Śmieci i fetor na korytarzu. Sąsiad to nałogowy zbieracz
27-letnia Justyna Górecka z Włocławka samotnie wychowuje trzyletniego synka. Po latach niepowodzeń, do rodziny wreszcie uśmiechnęło się szczęście. Dostali mieszkanie socjalne. Wkrótce pojawił się kolejny problem - nowy sąsiad okazał się nałogowym zbieraczem. Rzeczy, które znosi do swojego mieszkania i na korytarz zagrażają bezpieczeństwu dziecka.
Życie 27-letniej pani Justyny Góreckiej, z Włocławka, to pasmo bardzo złych wydarzeń. Jej dzieciństwo było tragiczne. Przeżyła koszmar w swoim rodzinnym domu.
- Tata pił, był alkoholikiem, ale pracował. Nie awanturował się, tylko moja matka była bardziej agresywna. Później tata odszedł od nas, to mama katowała mnie i moje rodzeństwo. Jak coś zrobiliśmy, to klękaliśmy przy łóżku i biła, gdzie popadnie. Biła paskiem, kablami, wszędzie. Mięliśmy pusto w lodowce, od sąsiadów pożyczaliśmy wodę, bo nie mieliśmy.
Ja dopiero wiedziałam, co to jest życie, jak trafiłam do domu dziecka - mówi pani Justyna.
Po podziale podwórka toną w śmieciach
Tam spędziła ponad 5 lat. Kiedy poznała ojca, trzyletniego obecnie Fabiana, myślała, że życie w końcu się do niej uśmiechnęło. Niestety okazało się inaczej.
- Ja bardzo chciałam mieć dziecko, bo chciałam przelać tę miłość, której nie miałam w dzieciństwie. A mój synek też odwdzięcza mi się bardzo. Cały czas mówi do mnie, że mnie kocha, przytula mnie - mówi pani Justyna.
- Ojciec Fabiana się nim nie interesuje, jest w Niemczech. Okazał się nieodpowiedzialny. Myślał, że dziecko jak się urodzi, to się samo przewinie, nakarmi. Zostawił mnie samą z dzieckiem tuż po narodzinach. Byliśmy w Domu Samotnej Matki w Ciechocinku. Walczyłam dwa lata w sądzie o alimenty. Przysądzili mu 700 zł, został pozbawiony praw rodzicielskich - dodaje.
Kiedy dwa lata temu dostała od miasta mieszkanie socjalne, po raz kolejny, odżyła w niej nadzieja, że teraz już wszystko będzie pięknie. Sama je urządziła, aby zapewnić synkowi spokojne i radosne dzieciństwo, którego ona nie miała. Niestety pojawił się kolejny problem - sąsiad.
- Justyna jest bardzo dobrą matką, jest opiekuńcza i bardzo dobrze zajmuje się dzieckiem. Sąsiedztwo osoby, która drastycznie nie dba o higienę własnego mieszkania. grozi rożnego rodzaju chorobami, a na pewno nie jest sympatyczne - tłumaczy Stanisława Majewska, zastępca dyrektora MOPR-u we Włocławku.
10-latek śmiertelnie pobity przez sąsiada
Z sąsiadem udało się nam z nim porozmawiać w obecności pani Justyny.
Reporter: Czy mógłby mi pan pokazać mieszkanie, czy nie?
Sąsiad: Nie ma takiej możliwości na chwilę obecną.
Reporter: Ja pana proszę o oficjalną wypowiedź.
Sąsiad: To zapraszam panią oficjalnie jutro na kawę po godzinie 15.00. Będziemy oficjalnie rozmawiali. Ok?
Justyna: Nie otworzysz.
Reporter: Dobrze, zobaczymy, co jest warte słowo sąsiada.
- Myślę, że to chyba jest rodzaj zaburzenia z rodzaju syllogomanii, czyli takiego zbieractwa patologicznego w jego przypadku - tłumaczy pani Stanisława Matejska.
- Potwierdzamy, że pan nienależycie eksploatuje to pomieszczenie. Tam jest po prostu nieporządek - dodaje Jan Basierski, dyrektor Administracji Zasobów Komunalnych we Włocławku.
- Pewnie pani Justyna ma rację, że się o to obawia. W dobie dzisiejszej pandemii my nie jesteśmy w stanie skutecznie zadziałać z uwagi na to, że nie ma możliwości eksmitowania żadnego lokatora. Nawet takiego, który łamie regulamin porządku domowego i łamie te zapisy ustawy o właściwym sanitarnym eksploatowaniu mieszkania - tłumaczy Jan Basierski.
Następnego dnia poszliśmy na umówione spotkanie z sąsiadem pani Justyny. Nie otworzył nam drzwi.
- Jest w domu od samego rana. Wyjdzie z mieszkania dopiero, jak państwo pojedziecie - mówi pani Justyna.
Matka Fabiana obawia się, że przez postępowanie sąsiada, dziecko może zostać jej odebrane.
- Ja ze wszystkim zostanę, a administracja będzie to miała gdzieś. Będą tak właśnie chodzić, pukać, jak małe dziecko i nic nie zrobią. I kolejne, kolejne lata. A ja będę po prostu tylko czuła ten smród - podsmowuje.*
*skrót materiału