Kolejowy absurd. Rolnicy stracili dostęp do swoich pól
PKP PLK zlikwidowały przejazd kolejowy w Szczepicach koło Bydgoszczy. Jego likwidacja odcięła miejscowych rolników od możliwości dotarcia do swoich pół i łąk. Mogą przez to stracić dotacje. Polskie Line Kolejowe nie poinformowały o swojej decyzji ani urzędu miasta, ani nawet mieszkańców. Rolnicy zapowiadają batalie o odszkodowanie.
Absurd kolejowy w miejscowości Szczepice koło Bydgoszczy. PKP Polskie Linie Kolejowe zlikwidowały przejazd kolejowo-drogowy, z którego korzystali leśnicy, mieszkańcy, a także służby ratunkowe.
- Mogliśmy dojechać do pola, dziś jesteśmy kompletnie odcięci od lasu, pola, łąk - mówią rolnicy.
Reporter: Czy jakieś informacje państwo mieli, że będzie likwidacja tego przyjazdu?
Rolnik: Przypadkiem się dowiedzieliśmy…
- Teraz problem będzie, czy damy radę skosić łąkę i wywieźć, bo to jest związane z agencja rolną odnośnie dopłat. Bo nie zrealizujemy zaleceń i nie dostaniemy dopłat - mówią mieszkańcy Szczepic.
Przez skandaliczną decyzje kolejarzy część rolników całkowicie została pozbawiona dostępu do swoich pól i łąk. Inni, aby dostać się do swojej ziemi, muszą nadrabiać drogi. A i tak nie ma żadnej gwarancji, że uda im się dojechać.
- Jadąc drogą wojewódzką tyle kilometrów, jest to droga ruchliwa, doszło do wypadku poważnego, bo kierowca omijał ciągnik i kierowca trafił do szpitala. My tego bronimy, aby nie jeździć ciągnikami po drodze, chodzi o bezpieczeństwo innych - mówi jeden z rolników.
Z torów, na których znajdował się zlikwidowany przejazd, pociągi rzadko korzystają. Najwyżej dwa razy w tygodniu jeżdżą składy towarowe. Decyzja o zamknięciu przejazdu zaskoczyła nawet miejscowego komendanta Straży Leśnej.
- W 2016 roku doszło do spotkania z władzami PKP, gdzie zapewniali nas, że ten przejazd nie może zostać zlikwidowany. Następnego roku ponieśliśmy nakłady na modernizację drogi, bo to dojazd pożarowy - mówi Piotr Siuda, komendant Straży Leśnej Nadleśnictwa Szubin.
Spółka PKP PLK twierdzi, że proponowała Lasom Państwowym, aby te przejęły przejazd pod swoja opiekę. Leśnicy odmówili, bo wówczas musieliby zamykać szlaban na kłódkę i rolnicy nie mogliby z niego korzystać. Dlatego pisemnie poinformowali kolejarzy, że z przejazdu korzystają także mieszkańcy i właściwym adresatem żądań jest gmina.
Reporter: Dlaczego państwo nie powiadomili mieszkańców?
Karol Jakubowski z PKP Polskie Linie Kolejowe: Kontaktowaliśmy się z zarządcą i nie otrzymaliśmy od zarządcy informacji, żeby z tego przejazdu korzystały inne osoby. Nadleśnictwo powinno nas poinformować.
Reporter: Mija się pan z prawdą. Nadleśnictwo w październiku 2018 roku w piśmie do PKP PLK w Bydgoszczy informuje, że droga wykorzystywana jest przez mieszkańców i stroną jest urząd miasta gminy Kcynia. Mieli państwo tę wiedzę.
Jakubowski: Wszystkie działania z funkcjonowaniem tego przejazdu kolejowego odbyły się zgodnie z prawem.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR podkreśla, że każda procedura likwidacji czy przekształcenia takiego przejazdu nie może odbywać się wewnątrz PKP.
- Wszyscy zainteresowani muszą wiedzieć. I nie może być tak, że ludzie nie mają dostępu do swojej własności. Nie może tak być - dodaje.
- Trzeba być człowiekiem, zapytać, czy ktoś tu jeździ, a nie zamykać. Tak się nie robi w dzisiejszych czasach - twierdzą rolnicy.
Okazuje się, że problemu w ogóle by nie było, gdyby kolejarze o swoich planach poinformowali urząd miasta w pobliskiej Kcyni. Burmistrz wyraża chęć przejęcia przejazdu i opieki nad nim.
- Ja dowiedziałem się po fakcie. Byłem zdziwiony, że można zlikwidować, nie informując urzędu miejskiego. I że można tak potraktować rolników. Z tego przejazdu korzystało 35 rolników - mówi Marek Szaruga – burmistrz Kcyni.
- Obywatela zwykłego ma się w nosie. W tym roku my już ponieśliśmy straty, będziemy interweniowali w kwestii odszkodowania, bo jesteśmy pokrzywdzeni - podkreślają rolnicy.
aborzecki@polsat.com.pl