Rząd zamknął cmentarze. Handlarze o stratach
Nagła decyzja o zamknięciu cmentarzy zaskoczyła Polaków i zszokowała handlarzy. Udaliśmy się z kamerą przed nekropolie w piątek, w ostatnich godzinach ich dostępności dla odwiedzających, oraz w sobotę. Zebraliśmy relacje tych, którzy zainwestowali niemałe pieniądze w znicze oraz czas i środki w uprawę kwiatów.
- Straszny szok i złość, że rząd nas postawił w takiej sytuacji. Taka informacja powinna być wcześniej - komentują Edyta Galej i Małgorzata Andrzejewska, producentki kwiatów.
W piątek premier ogłosił, że cmentarze zostaną zamknięte 31 października, a także 1 i 2 listopada. Ten komunikat spowodował, że ludzie nagle ruszyli odwiedzać groby swoich bliskich. A osoby zajmujące się handlem przycmentarnym do późnych godzin wieczornych sprzedawały znicze i kwiaty.
- To bardzo niepoważne było, żeby w piątek o godzinie 15:30 podczas konferencji ogłosić, że nie będziemy mogli handlować pod cmentarzem, gdy w piątek jeszcze o godzinie 14:00 odbierałam przepustki na wjazd na cmentarze – opowiadała pani Monika, która sprzedaje znicze. Inny sprzedawca dodał, że na towar wydał 25 tys. zł.
Zakaz wesel w całej Polsce. "Dwa dni temu odebrałam suknię ślubną"
- Wyprodukowane, zakwitły na 1 listopada i już w tym momencie będą przekwitać i do niczego się nie będą nadawały – tłumaczył producent kwiatów Filip Jedynak.
- Zamykają cmentarze, a od maja przy tym się chodzi i co? Zupy z tego nagotuję? – zapytał kolejny producent kwiatów.
Niestety mimo dużego ruchu, piątkowego wieczoru nie udało się handlującym pozbyć całego asortymentu. Zmuszeni byli stać w sobotę i w niedzielę przy zamkniętych bramach cmentarnych. Kupców nie było zbyt wielu.
- Gros ludzi pracujących na co dzień wiedziało, że będą mieli wolną sobotę, na spokojnie sobie przyjdą i oporządzą groby, ubiorą je. I my też na dzisiejszy dzień liczyliśmy – powiedziała w sobotę Małgorzata Andrzejewska, producentka kwiatów.
- Od 15 maja się sadzi na polu. Trzeba przy tym chodzić, robić, a teraz jak zimno, przepalać w tunelu – opowiadała inna producentka pani Henryka.
Branża fitness upada. Wołanie o pomoc
- We wrześniu kwiaty są przestawiane do tuneli, gdzie są dalej zacieniane. Rano są odkrywane, a wieczorem zakrywane i tak przez 12 dni. Spodziewałem się, że prawdopodobnie coś zostanie, ale nie pół produkcji. Straty szacuję w granicach 20 tys. zł – dodał Filip Jedynak.
W stolicy pojawiły się miejsca, gdzie handlarze bez obaw mogą wystawiać kwiaty i znicze. Natomiast premier zadeklarował, że zostaną uruchomione specjalne środki na pomoc osobom, które już dziś liczą straty przez zamknięcie cmentarzy.
- Ponoć są jakieś szczególiki, że musi być z jakiegoś krytego tunelu i ogrzewane, tak że to nie będzie tak prosto – zaznacza Edyta Galej, producentka kwiatów.