Wojna z Rosją. Co sądzą mieszkańcy ukraińskich wsi?

Od kilku dni reporterzy Polsatu są w Ukrainie i relacjonują dramat wojny. Nasza ekipa wyruszyła w trasę po ukraińskiej prowincji, żeby zobaczyć, jak wygląda życie na wsi w obliczu zagrożenia. Nastroje są bojowe.

Pojechaliśmy między innymi do wsi Tarasiwka położonej niecałe 30 kilometrów na wschód od centrum Lwowa.

Kiedy udaje nam się przejść punkt kontrolny, pierwszym miejscem, do którego trafiamy, jest lokalny sklep. Miejscowi tłumaczą, że zazwyczaj jest lepiej zaopatrzony.

- Półki są prawie puste. Jest wojna, więc są problemy z dostawami. Nikt nie pracuje przez tę sytuację i tak to wygląda – mówi Igor Hul, mieszkaniec wsi Tarasiwka. Dodaje, że „strach w mieście i strach na wsi niczym się nie różnią”. - Jak we Lwowie jest syrena alarmowa, to my ją słyszymy i też chowamy się w piwnicach – mówi.

Kiedy jednak syreny milczą, mieszkańców wsi Tarasiwka można spotkać w pobliskiej cerkwi. A raczej mieszkanki.

Wojna w Ukrainie. Dramatyczne sceny we Lwowie

- Modlimy się przez całą dobę. Każda rodzina po jednej godzinie. Przez 24 godziny nie przestajemy się modlić. Naszym orężem  jest wiara i wierzymy w to, że wojny nie będzie. Tutaj przychodzą dziewczyny i kobiety modlić się za to, żeby wróg nas nie zaatakował. Mężczyzn nie ma, bo są tam - szykują się do obrony...

Tam, czyli w hangarze we wsi obok. Wśród męskiej części wiejskiej gromady nie brakuje ducha walki i zapału do pracy.

- To jest koktajl Mołotowa dla Putina i na rosyjskie czołgi – prezentuje nam szykowany arsenał jeden z mieszkańców.

- Jak mówi stare łacińskie przysłowie: chcesz pokoju, szykuj się do wojny. Więc musimy być na wojnę gotowi. I Europa też powinna. Chwała Ukrainie! – słyszymy.

Przerażone, zmarznięte i zmęczone. Polska przyjęła sieroty z Ukrainy

Do Tarasiwki wracamy niecodziennym transportem razem z Romanem i jego ośmioletnią, niezawodną klaczą. Mężczyzna ze szczegółami wyjaśnia nam, co by zrobił, gdyby Putin pojawił się w jego wsi.

- Ja to bym go rozerwał na kawałki. Ja bym go…nie wiem jak… Pokroiłbym i bił.  I rozstrzelał diabła putinowskiego. Za to że zabija naszych chłopców. Oni chcą Ukrainę do siebie przyłączyć. Żeby było znowu jak w Związku Radzieckim. Połączyć to chcą – opowiada Roman, mieszkaniec Tarasiwki.

Z Romanem zgadza się jego sąsiad pan Bogdan. Mężczyzna ma 56 lat i pracuje jako kierowca ciężarówki.

- Tam na wschodzie Ukrainy to może i chcą wrócić do Związku Radzieckiego. W zachodniej Ukrainie wszyscy chcą do Europy. Tutaj nikt nie chce powrotu Związku Radzieckiego! – mówi.

 W domu pana Bogdana i jego żony Natalii obecnie mieszkają cztery pokolenia. Seniorka rodu ma 75 lat, zaś najmłodszy jest jej roczny prawnuczek.

Ukraina-Rosja. On przyjechał do Polski, jego syn ruszył walczyć z Rosją. Dramat wojny

- To nie my na niego napadliśmy, tylko on na nas napadł! My go nie ruszamy, niech on tam sobie żyje! Ósmy rok wojna trwa, tam zginęło wielu naszych ludzi. I niech sobie tam żyje. Chciał Krym? Zabrał Krym, trudno, niech sobie ma. Ługańsk? Zabrał. Donieck? Zabrał. Bierz, żyj, rozwijaj, buduj, proszę bardzo! Ale gdzie się dalej pchasz? My żeśmy tu go nie zapraszali, absolutnie nie. Ale ten szatan tu lezie. To jest demon a nie człowiek. Człowiek by czegoś takiego nigdy by nie zrobił – mówi Natalia, żona pana Bogdana.

- W wolnej Ukrainie się lepiej żyje niż w Związku Radzieckim. Teraz każdy na siebie robi. Dla swoich. A w ZSRR tak nie było – przypomina seniorka roku.

Reporterzy: Igor Sokołowski, Leszek Dawidowicz