72-latka ze złamanym kręgosłupem. Spędziła w szpitalu... jeden dzień
72-letnia pani Jadwiga od lat ma problemy z kręgosłupem. Ostatnio, po wypadku w domu, jej stan jeszcze się pogorszył. Kobieta trafiła na SOR, gdzie spędziła 6 godzin. Okazało się, że ma złamane trzy kręgi. Mimo takiej diagnozy, następnego dnia wypisano ją do domu. Niesprawną kobietą opiekuje się jej blisko 70-letni mąż.
72-letnia pani Jadwiga Kalinowicz-Gulgowska z Rytla pod Chojnicami od lat ma problemy z kręgosłupem. W domu miała wypadek. Upadła. Nie czuła, by jej stan był poważny, dlatego z mężem zdecydowała, by nie wzywać karetki pogotowia. Następnego dnia czuła się źle. Mąż skonsultował się z lekarzem rodzinnym, który skierował panią Jadwigę na oddział neurologii Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach.
Transport szpitalny przywiózł panią Jadwigę na SOR ok. godz. 15.00 Po sześciu godzinach oczekiwania skierowano kobietę na oddział urazowo-ortopedyczny. Trafiła tam przed godz. 22.00. Po wykonaniu tomografii okazało się, że ma złamane dwa kręgi w klatce piersiowej i jeden w części lędźwiowej.
Następnego dnia zaopatrzono panią Jadwigę w gorset ortopedyczny, za który musiała częściowo zapłacić i odwieziono do domu. Na wypisie ze szpitala jest informacja, że ma się zgłosić po sześciu tygodniach na kontrolę.
Panią Jadwigą opiekuje się jej blisko 70-letni mąż. Kobieta jest bezwładna, ma problem z siedzeniem, chodzeniem, nawet wstawanie jest problemem. Mąż opiekuje się żoną, jak potrafi. Czy robi to właściwie? Nie wie, bo nikt mu nawet nie pokazał, jak opiekować się osobą ze złamanym w trzech miejscach kręgosłupem.
Błędna diagnoza i zakażenie koronawirusem. Służba zdrowia w dobie pandemii
- Żona ma złamany kręgosłup i ja muszę sam osobiście ją dźwigać, ruszać, przewracać, jeszcze kaleką zostanę do końca życia przez to - mówi mężczyzna.
Pan Stanisław w miarę swoich możliwości opiekuje się żoną. Pielęgniarka środowiskowa pokazała mu, jak robić zastrzyki przeciwko zakrzepicy. Dlaczego pani Jadwiga trafiła do szpitala tylko na dobę? Dlaczego nie mogła zostać dłużej?
- Zrobiono badania i o godz. 21:00 pacjentka trafiła na oddział ortopedyczny. Została przyjęta między innymi dlatego, żeby oszczędzić jej jeżdżenia tam i z powrotem, ponieważ istniała potrzeba zaopatrzenia ją w gorset ortopedyczny. W taki gorset została zaopatrzona - powiedział Krzysztof Winiarek, ordynator oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach.
- Zaopatrzyli, zrobili, co trzeba i do domu, bez tłumaczenia w ogóle. Pacjent jest wypisany ze szpitala w dobrym stanie. Jest napisane: w stanie dobrym. Ze złamanym kręgosłupem, to jest dobry stan? - dziwi się pan Stanisław.
Ordynator oddziału ortopedyczno-urazowego mówi, że pani Jadwiga została potraktowana jak większość pacjentów w Polsce z takim urazem.
- W zaleceniach pielęgniarskich jest napisane, że w gorsecie może robić wszystko. Może wstawać, siadać, chodzić, tak jak każdy inny pacjent ze złamaniem tego typu w Polsce i Europie - tłumaczy Krzysztof Winiarek - ordynator oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach.
Kobieta nie może jednak wykonywać tych czynności. - Pani Jadwiga może mieć inne schorzenia. W razie niepokojących objawów konieczny jest natychmiastowy kontakt z lekarzem - dodaje lekarz.
Opiekuje się 80-letnią mamą z koronawirusem. Znikąd pomocy
Małżeństwo uważa, że pani Jadwiga powinna być na oddziale dłużej niż pół dnia, że powinna mieć opiekę specjalistyczną, że w warunkach domowych, gdy mąż w nieporadny sposób zajmuje się nią, kręgosłup może nie zrosnąć się prawidłowo.
- Powinnam w tym szpitalu dłużej poleżeć, a leżałam dosłownie jeden dzień - opisuje pani Jadwiga.
- Moja żona to jest nieważna, to już jest śmieć, który nie jest nikomu potrzebny! Tak to wygląda – emocjonuje się pan Stanisław.
Szpital zalecił standardowe leczenie ambulatoryjne i domowe, bo potrzebne są wolne łóżka. Z powodu Covid-19 przyjmuje pacjentów z całego województwa.
- Jesteśmy jedynym oddziałem ortopedyczno-urazowym, który przyjmuje pacjentów z odległych szpitali, które są zamknięte z powodu Covidu. Przywożą nam pacjentów z Wejherowa 150 km stąd, z Malborka 130 km - tłumaczy Krzysztof Winiarek, ordynator oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach.
Wyjaśnia także, że szpitale muszą patrzeć na aspekt finansowy. Niezależnie od tego, ile czasu kobieta będzie na oddziale, Kasa Chorych zapłaci za jej pobyt 800 zł.
Zapewnia jednak, że względy ekonomiczne nie miały nic wspólnego z decyzją w sprawie pani Jadwigi.
- Pani Jadwiga została wypisana do domu dlatego, że nie było względów medycznych do hospitalizacji - zapewnia lekarz.
Po naszej rozmowie z ordynatorem oddziału, pani Jadwiga ponownie została przewieziona do szpitala. Zrobiono jej dodatkowe badania, zaproponowano także opiekę psychologa.