Nie doczekał nagrobka, za który zapłacił 20 tys. zł
- Ta sytuacja jest bardzo podobna do przekrętu na wnuczka czy na policjanta. Została zmanipulowana starsza osoba – mówi Beata Kozubowska. Jej ojciec, pan Zbigniew zamówił swój nagrobek w firmie kamieniarskiej, ale nie doczekał się jego realizacji. W końcu odstąpił od umowy i zażądał zwrotu 20 tys. zł zaliczki, ale pieniędzy nie odzyskał. Po jego śmierci z firmą walczy rodzina.
Pan Zbigniew Arciszewski zmarł w maju zeszłego roku. Miał 91 lat. Jego bliscy wspominają go jako bardzo dobrego, sprawiedliwego człowieka.
- Zaledwie jako kilkunastoletni chłopak został deportowany wraz z rodziną na Sybir, w czasie II Wojny Światowej, gdzie spędził kilka lat w potwornych warunkach. To ukształtowało całe jego życie – opowiada Aleksander Kozubowski, wnuk pana Zbigniewa.
Starosta pozbawi niepełnosprawnych pracy? "Jesteśmy ludźmi"
- Był bardzo sprawny intelektualnie, był w stanie zaprojektować sobie sam ten nagrobek. Miał koncepcję, szukał dobrego wykonawcy. Taki byłego cel – mówi pełnomocnik rodziny Łukasz Wiater z Kancelarii Pro Academia Małecka Wiater.
W lutym 2019 roku pan Zbigniew zlecił wykonanie pomnika na swój grób. Pomnika, który sam zaprojektował. Niestety firma nie wykonała zlecenia. Po śmierci pana Zbigniewa nagrobek powstał w innej firmie kamieniarskiej.
- Tata przy podpisaniu umowy wpłacił zaliczkę, w wysokości 20 tysięcy zł. Ciągle była ta sama rozmowa: albo kamień jedzie, albo jest tam w Szwecji, albo jest w Polsce, w Lublinie, albo w Konstancinie, albo w Łomiankach. W zależności od tego, z jaką osobą się rozmawiało, to była inna wersja. W końcu bardzo się zdenerwował i postanowił wymówić umowę – podkreśla Beata Kozubowska, córka pana Zbigniewa.
Ma zamurować okno, które przeszkadza jedynie… urzędnikom
- Finalnie doszło do odstąpienia od tej umowy, wykonawca został wezwany do uiszczenia tej zaliczki, która nigdy nie została rozliczona – tłumaczy pełnomocnik rodziny Łukasz Wiater z Kancelarii Pro Academia Małecka Wiater.
Zwrot zaliczki – 20 tysięcy - nakazał sąd, ale do dziś pieniędzy nie ma. Zachowało się nagranie rozmowy pana Zbigniewa w biurze firmy kamieniarskiej. Starszy pan nie ukrywał oburzenia postawą pracowników firmy: „Po tej firmie nie mogę się niczego spodziewać, to jest firma hochsztaplerska, firma złodziejska, firma łobuzów, wyrafinowanych łobuzów. (…) Rozwiązuję z państwem umowę, bo tego pomnika nie ma. (…) Mija rok czasu (…)”
- Tata przed śmiercią spisał swoisty testament, w którym opisał historię, jaka spotkała go ze stromy firmy kamieniarskiej. W ostatnim akapicie tego testamentu opisał swoje życzenia: ukaranie firmy karą pieniężną w kwocie 20 tys. złotych za wielokrotne przykłady kłamstw, krętactw we współpracy ze mną – odczytała Beata Kozubowska, córka pana Zbigniewa.
Sprawa trafiła do sądu, niestety pan Zbigniew zmarł przed ogłoszeniem wyroku, zgodnie z którym firma powinna zwrócić pieniądze.
Ma zamurować okno, które przeszkadza jedynie… urzędnikom
- Z pierwszych informacji wynika, że korespondencja, która jest wysyłana na ten adres, wróciła nieodebrana. A to jest adres rejestrowy spółki, więc tylko pod takim adresem powinienem poszukać majątku spółki – informuje Krzysztof Pietrzyk, komornik.
Z wnukiem pana Zbigniewa idziemy do biura firmy przy cmentarzu północnym w Warszawie. Niestety biuro jest zamknięte. Firmy nie ma również pod jej oficjalnym adresem w Łomiankach.
- W głowie nie się mieści… Jak osoba, która ma wyrok i wie dokładnie, że jest winna pieniądze, spokojnie sobie żyje, założyła drugą firmę. Nie ma nawet wyrzutu sumienia, że okradła – mówi Beata Kozubowska, córka pana Zbigniewa.