Przyjmowali gości w restauracji. Tak interweniowała policja
Interwencją kilkunastu policjantów i kilku osób z sanepidu zakończyło się otwarcie restauracji Wesołe Gary w krakowskiej Nowej Hucie. Lokal „zatrudniał” klientów jako testerów dań na podstawie umowy o dzieło. Dbał, by przestrzegane były restrykcje sanitarne. Mimo to doszło do spięć z policją, która zabrała restauratorom kasę fiskalną.
Coraz więcej przedsiębiorców traci cierpliwość przez obostrzenia. Wielu restauratorów, mimo wysokich kar za łamanie zakazów, postanowiło otworzyć dla klientów zamknięte bary, restauracje, pizzerie. Jednym z takich miejsc jest lokal Wesołe Gary w krakowskiej Nowej Hucie.
- Mogliśmy podając taką decyzję albo zbankrutować. Mieliśmy już tyle długów wśród dostawców, dostawców gazu, prądu, wody, że to była kwestia: albo jesteśmy, albo nie – twierdzi pani Ewa, współwłaścicielka restauracji.
Zabójstwo czy śmierć z wychłodzenia? Rodzina chce wznowienia śledztwa
- Łącznie nas tu pracuje piętnaście osób. Przestrzegamy wszystkich norm sanitarnych. Od każdego stolika jest półtora metra. Przy wprowadzaniu gościa zawsze mierzymy temperaturę – opowiada kelnerka Julia. Do tego goście dezynfekują ręce przy wejściu do lokalu.
W Wesolych Garach każdy konsument zanim zamówi posiłek, podpisuje z lokalem umowę. I staje się na kilka godzina pracownikiem – testerem jedzenia. Po konsumpcji wypełnia ankietę. A restauracja odlicza złotówkę od rachunku za przeprowadzenie doświadczenia.
- Jesteśmy pewni, że nie łamiemy prawa. Konstytucja jest najwyższym prawem. Nie może rząd rozporządzeniem zamykać biznesu. Mógłby, gdyby ogłosił stan klęski żywiołowej, czego nie zrobił – uważa pani Ewa, współwłaścicielka restauracji.
10 lutego krakowska policja i sanepid sprawdzili nowohucką restaurację. Dotarliśmy do nagrań, które pokazują interwencję urzędników i funkcjonariuszy.
Przez pandemię odwołali wyjazd do Grecji. 41 osób nie odzyskało zaliczek
- Weszli policjanci, kazali pokazać koncesję, umowy wzięli, popchnęli kelnerkę, która upadła na schody – opowiada pani Ewa.
Na nagraniu widać, że kobieta nie zgadza się na wejście policji do lokalu.
Właścicielka: Nie może pan wejść! Na jakiej podstawie pan wchodzi? Co pan robi? Będzie pan odpowiadał za zniszczenia.
Policjant: Rozporządzenia. Wykonuję czynności w niezbędnym zakresie, bo widzę, że na miejscu jest popełnione przestępstwo.
Kosztowna znajomość z fryzjerką
„My nie mamy możliwości wylegitymowania konsumentów, a mamy podejrzenia, że ktoś może być na kwarantannie, izolacji domowej i policjant jest potrzebny” – tłumaczył podczas intwerwencji w lokalu pracownik sanepidu.
- Goście byli przerażeni, każdego sprawdzali. Jedna z klientek była tak bardzo przestraszona, że się popłakała – opowiada kelnerka Julia.
- Potrafili do jednego stolika po 4-5 policjantów podejść, żeby wylegitymować i dać wezwanie gościom i pracownikom. Ostatecznie kasę fiskalną zabrali, przez co nie możemy prowadzić działalności. Sprawdzanie jej jest niepotrzebne, bo co nabiję, jest wysyłane do urzędu skarbowego. Według mnie to była złośliwość policji – uważa pani Ewa, współwłaścicielka restauracji.
Jak mówi Sebastian Gleń z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, dla mundurowych działalność restauracji jest „ostentacyjnym obchodzeniem obostrzeń sanitarnych i działaniem pod legendą prowadzenia innej działalności gospodarczej”.
Sznur ciężarówek przejeżdża przez wieś. Nie ma chodnika ani pobocza
Na uwagę, że ludzie obchodzą obostrzenia, bo sądy uchylają zakazy, odpowiada, że „nie ma w Polsce prawa precedensu i każdy organ indywidualnie ocenia stan prawny i sytuację faktyczną.”
Nikogo łamiącego kwarantannę w lokalu nie było. Mimo że od kontroli służb minęły trzy tygodnie, nikt z restauracji nie usłyszał zarzutów. Na nikogo nie nałożono żadnej kary. Przedstawiciele sanepidu nie potrafią nawet odpowiedzieć na pytanie, czy według nich restauratorzy złamali prawo.
Reporter: Można testować posiłki?
Dominika Łatak-Glonek, sanepid w Krakowie: Tego się dowiemy, jak zakończy się postępowanie administracyjne.
- Na tę chwilę pani nie wie, czy na ten lokal zostanie jakaś kara nałożona?
- Nie potrafię tego stwierdzić.
Niepełnosprawny wymaga całodobowej opieki. Ma tylko sąsiadów
W naszej obecności współwłaścicielka restauracji złożyła w nowohuckiej prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policję. Lokal działa nadal. Za ponad pięć tysięcy złotych restauratorzy zakupili nowy komputer i kasę fiskalną
- Będziemy działać dalej, nawet jeżeli wezmą nam następną kasę fiskalną. Jesteśmy pewni, że oni tą kontrolą chcieli zastraszyć inne restauracje, aby się nie otwierały. Nie poddamy się i będziemy nadal przyjmować gości. Obojętnie, co nowego wymyślą – zapowiada współwłaścicielka restauracji.