Wyremontowała mieszkanie i musiała je opuścić. Urzędnicy wprowadzili tam nową rodzinę

Pani Janina z rodziną zdecydowała się zamienić świeżo wyremontowane przez nią mieszkanie komunalne w Orzeszu koło Katowic na dużo mniejsze, bo urzędnicy zapewniali, że stary budynek zostanie rozebrany. Gdy wyremontowała nowy lokal, okazało się że do jej dawnego mieszkania urzędnicy wprowadzili nowych… lokatorów. Kobieta wydała na remonty kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Janina Węgrzyk wraz z czteroosobową rodziną mieszkałała od 20 lat w 71-metrowym lokalu komunalnym w Orzeszu, w przedwojennym budynku. Niedawno przeprowadziła gruntowny remont mieszkania wydając oszczędności życia - ponad 40 tysięcy złotych. Prace zgłosiła do Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej.

- Były podłogi zrywane pod nadzorem zakładu gospodarki komunalnej. Ściany, sufity podwieszane. Bo podłogi były krzywe, było 20 cm różnicy od jednego rogu do drugiego. Łazienkę robiliśmy, kafle kładliśmy, centralne, grzejniki – wylicza Janina Węgrzyk.

Kiedy kobieta skończyła remont, dowiedziała się, że budynek, w którym mieszka przeznaczono do rozbiórki.  Był to szok. Wcześniej bowiem gmina sporo zainwestowała w kamienicę. Drewniane schody na klatce zastąpiono metalowymi, w całym budynku zamontowano nowe kominy i okna. Kobiecie zaoferowano przeniesienie do mniejszego, 44-metrowego mieszkania. Przyjęła propozycję. Tam także musiała zrobić remont.

- 20 tys. zł kredytu wzięliśmy na ten remont, do tego zainwestowaliśmy wszystkie pieniądze, które wzięliśmy za meble ze starego mieszkania. Wymienione są wszystkie drzwi, łazienka od podstaw, kuchnia, sufit podwieszany, wymalowane ściany – wylicza pani Janina.

Sąsiad blokuje im wykup mieszkania

- W starym mieszkaniu każdy z nas miał osobny pokój, a tu na nowym mamy we trójkę jeden i jest ciasno – dodaje jej 17-letni syn Patryk.

Po wyprowadzeniu się ze starego budynku, do byłego mieszkania pani Janiny wprowadziła się z mężem i dzieckiem sąsiadka z parteru. Kobieta wcześniej mieszkała z teściami. Jak się okazało, dostała oficjalny przydział od gminy. Zastajemy ją w lokalu teściów. Nie chce z nami rozmawiać.

- Bardzo mi miło pana widzieć i słyszeć, ale nie będę udzielała żadnej informacji. Nie muszę się panu tłumaczyć – mówi.

- Wściekła byłam, że ktoś inny dostał to mieszkanie. Zostałam oszukana i czuję się z tym źle. Tym bardziej, że mieszkanie sąsiadki obok mnie stało półtora roku puste i tam nikogo nie przydzielili – komentuje pani Janina.

Razem z nią jedziemy do Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Orzeszu. Jego kierownik podtrzymuje zamiar rozebrania starego budynku - jednak dokładnej daty nie potrafi podać. Inni lokatorzy także nie wiedzą, kiedy mogą zostać przeprowadzeni do nowych mieszkań.

Buraki jak znaki zapytania trafią do sklepów. Pomogła Interwencja

Kierownik ZGKiM Wiesław Klar:  Pani Janina sama zdecydowała się na zamianę, mogła odmówić.

Reporter: Bo wiedziała, że budynek idzie do rozróbki, a nie idzie.

Kierownik: Idzie. Ten budynek pójdzie w tym roku najprawdopodobniej. Proszę mnie nie pytać o datę, bo jej nie znam.

Reporter: Poprosiliście rodzinę, żeby się wyprowadziła z wyremontowanego mieszkania do mieszkania, które trzeba wyremontować.

Kierownik: Nie. Mieszkanie spełnia wszystkie standardy, było w dobrym stanie technicznym.

Reporter: Chciałby pan mieszkać w takich warunkach?

Kierownik: Oczywiście, że nie.

- Została oszukana, bo jej powiedziano, że będzie rozbiórka, a dom do dziś stoi. Uważam, że budynek jest w dobrym stanie – komentuje Maria Dziubany, lokatorka starego budynku.

Oburzona pani Janina od dawna usiłowała się dowiedzieć, dlaczego do jej poprzedniego mieszkania wprowadzono inną lokatorkę, skoro budynek ma zostać zrównany z ziemią.

- Podczas każdej rozmowy zawsze pytałam o to, czy jeżeli zostawimy mieszkanie, to ktoś tam zamieszka. Obiecywano mi, że nie, że mieszkanie będzie puste. Słyszałam, że budynek w konstrukcji dachowej jest drewniany, a brak docieplenia powoduje pogorszenie jego stanu technicznego i może za kilka miesięcy doprowadzić do jego zawalenia – wspomina pani Janina.

Auta przepadły w komisie w Warszawie. Rzesza poszkodowanych

- Lokatorzy działali w zaufaniu do urzędu, urząd zagwarantował lokal zamienny, argumentując koniecznością rozbiórki lokalu. Oni ponieśli nakłady i przysługuje im roszczenie o to, aby urząd zwrócił poniesione nakłady. Najlepsza w tej sytuacji byłaby droga polubownego rozwiązania sprawy. Być może urząd powinien rozważyć zmniejszenie czynszu – sugeruje adwokat dr Aleksandra Cempura.

- Trudno mi się odnieść do kwestii rekompensaty. Tak po ludzku to można by się nad tym zastanowić. Obiecuje, że się spotkamy, przeanalizuję to. Z punktu widzenia ludzkiego jest to logiczne – mówi Jolanta Szubert z urzędu miasta.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX