Oszukani przy budowie domu. Wyrok nic nie zmienia

Państwo Blachowscy z Chorzowa postanowili na emeryturze wybudować dom. Ich wykonawca postawił budynek w stanie surowym zamkniętym. Ponieważ prace szły wzorowo, małżeństwo chciało, by kontynuował prace. Daniel B. wziął 30 tys. zł zaliczki i… zniknął z budowy. Komornik jest bezradny.

Pani Ilona Blachowska z Chorzowa ma sześćdziesiąt lat i jest na emeryturze. Jej o trzy lata starszy mąż, pan Piotr ponad 20 lat temu miał wypadek i od tamtej pory jest na rencie chorobowej.

- Mam problemy: czy to z chodzeniem, czy to dolegliwości neurologiczne, więc wymyśliliśmy, że lepiej będzie mieszkać w domku parterowym. Szukaliśmy różnych miejsc, aż w końcu dowiedzieliśmy się, że tu jest ten teren do kupienia. Spieniężyliśmy wszystko, co się dało, czyli mieszkanie, małą działkę i różne inne rzeczy i zaczęliśmy budowę. Musieliśmy jeszcze wziąć kredyt hipoteczny - opowiada Piotr Blachowski.

- Dogadaliśmy się z właścicielem firmy budowlanej na postawienie domu w stanie surowym. Zaczął w 2016 roku, w marcu. Wszystko przebiegało wzorcowo, zgodnie z harmonogramem, z cennikami, byliśmy bardzo zadowoleni – dodaje Ilona Blachowska.

Dom w stanie surowym zamkniętym powstał w około pół roku.

- Mąż dogadał się z właścicielem tejże firmy, że może dalej będziemy ciągnęli tę współpracę i wykonają nam stan deweloperski. Wykonawca się zgodził, więc jak wcześniej, daliśmy mu zaliczkę w wysokości 30 tys. zł – tłumaczy Ilona Blachowska.

Lekarz stwierdził, że trzeba usunąć. Ciąża była prawidłowa

Wówczas zaczęły się problemy. Prace stanęły w miejscu, a skontaktować się z wykonawcą było coraz trudniej. Państwo Blachowscy zażądali od firmy zwrotu zaliczki - bezskutecznie. Ponieważ prace musiały być kontynuowane, małżeństwo wzięło kolejną ekipę budowlaną i kolejny kredyt.

- Poratowała nas moja mama, która w tamtym czasie miała 78 lat. Mój mąż chodził z nią po różnych bankach, z racji wieku nie bardzo chcieli dać jej kredyt na taką kwotę. Znalazł się jeden bank, który zgodził się pożyczyć mamie te 40 tysięcy złotych, ale za bardzo dużą opłatę. Z drugiej strony byliśmy bez wyjścia – przyznaje Ilona Blachowska.

- Myśmy czekali dwa tygodnie, miesiąc, monitowaliśmy do niego, ale nie odzywał się. Tak jakby wsiąkł, utopił się, umarł… Złożyliśmy pozew do sądu cywilnego. Jedna, druga, trzecia rozprawa. Oczywiście jego nie było. Wyrok, nakaz płatności i poszło to do komornika – opowiada pan Piotr.

- Pan komornik ustalił, że dłużnik nie posiada majątku, z którego można prowadzić egzekucję. Jest zatrudniony z wynagrodzeniem najniższym krajowym, które nie podlega egzekucji – informuje Piotr Sikorski, rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Katowicach.

W związku z tym państwo Blachowscy założyli przedsiębiorcy sprawę karną licząc, że w ten sposób odzyskają pieniądze. Ale i to się nie udało, chociaż sąd skazał mężczyznę.

Nie oddał seniorom 100 tys. zł. To pieniądze na leczenie

- Wykonawca przyznał się, że wziął od nas te pieniądze i za to, że tak zrobił, dostał karę około pięciu tysięcy złotych zwrotu na skarb państwa. Natomiast dla nas nic - mówi Ilona Blachowska.

Co więcej, okazało się, że przedsiębiorca nadal aktywnie działa na rynku budowlanym. I państwo Blachowscy to nie jedyni, którzy czują się przez niego oszukani.

- Pewnego dnia z ciekawości zobaczyłam, kto jest inwestorem, na uwidocznionej tutaj tablicy. I nazwa inwestora wydawała mi się znajoma. Sprawdziłam w domu w internecie, okazało się, że inwestorem jest nasz wykonawca, który nas oszukał.  Cały czas działa, buduje, a nas rzekomo nie ma z czego spłacić – zaznacza Ilona Blachowska.

 - Byłem zatrudniony w tej firmie, natomiast musiałem zrezygnować i złożyłem wypowiedzenie z winy pracodawcy ze względu na nieuregulowanie należności, chodziło o wypłaty. W wielu miejscach pan Daniel, z tego co wiem, zalega pieniądze albo po prostu jest niewypłacalny. Wobec tego, szczerze mówiąc, może być tak, liczę się z tym, że tych pieniędzy nie odzyskam – słyszymy od byłego pracownika Daniela B.

- Przez to, że jest taka luka prawna w naszym kraju, to te osoby mogą sobie dalej chodzić, bo ten pan to wziął sobie od nas 30 tysięcy, zapłacił na skarb państwa pięć, nie wiem, ile dał swojej prawniczce, bo też miał kogoś, ale na pewno jest w sytuacji wygranej. Jest na czysto. Więc on może sobie dalej kogoś oszukać, bo wie, że w ostateczności zapłaci tylko grzywnę – komentuje pani Ilona.

Tomek został ciężko poparzony. Kto zawinił?

Udaje nam się porozmawiać z Danielem B. Zapewnia, że odda pieniądze małżeństwu.

- Teraz będę płacił mandat sądowy, a pieniądze po tym mandacie pospłacam. Generalnie kupę robót zrobiłem bez umowy, gdzie państwo nie rozliczyli mnie do dziś. Ja się nie sądzę o te pieniądze, wie pan, zostawiłem to. Tak że to wszystko nie jest tak tylko z jednej strony – twierdzi.

Małżeństwo zapowiada dalszą walkę o swoje pieniądze. Zdaniem eksperta to sprawa trudna, ale istnieje cień nadziei na pozytywne dla naszych bohaterów rozwiązanie.

- W momencie, kiedy inne poszkodowane osoby również dojdą do wniosku, że należy wszcząć procedurę karną w tym zakresie, w momencie kiedy pojawi się kolejny proces i właściwy sąd sprawdzi, czy ta osoba już była karana, to tutaj mamy do czynienia z działaniem w warunkach recydywy. W takim przypadku, być może, osoba ta czując zagrożenie karą pozbawienia wolności, być może zacznie spłacać swoje długi – ocenia radca prawny Janusz Krakowiak.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX