Auto nie przejdzie przeglądu, więc biegły nim nie pojedzie. Pat w sądzie
Pan Krzysztof kupił w autoryzowanym salonie we Wrocławiu dwuletnie auto za 120 tys. zł. Przed zakupem nie miał jazdy próbnej, bo auto nie było zarejestrowane. Twierdzi, że od samego początku w samochodzie występowały problemy z silnikiem. Mając opinię rzeczoznawcy, oddał sprawę do sądu. Proces trwa pięć lat, odbyły się zaledwie dwie rozprawy. Auto niszczeje.
Od pięciu lat trwa w sądzie sprawa pana Krzysztofa ze Świdnicy przeciwko autoryzowanemu salonowi samochodów we Wrocławiu. Końca tej batalii nie widać. Mężczyzna w 2020 roku kupił dwuletni, używany samochód u renomowanego dilera.
- Auto zostało sprowadzone z salonu w Monachium do salonu wrocławskiego. Było używane, należało do niemieckiej stacji radiowej. Następnie zostało zwrócone do salonu i polski salon odkupił je. Stało na placu wraz z autami poleasingowymi i używanymi. Nie miało numerów, więc nie było możliwości jazdy próbnej. Nie miało przeglądu, nie zostało zarejestrowane w Polsce. Oni powiedzieli, że przyszykują wszystko w ciągu dwóch tygodni do wydania – opowiada Krzysztof Guzik.
- Nie sądziłam, że syn zostanie oszukany. Jak zaczął jeździć, to samochód zaczął się psuć. Bez przerwy coś się działo. Dla mnie autoryzowany diler to była gwarancja, że będzie wszystko sprawne. Mają serwis, nie spodziewałem się, że nas tak skrzywdzą – dodaje Alina Guzik.
„Odebrałem auto i zaczęło szumieć”. Zapłacił 120 tys. zł
Pan Krzysztof za samochód zapłacił 120 tysięcy złotych. Wydał na to swoje oszczędności, część pieniędzy musiał pożyczyć. Twierdzi, że zaraz po zakupie pojawiły się problemy. Auto nie miało mocy, silnik się trząsł i był głośny.
- Odebrałem auto, pojechałem zatankować, wyjechałem na autostradę i zaczęło szumieć, stukać. Usterka nie ustępowała. Łożysko. Kolejna usterka, coś ze skrzynią biegów. Okazało się, że padło sprzęgło. Później była usterka tylnej klapy. Coś tam się stało w silniku, że olej wystrzelił, wyleciał – relacjonuje właściciel.
ZOBACZ: Kupili nowy dom. Niebywałe, co zastali po otwarciu drzwi
Samochód kilkukrotnie trafiał do autoryzowanych serwisów naprawczych we Wrocławiu i Bolesławcu. Bez efektu. Pan Krzysztof poprosił o ocenę rzeczoznawcę. Ten stwierdził, że samochód stwarza zagrożenie.
- Dokonywałem oględzin z jazdą próbną. Stwierdziłem usterki zewnętrzne i z wałem napędowym, z układem jezdnym. Wycieki też były z okolic silnika. Auto się nie nadaje do jazdy, stwarza zagrożenie – uważa rzeczoznawca Zbigniew Dukała.
- Rzeczoznawca powiedział, że auto nie nadaje się do dalszej eksploatacji, że przysługuje mi prawo rękojmi, że auto jest do zwrotu. Z tym silnikiem jest taki problem, że auto nie ma mocy, stuka silnik, cały się trzęsie. Salon powiedział, że nie znalazł usterek. Oni wzięli to auto, chyba coś pokręcili, na chwilę problemy ustały – mówi Krzysztof Guzik.
- Najważniejsze wady wynikają z pracy silnika, mamy do czynienia z bardzo głośną pracą silnika, wydobywania się dziwnych odgłosów podczas poruszania się, stwierdzono wycieki. Generalnie tym samochodem nie dało się szybciej poruszać niż 50-60 kilometrów na godzinę. A ta praca silnika przypomina pracę ciągnika, kosiarki – dodaje Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik pana Krzysztofa.
"Samochód nie przejdzie badania technicznego z uwagi na wady"
Powołany przez sąd biegły wydał opinię bez oglądania samochodu. Prawnik pana Krzysztofa podważa ją i żąda, aby ekspert obejrzał pojazd osobiście. Jednak biegły wymaga auta z ważnym przeglądem, żeby mógł się nim przejechać. Aby auto przeszło przegląd, trzeba je jednak najpierw naprawić.
- Samochód nie przejdzie badania technicznego z uwagi na wady. Najprawdopodobniej czeka nas dostarczenie go na jakąś zamkniętą strefę, gdzie nie obowiązują przepisy o ruchu drogowym, np. na tor. To są koszty: laweta, wynajęcie toru. Wszystkie koszty będą spoczywały na panu Krzysztofie – tłumaczy pełnomocnik właściciela auta Ernest Ziemianowicz.
- Auto traci na wartości. To, że nim nie jeździmy, nie oznacza, że się nie psuje. Starzeją się nam opony, przeguby, elementy gumowe, olej, klocki, tarcze rdzewieją. Przestaje to mieć swoje właściwości. Ten facet ma zabawkę, z której nie może korzystać na drodze – ocenia Maciej Kulka, ekspert motoryzacyjny.
ZOBACZ: Dramatyczna walka o syna. Lekarze nie dawali Jasiowi szans
Wadliwy samochód stoi od lat w garażu. Nie ma przeglądu. Nie można nim jeździć po drogach publicznych. Sąd pięć lat procesu tłumaczy problemami systemowymi.
- Długość postepowania wynika z konieczności sporządzania kolejnych opinii biegłych,
drugim problemem jest to, że sędziowie mają w referatach ilości spraw, które przekraczają ich możliwości czasowe. Jeżeli sędzia ma 700 spraw do przeprowadzenia, to nie ma możliwości, żeby w każdej z tych spraw podejmował czynności raz w miesiącu – tłumaczy Sylwia Jastrzębska z Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
- De facto jesteśmy po dwóch rozprawach przez te pięć lat. Dalej czekamy na najważniejszy dowód: przeprowadzenie oględzin samochodu. Żaden z biegłych sądowych nie zobaczył go na własne oczy, nie przejechał się samochodem – dodaje Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik.
- To podważa zaufanie obywatela do organów państwowych, ta przewlekłość nie jest niczym nowym, powinno się poprawić, ale na przestrzeni lat się nie poprawia. Jeżeli biegły nie ma terminu, to sąd powinien poszukać innego biegłego, z innej części kraju, który się tym zajmie – zauważa Maciej Kulka, ekspert motoryzacyjny.
ZOBACZ: Wycięli kilkadziesiąt drzew. Będzie przystanek
Odwiedziliśmy autoryzowany salon we Wrocławiu, w którym pan Krzysztof kupił felerny pojazd. Pracownicy z działu aut używanych nie kojarzyli sprawy i odesłali nas do przełożonych.
- Sprawę kojarzę. My jesteśmy w rozmowach między kancelariami, wymieniamy się pismami. Gdyby pan chciał, proszę skontaktować się z naszą kancelarią prawną z Legnicy – przekazał przedstawiciel salonu.
Po pytaniu, czy firma przyzna się do sprzedaży samochodu, który jest wadliwy, mężczyzna rozłączył się.
To fragment oświadczenia prawnika reprezentującego salon samochodowy:
„Kupujący, składając oświadczenie o odstąpieniu od umowy, nie dostarczył reklamowanej rzeczy sprzedawcy, a co za tym idzie uniemożliwił sprzedawcy sprawdzenie zgłoszenia. Kupujący przytacza twierdzenia niezgodne z rzeczywistym stanem jakoby sprzedawca wielokrotnie naprawiał pojazd. Tymczasem do dnia dzisiejszego samochód był jednokrotnie naprawiany przez pozwanego. Na etapie procesu kupujący zdecydował się udostępnić pojazd sprzedawcy, natomiast pojazd był bez badań technicznych i nie można było dokonać sprawdzenia zgłoszenia. Podsumowując, zdaniem sprzedawcy brak jest podstaw do uwzględnienia powództwa.”. *Pełną treść wyjaśnień zamieszczamy na końcu artykułu.
- Salon umywa ręce od tego wszystkiego. Autoryzowane salony przerzucają winę między sobą. Olej był wymieniony w salonie innym, niż auto było zakupione i odpowiedzialność przerzucają na ten drugi salon. A tam, gdzie był wymieniany olej, twierdzą, żeby się udać tam, gdzie auto było zakupione. Ja się czuję oszukany – podsumowuje Krzysztof Guzik.
