Uciekła z dziećmi od partnera. Właśnie spłonął ich nowy dom
30-letnia Jolanta Mazur z okolic Lublina odeszła z dziećmi od - jak twierdzi - nadużywającego alkohol i znęcającego się nad nią partnera. Wzięła kredyt i kupiła drewniany dom. Dziś z marzeń o nowym życiu pozostały tylko zgliszcza, bo budynek spłonął. Pani Jolanta ma czworo małych dzieci.
Najmłodsze dziecko kobiety ma rok, a najstarsze dwanaście lat. Jeszcze kilka tygodni temu kobieta wierzyła, że będzie mogła zamieszkać w swoim wymarzonym domu.
- Tutaj miał być duży pokój, okna powstawiane, posadzki powylewane, panele położone. W tym miejscu miała się znajdować kotłownia, łazienka, kuchnia. Byłam już blisko, ale dalej jestem na dnie – oprowadza nas po pogorzelisku.
Są rodzicami małych czworaczków. Wojna zniszczyła ich dotychczasowe życie
Pani Jolanta mieszkała z ojcem dzieci niedaleko Lublina. Twierdzi, że w związku nie układało się najlepiej, bo 35-letni dziś mężczyzna nadużywał alkoholu i znęcał się nad nią.
Jak twierdzi pani Jolanta, z roku na rok było coraz gorzej, aż sprawą zajęła się w końcu prokuratura.
- Andrzej Sz. usłyszał zarzuty znęcania się nad swoją konkubiną, a po jakimś czasie prowadzenia pojazdu mechanicznego pod wpływem alkoholu. Wnieśliśmy do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania, niestety sąd nie podzielił naszego wniosku – informuje Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- Miałam marzenia, myślałam, że po przeprowadzce uwolnię się i zapomnę o wszystkim, że nawet popatrzę mu w twarz i powiem, że jestem w końcu wolna – mówi Jolanta Mazur.
Uciekła z chorym synem. Uchodźcy w potrzebie
- Ja się niby się nad nią znęcam? To jest nieprawda. A co do alkoholu, powiem tak: raz do roku ja sobie popiję przez parę dni, a później sobie chodzę na takie wszywki i później nie piję dziewięć miesięcy. Będę chciał mieć dzieci przy sobie, bo ona jest chora – twierdzi Andrzej Sz.
Mężczyzna ma zakaz zbliżania się do pani Jolanty. To jednak obowiązuje tylko na papierze, bo Andrzej Sz. mieszka u matki i jest jej najbliższym sąsiadem. Dlatego pani Jolanta postanowiła uciec jak najdalej od kata. Kupiła stary, drewniany dom. Niestety, 4 marca jej marzenia prysły.
- Nie wierzyłam w to… Dalej zostałam bez niczego, tylko z długami i dalej siedzę w piekle – komentuje pani Jolanta.
- Zbadaliśmy miejsce tego zdarzenia i ślady, które zostały przekazane do opinii biegłego. Czekamy na opinię, która będzie kluczowa dla rozstrzygnięcia, w jaki sposób doszło do tego pożaru – informuje Kamil Gołębiowski z policji w Lublinie.
Zaatakował ją agresywny pies. Boi się go cała okolica
Ludzie dobrej woli już rozpoczęli zbiórkę, aby pomóc samotnej matce.
- Zadzwoniłam do księdza, który jest wspaniały i chce pomagać, a mieszkańcy to wspaniali ludzie. Odzew był bardzo duży, kwoty były wysokie. Ludzie sobie wzięli do serca tę pomoc. Myślę, że każdy czuje, że to jest czworo małych dzieci, a matka nie ma możliwości pójść do pracy i w tej sytuacji można się rzeczywiście załamać – mówi Monika Nowak, sołtys Piotrkowa Pierwszego.
Jednak to wszystko zbyt mało, by kobieta z dziećmi mogła zacząć nowe życie.
Jeżeli chcą Państwo pomóc, prosimy o kontakt z redakcją 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl