Żyje z "tykającą bombą" w brzuchu. Czeka na termin operacji
70-letni Czesław Lipka z Nowej Wielkiej Wsi pod Bydgoszczą żyje z tętniakiem aorty brzusznej, który powinien być jak najszybciej zoperowany. Jeśli pęknięcie oznacza bowiem najgorsze. Pan Czesław już trzy miesiące temu został zakwalifikowany do operacji, ale jej daty nie wyznaczono. Wszystko przez koronawirusa.
Pan Czesław ma zdiagnozowanego tętniaka aorty brzusznej od 2013 roku. Wcześniej nie wymagał on operacji. Mężczyzna był pod kontrolą lekarzy, przez lata przyzwyczaił się do życia z tym schorzeniem.
- Pytałem dlaczego nie robi się operacji, jak tętniak jest mały. Wyjaśniono mi, że zagrożenie życia przy tej operacji jest jednakowe, czy on jest mały, czy on jest duży. We wrześniu 2020 r. dostałem skierowanie na tomografię komputerową. Po niej lekarz stwierdził, że to już jest operacyjne. Dostałem e-skierowanie do szpitala na oddział chirurgii tętnic – opowiada pan Czesław.
Trzy miesiące temu pan Czesław został zakwalifikowany do operacji. Jednak samego jej terminu nie otrzymał. Szpital nie wyjaśnił powodów. Życie z tętniakiem, to stres nie tylko dla chorego, także dla całej rodziny. Dodatkowo tętniak wyklucza podjęcie leczenia innych schorzeń, a mężczyzna powinien przejść również operację kręgosłupa.
Urzędnicy z Opoczna wywłaszczyli i nic nie zbudowali. Ziemię sprzedali
- Boję się, bo miałem taki przypadek, że zabolał mnie brzuch i dosłownie byłem zlany zimnym potem. Gdyby ten tętniak pękł, to nie mam żadnych szans na przeżycie. Krew wylewa się do otrzewnej, do brzucha, do wszystkiego i to jest koniec – mówi pan Czesław.
Dlatego emeryt wydzwania do szpitala, dopytując o termin zabiegu. - Ostatnio uzyskałem informację, że w styczniu nie, w lutym nie, w marcu też nie wiadomo – tłumaczy.
To oficjalna odpowiedź ws. opóźnień:
"W okresie od listopada 2020 roku oraz na początku grudnia 2020 roku, doszło do nagłego wzrostu zachorowań na Covid-19 zwłaszcza w Klinice Chirurgii Naczyniowej i Angiologii, gdzie wstrzymano przyjęcia planowe oraz ograniczono przyjęcia ostre. Z 10 pracujących chirurgów naczyniowych 8 zachorowało na Covid-19, z 28 pielęgniarek 22 osoby przechorowały Covid-19” – tłumaczy Marta Loska, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr. A. Jurasza w Bydgoszczy.
Wyjechał do Francji zbierać jabłka. Zaginął pierwszego dnia
Kolejka do operacji naczyniowych spowodowana jest zachorowaniem personelu medycznego na Covid-19. Dodatkowo już wcześniej z powodu pandemii, decyzją ministra zdrowia, zawieszono, bądź ograniczono wykonywania badań planowych. Pan Czesław musi cierpliwie czekać na operację, aż system będzie znowu wydolny.
- Tylko się liczy covid covid, covid, a reszta, no, niestety nie! Podają te liczby umieralności, ale nie bada się, ile zgonów jest z przyczyn takich, że zaniechano leczenia – komentuje pan Czesław.
- Minister zdrowia wydał swego czasu zalecenie szpitalom o wycofywaniu się bądź o zawieszeniu świadczeń medycznych w zakresie medycyny specjalistycznej. Teraz w ostatnich dniach, od około tygodnia, te zalecenia są wycofywane, więc szpitale powoli sukcesywnie się otwierają również w zakresie leczenia specjalistycznego – informuje Jarosław Jakubowski, doradca wojewody kujawsko-pomorskiego.
PS. Pan Czesław dostał już termin operacji na 22. lutego