Były pięściarz został bez wsparcia. Reportaż zmienił wszystko
Ciężki nokaut na ringu i kontuzja skazały Zygmunta Kłosa na życie w skrajnej biedzie w budynku bez kanalizacji, wody, z nieszczelnymi oknami. Cztery lata temu nagłośniliśmy historię pięściarza Stali Rzeszów. Po naszym reportażu udało się zebrać niemal 160 tys. zł i dzięki wsparciu dobrych ludzi wybudować nowy dom dla pana Zygmunta. Przeprowadzka już wkrótce.
Cztery lata temu przedstawiliśmy historię Zygmunta Kłosa, byłego boksera klubu Stal Rzeszów. Mężczyzna podczas zawodów pod koniec lat 80. został znokautowany. To spowodowało poważne urazy. Od tamtego czasu pan Zygmunt żył w skrajnej biedzie. O jego ciężkim losie poinformowali nas jego znajomi.
- Podjęliśmy taki pomysł cztery lata temu, żeby ratować Zygmunta z tej zapaści cywilizacyjnej, w jakiej się znalazł, w budynku z XIX wieku. Pierwsza myśli była, by wyremontować stary dom, ale doszliśmy do wniosku, żeby wybudować nowy, taki bez pozwolenia do 70 merów. To jest tańsze. A później Telewizja Polsat uruchomiła zbiórkę, zebraliśmy w sumie 156 tysięcy zł - wspomina Edward Lis, sąsiad pana Zygmunta.
ZOBACZ: Oferuje montaż bram i ogrodzeń. Wielu poszkodowanych
140-letnia drewniana chatka boksera, w której dotąd mieszkał, znajduje się w podrzeszowskiej gminie Świlcza. Nigdy nie było w niej bieżącej wody. Sławojka nie miała nawet drzwi. Po naszym reportażu widzowie Interwencji zaczęli wpłacać pieniądze na nowy dom dla schorowanego sportowca.
- Akcja ogólnopolska, bo Polsat dociera wszędzie. Zygmunt znalazł się w opłakanej sytuacji finansowej ze względu na uszczerbek na zdrowiu, jakiego doznał boksując. Doznał nokautu, przez tydzień był w śpiączce, jest inwalidą I grupy – opowiada Edward Lis, sąsiad pana Zygmunta.
- To, co powstało, to dzięki tej kwocie ze zbiórki, no i dzięki sponsorowi - dodaje Andrzej Kamieniecki, który pomaga pana Zygmuntowi.
Nasz reportaż obejrzał Jan Such. Siatkarz, olimpijczyk, który ponad sto razy reprezentował Polskę. Poruszony historią postanowił pomóc panu Zygmuntowi.
- Osobiście go nie znałem, ale patrząc na ten program i warunki, w jakich mieszka, uznałem, że pomogę, bo to jest gest solidarnościowy ze sportowcem. We Lwowie zapoznałem się z ekipą, która takie domy szkieletowe buduje i zacząłem budować – mówi Jan Such.
- Był taki okres, że w nocy nie spałem, nie mogłem się doczekać. Cieszę się, że ludzie pomogli. Jestem wdzięczny Polsatowi, że się zajął tym – podkreśla Zygmunt Kłos, gdy rozmawiamy z nim kilka dni przed przeprowadzką.
ZOBACZ: Wielkie zmiany w życiu Róży. Pierwsze takie święta
W budowie domu pomagała także żona olimpijczyka - pani Beata. Zaprojektowała wnętrze budynku.
- Oglądałam wasze reportaże i ta sprawa zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Wysłałam ten materiał do osób, które prosiłam o pomoc, linki wklejałam do programu. Dla mnie było to nie do pomyślenia, że w XXI wieku ktoś może tak mieszkać – opowiada Beata Such.
- Są dwie sypialnie, kuchnia, łazienka, w pewnym momencie może go czekać wózek inwalidzki, więc wszystkie drzwi są dostosowane dla osoby niepełnosprawnej. Dom jest ocieplony, będzie wyposażony w pralki, telewizory - wymienia Jan Such.
Budowa 55-metrowego domu zajęła pół roku. A trzy i pół roku zajęły formalności związane z gruntem, bo oficjalnie właścicielami terenu byli pradziadkowie pana Zygmunta.
- Tu nie było spraw własnościowych, było liczne rodzeństwo Zygmunta, nie było ksiąg wieczystych, dlatego tak długo trwało. Ostatecznie Zygmunt stał się właścicielem 15-arowej działki, na której jest ten domek – wyjaśnia Edward Lis.
ZOBACZ: Czy 12-latka zabiła 11-latkę? Wstrząs z Jeleniej Górze
Ponieważ pan Zygmunt doznał urazu podczas zawodów, decyzją sądu powinien od Stali Rzeszów otrzymywać dożywotnią rentę uzupełniającą w kwocie 1350 zł. Jednak pięć lat temu klub przestał płacić należne pieniądze. Pięściarz w tej chwili utrzymuje się jedynie za niespełna 1500 złotych, które otrzymuje z ZUS-u.
- Gdy macierzysty klub zaprzestał wypłaty renty uzupełniającej, staraliśmy się pomóc koledze, próbowaliśmy sprawę nagłośnić. Jako pierwsza zgłosiła się do nas redakcja Polsatu. w tym momencie gorące podziękowania dla reportera Artura Borzęckiego, który błyskawicznie zjawił się w klubie i klub wypłacił część zobowiązań. Również wizyta w rodzimej gminie spowodowała, że gmina pomogła w wymiarze finansowym – mówi Seweryn Przywara, kolega pana Zygmunta.
Niestety od pół roku Stal Rzeszów znów nie płaci należnej renty. Klub w tej chwili nie ma żadnego majątku. Powstały nowe autonomiczne spółki sekcyjne z własnymi niezależnymi budżetami i sponsorami. Nie mają one jednak nic wspólnego z dawnym klubem, a sekcja bokserska przestała istnieć. Ze starego klubu zostały tylko trofea.
- W tej chwili komornik czyniący starania o odzyskanie pieniędzy twierdzi, że brakuje podmiotu zobowiązanego, trzeba ustalić, kto jest spadkobiercą majątku klubu – tłumaczy Edward Lis, sąsiad poszkodowanego.
ZOBACZ: Okna z widokiem na długi. Wielu poszkodowanych
Majątek klubu: stadion i atrakcyjny teren przejęło miasto Rzeszów. Dlatego pytamy w magistracie, czy to nie prezydent Rzeszowa powinien przejąć również zobowiązania wobec pana Zygmunta.
- Kiedy przejmowaliśmy stadion, nie było mowy o żadnych zobowiązaniach, a przejmowaliśmy obiekt sądownie. Natomiast jeżeli teraz wiemy, że są takie zobowiązania, klub nie płaci panu, to my się nie odżegnujemy. Potrzebujemy tylko podstawy prawnej, wyroku sądu. Jeśli będzie, to pomożemy – zapowiada Marzena Kłeczek-Krawiec z Urzędu Miasta Rzeszowa.
- Nie można zostawić człowieka bez środków finansowych do życia. On ma do dziś problemy z błędnikiem, odkleiła się siatkówka, ma problem z koncentracją. Do tego doszły problemy kariologiczne, a leki są bardzo drogie, to 700-800 złotych – zaznacza Seweryn Przywara, kolega pana Zygmunta.