* To pełne oświadczenie prawnika reprezentującego salon samochodowy
„Zdaniem pozwanego (sprzedawcy) roszczenie nie jest zasadne.
Po pierwsze, powód (kupujący) na etapie przedsądowym niezgodnie z przepisami o rękojmi (art. 561 ze znaczkiem 2 par. 1 Kodeksu cywilnego, jaki ma w tej sprawie zastosowanie) składając oświadczenie o odstąpieniu od umowy z powołaniem się na wadę rzeczy (‘wchodzenie pojazdu w wibracje przy prędkości 60-80 km/h oraz charakterystyczne buczenie z okolicy układu napędowego’) nie dostarczył reklamowanej rzeczy sprzedawcy, a co za tym idzie uniemożliwił sprzedawcy sprawdzenie zgłoszenia. Powyższe oświadczenie zostało złożone po około 22 miesiącach od nabycia rzeczy. Działanie kupującego jest tym bardziej niezrozumiałe, że po około 2 miesiącach od zakupu zgłosił sprzedawcy wadę w postaci ‘szumi powyższej 60 km/h najprawdopodobniej łożysko’ i w tym wypadku prawidło udostępnił pojazd co umożliwiło sprzedawcy sprawdzenie zgłoszenia, uznanie reklamacji i nieodpłatną naprawę (wyminę łożyska na nowy).
Po drugie, kupujący przytacza twierdzenia niezgodne z rzeczywistym stanem rzeczy jakoby sprzedawca wielokrotnie naprawiał pojazd. Tymczasem do dnia dzisiejszego samochód był jednokrotnie naprawiany przez pozwanego tj. w wyżej opisanym przypadku - po około dwóch miesiącach od jego sprzedaży (wymiana łożyska) i wymiana łożyska nie ma żadnego związku ze z obecnie zgłaszaną wadą (co na obecnym etapie procesu stwierdził biegły sądowy). Kupujący błędnie utożsamia wizyty serwisowe w innym warsztacie jako naprawy sprzedawcy, a ponadto niezgodnie z faktami przytacza np. że zlecony przez kupującego w innym serwisie przegląd okresowy (wymiana olej, filtrów itp.) stanowi naprawę (biegły sądowy na obecnym etapie procesu stwierdził, iż usługa ta stanowiła wymianę części eksploatacyjnych po określonym okresie eksploatacji bądź przebiegu samochodu). Z przedstawionego materiału wynika również, że w innym serwisie doszło do nieprawidłowej usługi wymiany oleju (zalanie silnika olejem wskutek źle zamocowanego korka serwisowego) i od tego czasu kupujący zgłasza ‘buczenie’ z okolic układu napędowego.
Na etapie procesu kupujący zdecydował się udostępnić pojazd sprzedawcy (sprzedawca na swój koszt przyholował samochód do swojego serwisu i go zwrotnie odtransportował do miejsca zamieszkania kupującego) natomiast pojazd był bez badań technicznych i nie można było dokonać sprawdzenia zgłoszenia ‘wchodzenie pojazdu w wibracje przy prędkości 60-80 km/h oraz charakterystyczne buczenie z okolicy układu napędowego’. Diagnostyka bez jazdy testowej nie potwierdziła nieprawidłowości (ciśnienie sprężania a także ciśnienie oleju było prawidłowe), a stan pojazdu wskazywał na konieczność jego usprawnienia, albowiem szereg elementów układu zawieszenia, układu hamulcowego, a także stan opon może powodować wibracje w czasie jazdy w związku z ich złym stanem technicznym wynikającym z wyeksploatowania wskutek braku użytkowania pojazdu. Sprzedawca zaproponował kupującemu usprawnienie pojazdu w celu wykonania badań technicznych i umożliwienia wykonania jazdy, przy czym kupujący zapłaci jedynie za elementy eksploatacyjne, które nie podlegają ponownemu wykorzystaniu (np. tarcze, klocki hamulcowe) natomiast pozostałe elementy/części zostaną udostępnione na czas testu (np. akumulator, koła z oponami). Kupujący nie zgodził się na tą propozycje.
Podsumowując powyższe, zdaniem sprzedawcy brak jest podstaw do uwzględnienia powództwa.”