Zapomniane miejscowości. Dwadzieścia kilometrów do lekarza, bez komunikacji
Mieszkańcy kilku miejscowości w gminie Solec-Zdrój w województwie świętokrzyskim od marca 2020 są pozbawieni komunikacji zbiorowej. Przez ich miejscowości nie przejeżdża żaden autobus ani bus. Do najbliższego sklepu mają trzy kilometry, a do lekarza - nawet dwadzieścia. Nie ma chodników ani ścieżek rowerowych. Dla ludzi starszych to nieosiągalna wyprawa. Poprosili nas o pomoc. Wszystko wskazuje na to, że Interwencja pomogła i już niebawem mieszkańcy będą mogli korzystać z komunikacji.
Pani Janina mieszka w gminie Solec-Zdrój w województwie świętokrzyskim. W imieniu mieszkańców z kilku pobliskich miejscowości poprosiła naszą redakcję o pomoc.
- Nie mamy żadnego dojazdu do miasta, do lekarza, sklep jest bardzo daleko, bo trzy kilometry przeszło. Ja mam 76 lat. Dla mnie jest trudnością iść kawałek - mówi pani Janina Mariańska.
- Mieszkańcy płacą podatki i należy się, żeby bus chodził - zaznacza Marian Mariański, mąż pani Janiny.
Nie otrzymał pieniędzy ze zbiórki. Musi żebrać, by zjeść
Pani Janina i jej mąż to osoby starsze i schorowane. Kobieta ma problemy z poruszaniem się. Nie ma też sił, aby korzystać ze swojego roweru inwalidzkiego, a co dopiero chodzić po kilka kilometrów dziennie. Mieszkańców w podobnej sytuacji jest bardzo dużo.
- Nie ma się czym dostać, na rowerze za ciężko jechać, kawał drogi. Za tydzień mam jechać do Buska, do lekarza, prześwietlenie robić. Nie wiem, czym pojadę - tłumaczy pan Marian.
- Mam małą emeryturę – 1400 zł. Z tego trzeba kupić lekarstwa, do życia wszystko i nie jestem w stanie nikogo wynająć. Muszę prosić i płacić. Bo kto mnie za darmo zawiezie? Dostanie się do Buska to 80 zł - wyjaśnia pani Janina.
- Problem zaczął się od czasu, kiedy pojawiła się pandemia. Od tamtej chwili nie mamy żadnego busa. Jesteśmy odcięci od świata. Te osoby, które są niezmotoryzowane, nie mają czym dojechać. PKS w ogóle nie jeździ, jak nie było choroby, to jeździły busy. Cztery, pięć busów dziennie - wyjaśniają mieszkańcy miejscowości.
Wyjazd do lekarza, apteki, sklepu, urzędów czy rodziny to dla tych ludzi prawdziwe wyzwanie. Docieramy do przewoźnika, który do marca zeszłego roku jeździł regularnie przez wsie mieszkańców, którzy spotkali się z nami. W tej chwili z floty jego dziewiętnastu pojazdów regularnie jeżdżą tylko dwa.
- Zawiesiłem przejazdy ze względu na pandemię. Mogliśmy wozić pięćdziesiąt procent obłożenia aut. To zostało zniesione, ale jak tam jeździłem, to nie było kokosów. Jeżeli zarabiałem 150 zł, a kierowca kosztował mnie stówkę, a paliwo 200, to jaki jest sens? - tłumaczy.
Reporter: Gdyby samorząd przyszedł do pana i powiedział, że dofinansuje, żeby pan swoimi autobusami i busami woził na tej trasie, to pan wróci?
Przewoźnik: Oczywiście.
Pan Wiesław Siennicki przeprowadził się w te okolice ze Śląska. Zamienił mieszkanie w bloku na dom na obrzeżach lasu. Kiedy kupował nieruchomość, jedną z najistotniejszych kwestii przy wyborze była dostępność do komunikacji publicznej.
- Komunikacja była, a od pewnego czasu jej nie ma. Ludzie psioczą, są małe dzieci. Mogliby jeździć do Buska na festyny, a są zamknięci tutaj. Brak komunikacji utrudnia wszystkim życie - mówi pan Wiesław.
- Zgodnie z ustawą o publicznym transporcie zbiorowym w gestii gmin zależy zapewnienie mieszkańcom transportu na terenie gmin. Urząd Marszałkowski odpowiada za połączenia kolejowe i w tej kwestii podejmujemy decyzje - zapewnia Agnieszka Kołacz-Sarnowska z Urzędu Marszałkowskiego w Kielcach.
Przez gminę Solec-Zdrój pociągi nie jeżdżą. Mieszkańcom pozostają autobusy i busy. Interweniujemy u wójta. Urzędnik twierdzi, że nie miał pojęcia o problemach komunikacyjnych w kilku miejscowościach jego gminy. Zaprzeczają temu mieszkańcy.
Reporter: Jak to możliwe, że pan nic nie wie, że tam nic nie jeździ?
Adam Pałys, wójt gminy Solec-Zdrój: Wiem, że jeździły autobusy.
Reporter: Rok temu.
Adam Pałys: Nie dotarło do mnie żadne powiadomienie, być może ktoś wolał od razu do telewizji.
Reporter: Na przystankach są ogłoszenia, że kursy zostają zawieszone od marca 2020 roku.
Adam Pałys: Nic mi nie wiadomo, dziękuję.
- Próbowałam dużo razy dzwonić do urzędników. Aż dostałam ciśnienia, bo mi ciągle mówili, że wójt zajęty. Mówiłam, w jakiej sprawie dzwonię - zapewnia pani Janina.
Nie mają ani pieniędzy, ani zamówionych okien
Starostwo powiatowe chce pomóc mieszkańcom i deklaruje pomoc w dofinansowaniu przewozu.
Wójt zadeklarował naszemu reporterowi, że rozwiąże problem odciętych dotąd od komunikacji publicznej mieszkańców. I niebawem na puste dotąd przystanki znów zawita komunikacja.
Reporter: Może pan zadeklarować, że pomoże pan mieszkańcom?
Adam Pałys: Tak. Zajmę się tą sprawą. Kursy powinny być.
- Zapomniała władza, że ludzie tu też żyją - podsumowuje Wiesław Siennicki.*
*skrót materiału