Reprywatyzacja w Warszawie. Właściciel chce opłat za korzystanie z podwórka
Wiele lat temu kupili mieszkania, a teraz mają płacić za korzystanie z podwórka. Problem dotyczy mieszkańców dwóch kamienic na warszawskim Mokotowie. Kilka lat temu lokale komunalne i podwórko, które również było w zasobach miasta, zostały zreprywatyzowane. Nowy właściciel zażądał opłat. Mieszkańcy nie mogą zrozumieć, dlaczego miasto nie zadbało o ich interesy.
- W prostych słowach: zażądał myta. Dokładnie jak kiedyś, gdy ktoś zajmował jakiś most i za przejście przez ten most trzeba płacić, dokładnie w ten sam sposób ktoś w środku Warszawy przejmuje podwórko - mówi pan Wojciech Ziemilski, jeden z mieszkańców.
Wiele lat temu kupili mieszkania, a teraz mają płacić za korzystanie z podwórka. Problem dotyczy mieszkańców dwóch kamienic na warszawskim Mokotowie. Kilka lat temu lokale komunalne i podwórko, które również było w zasobach miasta, zostały zreprywatyzowane. Nowy właściciel zażądał opłat.
- Prywatna osoba napisała mi list, wpisała kwotę, numer konta, i co roku proszę płacić: za chodzenie po podwórku - bo muszę jakoś dojść do swojego mieszkania - prawie 2 tys. zł, a za dojeżdżanie do garażu prawie 4 tysiące - mówi pani Gabriela Głowacka.
Mąż pił i bił. Uciekała z synami i musi się ukrywać
- Za możliwość parkowania pan S. chciał 600 zł za jedno miejsce. Odmawiał jakiejkolwiek negocjacji, jakiejkolwiek rozmowy ze wspólnotą na ten temat - mówi z kolei pan Wojciech Ziemilski.
- Postawił nam tutaj takie metalowe słupki, blokując nam samochody. Rok później wwiózł na podwórko ogromne, betonowe zapory, które jeszcze tam leżą, bo je w nocy wynieśliśmy, a on je zostawił na środku podwórka - opowiada pan Bartek Sabela.
Pani Gabriela od dziesięciu lat jest właścicielką lokalu w oficynie. Mieszka w nim od trzydziestu lat. Pan Mirosław Piaskiewicz wprowadził się w 1984 roku. Mieszkanie należało do miasta. Nowy właściciel każe mu je opuścić do końca roku.
- Jestem ostatnim lokatorem, który ma umowę najmu w ramach lokali komunalnych. Czynsz jest konsekwentnie podwyższany. Staramy się płacić ten czynsz. To jest wysoki czynsz, rzędu 1700-1800 zł miesięcznie. Sytuacja jest trudna, bo jestem człowiekiem po 75. roku życia i nie bardzo mam siłę i ochotę, jak to mój dziadek mawiał: kopać się z koniem. Będę musiał jakoś sobie z tym radzić. A w gruncie rzeczy nie bardzo mi się chce w ogóle stąd wychodzić - mówi mężczyzna.
W trakcie realizacji naszego reportażu wspólnota mieszkaniowa otrzymała pozew na 54 tys. zł za bezumowne korzystanie z podwórka. Jego właściciel nie zgodził się na rozmowę przed kamerą ani na filmowanie działki.
Na nasze pytania również odpowiedział pytaniem:
„Zupełnie nie wiem jakie informacje Pani otrzymała w tej sprawie od członków wspólnoty. Przy okazji proszę im wyjaśnić jakie prawa mogą rościć sobie członkowie wspólnoty sąsiedniej nieruchomości do mojej nieruchomości?”
- Ja mam największy żal do gminy. Jak pan S. sobie załatwił te roszczenia, to jest druga sprawa. Ale ja do gminy mam żal, że nie powiedzieli nam, że jest taki problem: albo wspólnota kupuje podwórko, albo oddajemy prywatnej osobie - mówi pani Gabriela Głowacka.
Zapytaliśmy urzędników, czy podczas reprywatyzacji były brane pod uwagę prawa mieszkańców.
Fragment odpowiedzi:
„Celem zapewnienia działce (…) dostępu do drogi publicznej ustanowiono nieodpłatną służebność przejścia i przejazdu (…) na okres 3 lat. Ponadto na mocy oświadczenia Pana S. (….) ustanowiono nieograniczoną, odpłatną służebność przejścia i przejazdu (…) dla właścicieli wyodrębnionych lokali. Zgodnie z aktem wynagrodzenie miało być ustalone odrębnym porozumieniem zawartym z uprawnionymi”.
- Ta sprawa budzi bardzo wiele wątpliwości z tego powodu, że docierają do nas głosy mieszkańców, którzy są zaniepokojeni sytuacją, którzy mają liczne trudności w codziennym korzystaniu z nieruchomości. Również na tym tle jawią się spory z właścicielem. Komisja jest w posiadaniu pełnej dokumentacji co do transakcji na roszczeniach, co jest podstawą do prowadzenia postępowania rozpoznającego - mówi Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości i przewodniczący komisji ds. reprywatyzacji.
- Jeżeli my każdy dzień zaczynamy od tego, by zobaczyć, co się dzieje na podwórku i czy nie trzeba blokować samochodami, to znaczy, że tu coś jest nie tak i tu czystych intencji po prostu nie ma - twierdzi pan Bartek Sabela.