Budynek wymaga pilnego remontu. Na co czeka gmina?

Rodzina Droszczaków z Jaźwina na Dolnym Śląsku mieszka w budynku po dawnym przedszkolu, który wymaga pilnego remontu. Problem w tym, że najbardziej zdewastowany lokal, na dole, należy do gminy i bez jej zgody prace nie mają sensu. Gmina inwestować nie zamierza, zgodziła się za to na sprzedaż mieszkania Droszczakom, ale sprawa nagle ucichła.

66-letnia Halina Droszczak z synami żyje w Jaźwinie w województwie dolnośląskim. Rodzina od ponad 20 lat mieszka w budynku po dawnym przedszkolu. Droszczakowie mają dwa lokale, a właścicielem trzeciego jest gmina. Budynek wymaga natychmiastowego remontu, na który urzędnicy się nie zgadzają.  

- Grzyb, pleśń, wilgoć. Sufit jest popękany, potrzeba generalnego, kapitalnego remontu – mówi Halina Droszczak.

- Trochę żeśmy tu pieniędzy włożyli. Dach zrobiliśmy sami, bo ciekło nam na głowę – opowiada syn Krzysztof Droszczak.

- Poprawić trzeba stropy, dach, po drugiej stronie cały strop chodzi. Ściana się rozwarstwia od budynku – dodaje syn Grzegorz.

Schody barierą dla niepełnosprawnej. Dwa lata starają się podjazd

Pani Halina pomimo swoich chorób zajmuje się niepełnosprawnym synem. 40-letni Grzegorz 10 lat temu uległ wypadkowi samochodowemu. Długo walczył o życie. Dziś wraz z mamą i bratem stara się zachować dach nad głową. Rodzina obawia się, że budynek w końcu się zawali.

- Teraz znajdujemy się nad mieszkaniem gminnym, od którego trzeba rozpocząć remont, a nie można. Wiadomo - budynek naprawia się od dołu do góry, a nie od góry do dołu. Póki co chodzimy, łatamy to na tyle, na ile możemy, żeby nam woda nie ciekła na głowę – tłumaczy Krzysztof Droszczak. Jego zdaniem istnieje duże zagrożenie, że budynek się zawali.

- Pani Halina nie może zacząć remontu swoich części budynku z prostej przyczyny: mamy do czynienia z dachem oraz kominem, są to części wspólne, obejmujące cały budynek – zaznacza Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik rodziny.

- Najpilniejsze prace, które trzeba wykonać na już, to cały dach: i stemple, krokwie, łaty, i dachówki. Dachówki już mamy kupione, ale nie możemy nic zrobić, bo to też jest część gminna – dodaje Grzegorz Droszczak.

Łysinin. Najpierw zimne kaloryfery, teraz oskarżenia o wyłudzanie kredytów

Pani Halina chce odkupić od gminy lokal, który od lat stoi pusty. Nabycie go pozwoliłoby Droszczakom na przeprowadzenie remontu całego budynku. Urzędnicy zgodzili się, ale do dziś lokalu nie sprzedali. Przed naszą kamerą nabrali wody w usta.

- Lokator gminny tak zdewastował wcześniej ten lokal, że to nie jest już lokal. To są na dobrą sprawę same zgniłe, zgrzybiałe ściany. W październiku czy w listopadzie dostaliśmy pismo, że kupimy ten lokal i do tej pory nic – mówi pani Halina.

- Próbujemy, ponaglamy, prosimy, natomiast w chwili obecnej praca urzędnicza wygląda, jak wygląda. Wiemy, że jest deklaracja sprzedaży, jest uchwała, ale nie ma konkretów, kiedy moi klienci, pani Halina stanie się właścicielem całego budynku – tłumaczy Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik rodziny.

Fałszywy ortodonta. Znów przyjmował pacjentów

Niestety nikt z urzędników nie zgodził sią rozmowę przed kamerą. Po kilku dniach przesłano nam odpowiedzi na zadane pytania. Mail zawiera kolejne zapewnienia urzędu.

„Gmina przystąpiła do działań związanych ze zbyciem gminnego lokalu mieszkalnego (…). Rada Gminy Łagiewniki wyraziła zgodę wyraziła zgodę na sprzedaż w/w nieruchomości” – przekazał Jacek Mikus, zastępca wójta gminy Łagiewniki

Pani Halina liczy, że tym razem urzędnicy w końcu zaczną działać i sprzedadzą rodzinie swój lokal.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX