trwała libacja i doszło do awantury.
Pani Jadwiga natychmiast trafiła do szpitala. Do dziś odczuwa skutki pobicia. Reszta rodziny pojechała do komendy przebadać się na zawartość alkoholu. Wszyscy byli trzeźwi.
Policja ustaliła, że napastnicy byli pijani. O sprawie poszkodowana rodzina poinformowała komendanta powiatowego straży pożarnej. A ten zamiast wyciągnąć konsekwencje służbowe, odpisał, że przeprowadził z funkcjonariuszem rozmowę o jego niewłaściwym zachowaniu.
Reporter: Przysłał pan takie pismo rodzinie poszkodowanych o niewłaściwym zachowaniu. Czy pobicie, naruszenie miru to niewłaściwe zachowanie?
Andrzej Gołdyn, komendant PSP w Gryficach: My nie wiedzieliśmy, o co chodzi, ja skargę dostałem, ale jednostronną, nie rozmawiałem z drugą stroną.
Reporter: To może się pan pospieszył? Pan powinien wszcząć postepowanie wewnętrzne.
Komendant: Jestem na tym etapie dopiero teraz.
ZOBACZ: Gabryś zmarł w szpitalu. Rodzina: Zostawili go samego na noc
- To bardzo źle wygląda, to jest ktoś, kto reprezentuje burmistrza, gminę. Uważam, że ludzie na tym stanowisku to powinien być przykład. W każdej dziedzinie. Bardzo by było źle, żeby mnie reprezentował ktoś, kto zachowuje się w tak naganny sposób – uważa Tomasz Aniuksztys, burmistrz Gryfic.
Trzy tygodnie po napadzie, kiedy realizowaliśmy reportaż, prokuratura przedstawiła agresorom zarzuty.
- Prokuratura nadzoruje dochodzenie w sprawie zniszczenia mienia, naruszenia miru domowego oraz pobicia dwóch osób. Zarzuty usłyszeli dwaj mężczyźni. Prokurator zastosował wobec nich środki w postaci dozoru, zakazu zbliżania i do osób pokrzywdzonych, i świadka – informuje Julia Szozda z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Chcieliśmy porozmawiać z podejrzanymi.
Reporter: Dlaczego pan pobił sąsiadów, naruszył nietykalność i zniszczył mienie?
Krystian B.: Myli się pan.
Reporter: Ma pan takie zarzuty, spotka się pan ze mną?
Krystian B.: Pewnie, że tak, ale nie teraz, nie chcę naruszać toku postępowania. Pan mi zarzuca teraz to, co ta rodzina. Ja mam inną prawdę, pan stawia mi zarzuty.
Reporter: Nie ja, tylko prokurator. Był pan tam wtedy, sąsiadka pana widziała.
Krystian B.: Ciągnie mnie pan za język. Muszę się bronić, bo ja jestem psychicznie silny.
Reporter: Uważam, że strażak powinien się godnie zachowywać, sołtys dawać przykład.
Krystian B.: No i tak jest. Muszę kończyć.
ZOBACZ: Zabrali i umieścili w rodzinie zastępczej. Cztery dni później Oskar zmarł
Reporter: Dlaczego napadliście tych ludzi?
Brat Krystiana B.: Nie napadliśmy, to pomówienia, aby oskarżyć brata.
Reporter: Byliście na miejscu.
Brat: Ale tylko uderzyliśmy pana Stołowskiego i to tylko ja zrobiłem.
Reporter: Po co tam poszliście?
Brat: Porozmawiać z nim, wyjaśnić konflikt. Brat z nim miał konflikt od dłuższego czasu. Nic takiego nie zrobiliśmy.
ZOBACZ: Skandal w Biskupinie. Budują na ziemi rolników
- Nie wiem, co się z nimi stało, że weszli na ścieżkę wojenną. Mają pretensje - jak to się mówi - do garbatego, że ma proste dzieci. Chociaż by powiedział, że nigdy nie będzie tak robił. Byłabym wówczas pewna, że nie przyjdzie ponownie – mówi Jadwiga Stołowska.
*Już po zrealizowaniu reportażu dotarła do nas informacja, że strażak poniesie konsekwencje służbowe – mężczyzna został zawieszony w pełnieniu obowiązków na trzy miesiące.